Brashear Jean Marchand 07 Późna miłość 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

młoda dama, którą zabieram do zoo. Jestem babką i to
mi wystarczy. Rodzina i hotel. Ja już swoje życie
przeżyłam. Teraz wasza kolej.
- Mylisz się - zaprotestowała Sylvie ze smutkiem
w oczach. - Ale nie będę się z tobą spierać, kiedy
wpadasz w taki nastrój. William nie potrzebuje ad­
wokata, sam sobie poradzi - dokończyła z uśmiechem.
- Lepiej zmykaj, bo... - zażartowaÅ‚a Anne. - Jes­
teśmy po prostu przyjaciółmi.
Z mocnym postanowieniem niemyÅ›lenia o nim wiÄ™­
cej i odwołania kolacji, udała się na poszukiwanie
Daisy Rose.
Anula & Irena
scandalous
ROZDZIAA CZWARTY
William spoglądał przez oszkloną ścianę swojego
biura na Canal Street i rozważaÅ‚ najnowsze doniesie­
nia od swego informatora z Hotelu Marchand. W zwiÄ…­
zku ze złą sytuacją hotelu uznał, że warto mieć kogoś
zaufanego na miejscu. Podobnie jak Anne doskonale
zdawał sobie sprawę, że córki, chcąc oszczędzić jej
zmartwień, przekazują matce ocenzurowaną wersję
wydarzeń.
Rozumiał je, sam czuł podobną potrzebę, by ją
chronić. Im lepiej poznawał obecną Anne Marchand,
tym cieplejsze uczucia w nim wzbudzaÅ‚a. ByÅ‚a zu­
peÅ‚nym przeciwieÅ„stwem jego zmarÅ‚ej żony; w kwe­
stiach, w których Isabel ulegała jego woli, Anne mu
siÄ™ sprzeciwiaÅ‚a. Isabel caÅ‚Ä… energiÄ™ poÅ›wiÄ™ciÅ‚a do­
mowi i życiu towarzyskiemu, Anne tymczasem, wraz
z mężem, budowaÅ‚a rodzinne przedsiÄ™biorstwo. Za­
czął sobie uświadamiać, że wbrew powszechnej opinii
byÅ‚a nie tylko pomocnicÄ… Remy'ego, lecz siÅ‚Ä… napÄ™­
dowÄ… sukcesu Hotelu Marchand. Remy, kucharz wir­
tuoz, poza restauracjÄ… maÅ‚o interesowaÅ‚ siÄ™ komfor­
tem gości.
Obie, i Isabel, i Anne, bardzo kochały dzieci, lecz
podczas gdy Isabel żyÅ‚a życiem Judith, Anne pozwala­
ła swoim córkom rozwinąć skrzydła.
Anula & Irena
scandalous
Zwiat Isabel kręcił się wokół niego. Dopiero teraz
dostrzegał, jak uprzywilejowaną pozycję zajmował
w domu. Nigdy nie zniechęcał żony do kultywowania
swoich zainteresowaÅ„, lecz jej ambicje byÅ‚y skrom­
niejsze niż ambicje Anne.
Anne Marchand dziaÅ‚aÅ‚a na szerszym polu. W prze­
ciwieństwie do Isabel, która nie była w stanie tego
pojąć, ona potrafiÅ‚a zrozumieć wyzwania, jakim mu­
siaÅ‚ stawić czoÅ‚o, kiedy tworzyÅ‚ swoje imperium. Dla­
tego teraz on potrafiÅ‚ zrozumieć trudnoÅ›ci, wobec któ­
rych stanęła Anne. Na swój skromny sposób była tak
samo dumna jak on i, uśmiechnął się na tę myśl,
prawdopodobnie tak samo uparta.
Obecnie nie dążył już, jak dawniej, do przejęcia
Hotelu Marchand, lecz przeciwnie, pragnął pomóc
Anne uratować marzenie jej życia.
Mógłby jej zaproponować pieniądze potrzebne do
spÅ‚acenia drugiej pożyczki hipotecznej, którÄ… zmuszo­
na byÅ‚a zaciÄ…gnąć po Å›mierci Remy'ego, lecz jej reak­
cjÄ™ Å‚atwo byÅ‚o przewidzieć. Nie wykluczaÅ‚, że w ja­
kimÅ› momencie wystÄ…pi z takÄ… propozycjÄ…, lecz tym­
czasem postanowił przedsięwziąć inne kroki.
Był przekonany, że Anne uczyni niemal wszystko,
by uniknąć sprzedaży hotelu grupie, która zÅ‚ożyÅ‚a ofe­
rtÄ™ i która uparcie nie przyjmuje odmowy do wiado­
mości. Na wszelki wypadek jednak on sam rozpoczął
wstępne przygotowania do złożenia własnej oferty.
Nie jako William Armstrong, nie jako Regency Cor­
poration. Uciekł się do wybiegu, posłużył się firmą
prawniczÄ…, dziÄ™ki czemu mógÅ‚ zachować anonimo­
wość. Robił to wszystko, by pomóc Anne, lecz podej-
Anula & Irena
scandalous
rzewał, że gdyby wiedziała o jego działaniach, dzisiaj
rano by z nim nie rozmawiała, a już na pewno nie
pozwoliłaby się pocałować.
Co to był za pocałunek! William przyłożył dłoń do
serca. Może skończył sześćdziesiąt pięć lat, ale jak
jego ciaÅ‚o zareagowaÅ‚o! CzuÅ‚ siÄ™ jak ogier, który zwie­
trzył klacz.
Czyż to nie cudowny początek dnia?
- Tato?
Z uśmiechem błąkającym się na ustach odwrócił się
ku drzwiom, w których stała Judith.
- Witaj!
- Masz chwilkÄ™?
- Dla ciebie zawsze. - Gestem zaprosił ją, by usiadła
na obitej skórą kanapie. - Mam poprosić Margo o kawę?
- Nie, dziÄ™kujÄ™. ZdążyÅ‚am już wypić mój dzisiej­
szy przydział.
Chociaż William zatrudniÅ‚ córkÄ™ u siebie poczÄ…t­
kowo tylko po to, by po rozstaniu z mężem miała
jakieÅ› zajÄ™cie, Judith pozytywnie go zaskoczyÅ‚a. Pra­
cowaÅ‚a bardzo ciężko, czasami nawet za ciężko. Przy­
siadł się do niej i spytał:
- KÅ‚opoty?,
- I kto to mówi! - Judith spojrzała mu prosto [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rzÄ…dzÄ…, sÅ‚abych rzuca siÄ™ na pożarcie, ci poÅ›redni gdzieÅ› tam przemykajÄ… niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates