[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ją natychmiast całkowicie rozbudziło. Vance'a nie było.
Rzuciła okiem na budzik. Dochodziło południe.
Nie mogła uwierzyć, że tak długo spała. Spojrzała na
ubrania porozrzucane na podłodze obok łóżka.
Wspomnienia upojnej nocy znów obudziły w niej
pragnienie miłości. %7ładne słowa nie mogły opisać
głębokiej radości, jaką dawało jej poczucie, że nareszcie
do niego należy.
Zsunęła się z łóżka i zarzuciła na siebie szlafrok. Jej
obawy potwierdziły się, gdy szybko obeszła cały dom.
Charles i Vance pojechali land roverem do Nairobi.
W jej mniemaniu ostatnia noc całkowicie odmieniła
jej małżeństwo. Oczekiwała jednak, że Vance zapewni
ją o tym osobiście. Jeżeli będzie czekała na jego
powrót z pracy, doprowadzi się do szaleństwa własnymi
myślami i wątpliwościami.
W nocy, dzięki Vance'owi, przeżyli cudowne chwile,
kiedy nic się nie liczyło prócz miłości. Libby czuła
olbrzymią satysfakcję wiedząc, że dała mu szczęście.
Rano jednak wszystko się odmieniło. Opuścił ich
wspólne łóżko bez słowa. Uznała, że już wie, jakie
uczucia kryje w sercu. Musiała się jeszcze przekonać,
co myśli. O tym nie mogli rozmawiać przez telefon.
Mogłaby mu zrobić niespodziankę i zjawić się w biurze.
Może poszliby na obiad, żeby porozmawiać, a potem
spędziliby noc w hotelu. Musieli przecież omówić
swoją przyszłość.
Przepełniona ufnością, którą może dać tylko noc
spędzona we dwoje, Libby była pewna, że Vance nie
będzie miał nic przeciwko jej wizycie w firmie. Miała
trzymać się z dala do czasu przyjęcia. Teraz było już
po wszystkim i nie widziała powodów, dla których
powinna się nadal ukrywać. Chciała zobaczyć jego
biuro, jeszcze bardziej uczestniczyć w jego życiu.
A tak naprawdę po prostu nie mogła się doczekać, by
znów znalezć się w jego ramionach. Noc okazała się
zbyt krótka.
Wczesnym popołudniem była gotowa do drogi.
Zapuściła motor jeepa i wyruszyła w stronę Nairobi.
Na siedzeniu obok położyła neseser z ubraniami
i przyborami toaletowymi dla siebie i Vance'a na
wypadek, gdyby dał namówić się na noc w hotelu.
Wyjazd poprzedziły staranne przygotowania. Wzięła
prysznic i ubrała się w nową błękitną suknię z surowego
jedwabiu. Włosy dla odmiany upięła w chignon.
Chciała być piękna dla męża, nawet jeżeli nie mógł jej
zobaczyć. Zaplanowała wspaniały, podniecający wie
czór. Nie mogła doczekać się spotkania z Vance'em.
Gdy znajdowała się pięć kilometrów od granic
miasta, woda w chłodnicy zaczęła się niemal gotować.
Zastanawiała się, czy wypadek, który mieli w czasie
burzy parę tygodni temu, nie uszkodził samochodu.
Odczekała dziesięć minut, znów zapuściła motor, ale
dojechała już tylko do najbliższej stacji obsługi.
Ku jej rozpaczy mechanik stwierdził, że w jeepie
należy wymienić termostat. Mogła dowiedzieć się
wieczorem, czy samochód jest sprawny, ale naprawa
pewno potrwa do następnego dnia.
W tych okolicznościach Libby nie miała wyboru.
Postanowiła pojechać do biura Vance'a taksówką.
Nie mogła pozwolić, by drobne niepowodzenie po
krzyżowało jej plany, więc wzięła ze sobą neseser.
Administracja przedsiębiorstwa składała się z kilku
działów. Zajmowały one eleganckie biura rozmiesz
czone na dwóch piętrach nowego wieżowca. Tylko
chwila jazdy windą i już była przy gabinecie Vance'a
i pokojach, w których urzędowali członkowie zarządu.
Pierwsze wrażenie, jakie wywarła na niej nowoczesność
budynku, przestrzeń, szkło, chrom i wszechobecna
zieleń, zbladło, kiedy znalazła się w holu, gdzie
dominowała wspaniała sztuka afrykańska. Jedna
z sekretarek zauważyła ją i chciała zaprowadzić do
prywatnego apartamentu Vance'a. Libby powstrzymała
ją ruchem ręki.
- Czy mój mąż jest sam? - spytała cicho.
- Tak, proszÄ™ pani.
- W takim razie wolę mu zrobić niespodziankę.
- Rozumiem - sekretarka uśmiechnęła się i wróciła
za biurko.
Z bijącym sercem, bezszelestnie Libby weszła do
gabinetu Vance'a. Siedział za biurkiem z orzecha
w kręconym fotelu, tyłem do wejścia.
Postawiła torby na podłodze, zakradła się do niego
na palcach i pocałowała go w szyję.
- Tak bardzo brakowało mi ciebie dzisiaj rano.
Musiałam przyjechać - szepnęła.
Obeszła biurko dookoła, by mu usiąść na kolanach.
Zatrzymała się po dwóch, trzecj krokach. Wijący się
z bólu mężczyzna w niczym nie przypominał jej męża,
który minionej nocy drżał z pożądania w jej ramionach.
Pobladły, Vance niemal leżał w fotelu. Miał za
mknięte oczy. Już parę razy w zeszłym tygodniu
widziała jego twarz naznaczoną tak olbrzymim
cierpieniem. Zaczerpnęła głęboko powietrza. Vance
otworzył oczy i natychmiast wyprostował się na krześle.
Rysy jego twarzy stężały, a brwi zmarszczyły się
złowrogo.
- Powiedziałem ci, że nie masz wstępu do tego
gabinetu!
- Wczoraj wieczorem poznałam cały twój personel
nie widzę powodu, dla którego powinnam się trzymać
z daleka - tłumaczyła, całkowicie zaskoczona tym
nagłym wybuchem gniewu. Zrobiła krok do przodu.
- Od dawna tak się czujesz? Przecież każdy zorientuje
se, że jesteś chory. To nie może tak dalej trwać, Vance.
I - Chyba się już powtarzam, ale powiem jeszcze
raz. Moje zdrowie jest mojÄ… sprawÄ…. - ZacisnÄ…Å‚
/ niesmakiem usta. - Twoja litość napawa mnie
obrzydzeniem.
- Litość? - aż zachwiała się w miejscu.
- Możesz już przestać odgrywać swoją rolę! - jego
głos nabrał dyrektorskiej stanowczości. - Twoja pełna
poświęcenia postawa została dostrzeżona. Ostatniej
nocy zdobyłaś się na heroiczny gest w stosunku do
ociemniałego mężczyzny. Nie musisz się obawiać, że
oczekuję powtórki. Nie chcę być brutalny, ale miłość
oparta na listości nie jest tym, o czym marzyłem.
- Czy kochać się z mężem to dla ciebie tylko gest?
- jej głos drżał z bólu. Nie czułaby się bardziej
zraniona, gdyby uderzył ją w twarz.
- A jak ty byś to nazwała? Mała przysługa dla
ślepca? Niech ma złudzenie, że jest w pełni sprawny!
- szydził sarkastycznie z lodowatym uśmiechem na
ustach. - Muszę przyznać, że jesteś świetną aktorką.
Nawet teraz, gdy poznałam cię od tej strony, nie
mogę się oprzeć twemu urokowi. Zeszłej nocy... Twoje
umiejętności wzbudzają we mnie podziw. Miałam
wrażenie, że znajduję się w niebie i na dodatek razem
z tobÄ….
- Vance, przestań!
- Jeżeli sprawi ci to przyjemność, przyznaję, że
w twoich ramionach całkowicie straciłem głowę. Na
krótką chwilę zaprzedałem duszę. Całe szczęście, że
wraz z nadejściem ranka odzyskałem zdrowe zmysły
- Jak możesz tak mówić? - chwyciła się oparcia
krzesła, ściskając je niczym koło ratunkowe.
- A jak mam mówić? - ciągnął bezlitośnie. - Po
pierwsze, powiedziałem ci, że w ogóle cię tu nie chce
To, co się stało zeszłej nocy, było rezultatem te
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rzÄ…dzÄ…, sÅ‚abych rzuca siÄ™ na pożarcie, ci poÅ›redni gdzieÅ› tam przemykajÄ… niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates