[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do korytarza, na którego koñcu znajdowa³o siê wejScie do ich apar-
tamentu, pojawi³ siê Noghri. Cisza i spokój.
Dziêkujê oSwiadczy³a krótko Leia.
Dopilnuj, aby tak zosta³o doda³ Han.
Bêdzie, jak sobie ¿yczysz, Hanie z klanu Solo sk³oni³ siê
Barkhimkh.
Talon siedzia³ w samokszta³tuj¹cym siê fotelu ustawionym
w krêgu konwersacyjnym, z notesem w jednej, a szklank¹ bursz-
tynowego p³ynu w drugiej rêce.
JesteScie nareszcie uSmiechn¹³ siê, wstaj¹c i zamykaj¹c
notes, gdy Han wszed³ do pomieszczenia. W³aSnie siê zbiera³em,
¿eby poprosiæ Sakhisakha o skontaktowanie siê z wami.
WystartowaliSmy znacznie póxniej, ni¿ siê spodziewa³am
westchnê³a Leia. Przepraszam.
Nie ma za co Karrde wzruszy³ ramionami. A dzieciaki
gdzie?
Rano odlecieli z Chewiem do jego rodziny na Kashyyyk
odpar³a Leia. Uzna³am, ¿e w tym ca³ym zamieszaniu tam im bê-
dzie najlepiej.
Na pewno najbezpieczniej zgodzi³ siê Talon. Przy kontyn-
gencie Noghri i planecie pe³nej Wookiech tylko samobójca móg³-by
czegoS spróbowaæ. Witaj, Calrissian, mi³o ciê znowu widzieæ.
Mnie te¿, choæ mo¿esz zmieniæ zdanie, kiedy ci powiemy,
dlaczego akurat tu siê spotykamy.
Doprawdy? uSmiechn¹³ siê Karrde. To skoñczmy
z uprzejmoSciami i przejdxmy do rzeczy. Powiedzcie mi, co siê
dzieje.
290
Przykro mi, ale komunikacja z rezydencj¹, o któr¹ pani cho-
dzi, jest zastrze¿ona i nie mogê po³¹czyæ pani bez stosownego kodu
autoryzacyjnego poinformowa³ rozwScieczaj¹co uprzejmy g³os
autoskreeningu.
Proszê powiedzieæ senator Organie Solo, ¿e jest to sytuacja
wyj¹tkowa oSwiadczy³a Shada oficjalnym tonem, spogl¹daj¹c
przez okno na Incoma T-81 rodziny Solo l¹duj¹cego na trzecim
poziomie Orowood Tower. Dzwoniê z polecenia admira³a Dray-
sona z wywiadu Nowej Republiki.
Przykro mi, lecz nie mogê pani po³¹czyæ bez stosownego
kodu autoryzacyjnego na autoskreeningu nie wywar³o to najmniej-
szego wra¿enia.
Shada skrzywi³a siê i przerwa³a po³¹czenie to by³a ostatnia
próba s³ownego kontaktu i, podobnie jak wszystkie poprzednie,
zakoñczy³a siê sp³awieniem. Mia³a ju¿ tego naprawdê doSæ. Za-
czê³a od uprzejmych, oficjalnych sposobów: najpierw biuro sena-
tor Organy Solo w pa³acu, potem, gdy systemy nie ³¹czy³y jej da-
lej, spróbowa³a kontaktu osobistego. Nie maj¹c stanowisk, koneksji
ani ¿adnego haka na urzêdasów, natyka³a siê wszêdzie na niewi-
dzialn¹, ale niezwykle skuteczn¹ zaporê niemo¿noSci. Potem usi-
³owa³a skontaktowaæ siê z ni¹ w domu, z takim samym rezultatem.
Teraz w³aSnie skoñczy³a dobijaæ siê do apartamentu wypoczynko-
wego.
Z ka¿d¹ prób¹ jej wyidealizowana wizja Nowej Republiki bla-
k³a i coraz bardziej siê rozsypywa³a. S¹dzi³a, ¿e tu bêdzie lepiej
ni¿ u Mistryl, a okazywa³o siê, ¿e jest tak samo, jeSli nie gorzej. Co
i tak nie zmienia³o prostej prawdy, ¿e musia³a za wszelk¹ cenê
dokoñczyæ to, co zaczê³a, i to z prostego powodu: nie mia³a dok¹d
pójSæ. Skoro wiêc zawiod³y grzeczne, oficjalne metody, spróbuje
na swój sposób.
Kompleks sklepów ulokowany na drugim poziomie budynku
by³ du¿y i dobrze zaopatrzony, wiêc nie straci³a nawet piêciu mi-
nut na znalezienie trzech rzeczy, których potrzebowa³a. Minutê
póxniej by³a ju¿ w windzie wraz z brokatow¹, bia³¹ wst¹¿k¹, ta-
nim datapadem i butelk¹ równie taniej, ale za to mocnej whisky
marki Dobolvi.
Wiedzia³a, ¿e jazda nie potrwa d³ugo, zatem nie traci³a cza-
su. Pola³a alkoholem ko³nierz nieco nieSwie¿ej, ale jeszcze ele-
ganckiej sukni siêgaj¹cej kostek, wyp³uka³a nim usta, krzywi¹c
siê przy okazji, bo jecha³ samogonem, i to pod³ej jakoSci, i wla³a
291
wiêkszoSæ pozosta³ego p³ynu do ozdobnych skrzynek z kwiata-
mi zdobi¹cych górn¹ czêSæ kabiny. Z ulg¹ wyplu³a alkohol z pow-
rotem do butelki i zajê³a siê wst¹¿k¹. Tradycyjna Slubna kokarda
stosowana na Coruscant by³a kunsztowna i pracoch³onna, istnia-
³a jednak jej uproszczona wersja, która dla niedoSwiadczonego
obserwatora wygl¹da³a nader podobnie. Tote¿ gdy winda stanê³a
i drzwi siê otworzy³y, wychodz¹c na dach Shada gotowa by³a do
przedstawienia.
Z butelk¹ w jednej, a datapadem w drugiej d³oni wysz³a i ro-
zejrza³a siê, jakby nieco nieprzytomna. WSród stolików, krzese³
i dekoracyjnych krzewów nie dostrzeg³a nikogo. Ale z tego, co za-
uwa¿y³a, ochrona osobista Organy Solo mia³a niezwyk³y talent do
wtapiania siê w otoczenie. Ujê³a silniej butelkê i ruszy³a chwiej-
nym krokiem na skraj dachu otoczony ozdobnym, lecz solidnym
ogrodzeniem siêgaj¹cym prawie do brody i umocowanym do so-
lidnej podstawy na wysokoSci kolan.
Jak tam se chcesz, Ravis wymamrota³a pod nosem z pi-
jackim uporem i upuSci³a butelkê i datapad na dach. Nie chcesz?
To nie i pies z tob¹ tañcowa³. Pewnie, ¿e se moge iSæ, jak chcesz to
wszystko moge& iSæ z twego ¿ycia te¿ moge& na zawsze moge&
Chlipnê³a i przytuli³a siê do a¿urowego p³otu, przekrêcaj¹c
g³owê w ten sposób, by rzuciæ okiem w dó³. GdzieS z ty³u da³ siê
s³yszeæ Slad dxwiêku i nic. A wiêc musi siê bardziej postaraæ, za-
nim ich sprowokuje. Proszê bardzo&
PuSci³a ogrodzenie, szlochaj¹c cicho, podnios³a datapad i sta-
rannie ustawi³a go na najbli¿szym krzeSle tak, by by³ z daleka wi-
doczny. Potem nieco niewprawnie odczepi³a z w³osów wst¹¿kê,
uca³owa³a teatralnie i umieSci³a przed datapadem. Przygl¹da³a siê
obu przez chwilê, poprawi³a wst¹¿kê i wziê³a g³êboki oddech.
Unosz¹c g³owê, podesz³a do ogrodzenia, z³apa³a za nie i wesz³a na
podstawê, po czym przerzuci³a jedn¹ nogê przez p³ot.
Albo raczej spróbowa³a przerzuciæ, gdy¿ unosz¹c j¹, us³ysza³a
kolejny Slad dxwiêku i nagle za szeroki pas z³apa³a j¹ niewielka,
ale silna d³oñ, zmuszaj¹c do opuszczenia nogi, jeSli chcia³a utrzy-
maæ równowagê.
Nie rób tego odezwa³ siê z ty³u powa¿ny, nieco miaukli-
wy g³os.
Puszczaj! za¿¹da³a p³aczliwie, uwalniaj¹c lew¹ rêkê i oga-
niaj¹c siê na oSlep. PuSæ miê. Jak go nie obchodze, to nie. Nie
chce mie ju¿, to nie& Puszczaj, mówie!
292
To nie jest sposób miauknê³o z ty³u, a trzymaj¹ca j¹ d³oñ
ci¹gnê³a ³agodnie, lecz mocno. Chodx do Srodka, porozmawiamy.
Skoñczy³am z rozmawianiem wymamrota³a, odwracaj¹c
siê nieco i spogl¹daj¹c w dó³, a przy okazji upewniaj¹c siê, ¿e No-
ghri mia³ okazjê wyraxnie poczuæ jej oddech. Prosze, puSæ mie&
Poniewa¿ dach by³ pusty, nie licz¹c ich dwojga, z³apa³a drug¹
rêk¹ za ogrodzenie i zaczê³a siê podci¹gaæ.
Puszczaj, mówie!
Nie! Noghri poci¹gn¹³ j¹ w dó³ z si³¹, o któr¹ by go nie
podejrzewa³a, wiêc przez sekundê utrzymywa³a siê na wczepio-
nych w metal palcach, a potem bez ¿adnego ostrze¿enia puSci³a
p³ot, obracaj¹c siê równoczeSnie, i pad³a prosto na niego.
Musia³a przyznaæ, ¿e by³ szybki zanim skoñczy³a obrót, zd¹-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rzÄ…dzÄ…, sÅ‚abych rzuca siÄ™ na pożarcie, ci poÅ›redni gdzieÅ› tam przemykajÄ… niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates