[ Pobierz całość w formacie PDF ]

holu Alinę. U jej stóp stał niewielki, mocno sfatygowany kuferek. Dziewczyna miała na
sobie tę samą prostą bawiełnianą sukienkę i skromniutki czepeczek, w których widział ją w
domu Olive. Gdy wysiadł z powozu i ujął jej rękę, spostrzegł, że płakała. Wiedział, że
pożegnała się niedawno z matką, więc nie zadawał zbędnych pytań.
 Muszę panią pochwalić. Nie znam kobiety równie punktualnej. Cieszę się, że nie kazała
mi pani czekać, bo mamy dużo do załatwienia.
Obdarzyła go wymuszonym uśmiechem. Zapłacił za mieszkanie i pomógł jej wsiąść do
powozu.
 Czy z pani matką wszystko w porządku?
 spytał, gdy konie ruszyły.
 Tak... dziękuję panu  odparła Arina.
 Chirurg był bardzo zadowolony, że przybyła do niego tak... szybko. Obawiał się, iż... w
przeciwnym razie mogłoby być... za pózno.
Przy ostatnich słowach głos jej zadrżał i markiz widział, jak stara się zachować spokój i
opanowanie.
 Proszę nie zapomnieć podać mi adresu chirurga, aby mój sekretarz mógł wysłać resztę
pieniędzy.
 Już go panu zapisałam.
 Widzę, że jest pani równie skrupulatna jak ja  rzekł markiz.  Bardzo denerwują
mnie ludzie, którzy zapominają, są niedbali i niestaranni.
 Mam nadzieję, że nigdy nie ujawnię żadnej z tych... wad... kiedy będę z... panem.
Markiz odwrócił głowę i uśmiechnął się do niej. Choć niemodna sukienka dziewczyny
uszyta była z najtańszego materiału, Arina wyglądała wyjątkowo porządnie i schludnie.
Dostrzegł też znowu jej szczególny wiośniany wygląd.
Dziewczyna była nieprawdopodobnie szczupła. Gdy patrzyła przed siebie zainteresowana
tym, dokąd jadą, przyglądał się swobodnie ostrości jej podbródka i zapadniętym
policzkom. Pomyślał, że dobre odżywianie pozwoli jej szybko nabrać zdrowego wyglądu,
choć obawy wywołane stanem matki przedłużą z pewnością ten proces.
 Dokąd jedziemy?  spytała, gdy ruszyli w stronę bardziej uczęszczanych ulic.
 Kupić dla pani wyprawę  odparł markiz.
 Ale wie pan o tym, że ja nie... nie mam pojęcia, co powinnam... wybrać, ani co będzie
właściwe
dla mnie. Zawsze mieszkałyśmy z mamą na prowincji  dodała po chwili  i jestem
właściwie  wiejską prostaczką".
 Kiedy zaopatrzymy panią we wszystko co trzeba, będzie to ostatnia rzecz, jaka na pani
widok mogłaby przyjść komukolwiek do głowy  uspokoił ją markiz.  Proszę to mnie
zostawić.
 Nadal czuję się bardzo... zakłopotana, że pan nie tylko będzie... wybierał mi
odpowiednie rzeczy, ale także... płacił za nie.
 Mówi pani teraz jak prawdziwa, skromna młoda dama  zauważył.  Nie jak aktorka,
która rozporządza wielkim wynagrodzeniem i wyjątkowymi benefisami w teatrze na
Haymarket czy też w Drury Lane.
Zmiech Ariny miał bardzo miłe brzmienie.
 Chyba nie oczekuje pan ode mnie, bym pretendowała do czegokolwiek tak ważnego,
ani też do któregoś z tych teatrów.
 Teatr, w którym będzie się pani pokazywać, jest znacznie bardziej imponujący, a ja
podczas podróży morskiej będę miał mnóstwo czasu, żeby opowiedzieć pani o wszystkim.
 Więc podróż do Szkocji będziemy odbywać morzem?  dziewczynie najwyrazniej
zaparło dech z wrażenia.
 Boi się pani?
 Chyba nie. Ale byłoby dla mnie krępujące, gdybym dostała choroby morskiej,
zwłaszcza w pana obecności.
 Dlaczego zwłaszcza przy mnie?  spytał markiz.
 Bo pan jest taki wspaniały. Na pewno nie cierpi pan na tak prozaiczne dolegliwości jak
przeziębienie, choroba morska czy świnka.
 Dziękuję  roześmiał się.  To najbardziej naiwny komplement, jaki zdarzyło mi się
usłyszeć.
 Ja tylko powiedziałam, co myślę  tłumaczyła się Arina.  Mam nadzieję, że to nie
było... niegrzeczne.
 Nie tylko nie niegrzeczne, ale wręcz urocze  zapewnił ją.
Dojechali do bocznej uliczki Bond Street i zatrzymali się przed niewielkim sklepem. Nie
był wcale imponujący, jednak dziewczyna zadrżała lekko, a w jej oczach pojawił się
strach.
 Proszę się nie obawiać  powiedział markiz.  Znam dobrze właścicielkę. Jest
gotowa zrobić cuda. Zaopatrzy panią we wszystko, czego sobie pani zażyczy, i to w
najkrótszym czasie.
Dziewczyna nie odpowiedziała, ale gdy pomagał jej wysiąść z powozu, wyczuł drżenie jej
palców.
Niewielki sklep był elegancko urządzony. Kobieta, która do nich wyszła, przywitała
markiza wylewnie.
 To cudowne, że pana widzę, milordzie.
Arina oceniła ją jako bardzo wytworną w eleganckiej szarej sukni i mimo swych co [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates