[ Pobierz całość w formacie PDF ]
działało. Tak było i tego wieczora, dopóki nagle, bez
ostrzeżenia, zza opadającej, spienionej wody nie wyło-
Trzydzieści nocy 115
nił się mężczyzna. Był wysoki, śniady i skrajnie pod-
niecony. Przypominał starożytnego boga płodności,
wyciosanego z pnia drzewa mahoniowego.
Kiedy zaczął się do niej zbliżać, skradając się zwin-
nie jak drapieżnik, Gillian zrozumiała, że nie był to
drewniany posąg bożka lecz mężczyzna. Mężczyzna,
który jej pożądał. Mężczyzna zniewalający i bez wąt-
pienia znajomy.
To było fascynujące.
Niski głos Huntera odbił się silnym echem, jak ryk
władcy dżungli. Gillian nie mogła przez chwilę odróż-
nić fantazji od rzeczywistości. Ostrożnie unosząc
wzrok, dostrzegła w jego oczach błysk pożądania.
Obserwowałem twoją twarz powiedział. By-
łaś na krawędzi orgazmu, który sama wywołałaś.
Nieprawda. Gillian onieśmielał fakt, że tak
łatwo czytał w jej myślach. Mylisz się.
Chcesz to sprawdzić, skarbie? W tym zdaniu nie
było czułości, lecz wezwanie do rywalizacji. Jedno
dotknięcie i znalazłabyś się po tamtej stronie.
Położył rozwartą dłoń na swoim udzie, ponownie
przykuwając jej uwagę jawną erekcją. Ten widok,
mieszający się jej z ciągle obecnym wyobrażeniem
wodospadu, wywołał w niej gwałtowne pragnienie
dotyku. Wszędzie.
Myślałam, że chcesz, abym ci grała.
Powiedziałem ci, Gillian: chcę wszystkiego. Sądzę
jednak, że, jak to się przyjęło w cywilizacji, najlepszym
wstępem do uwodzenia jest dobre jedzenie i wino.
Tych już posmakowaliśmy. Następnym miłym kro-
kiem jest muzyka.
Powiedziałeś też, Hunter, że już sam przyjazd na
116 JoAnn Ross
Castle Mountain był akceptacją twoich warunków.
Uwodzenie nie jest konieczne.
Przez chwilę zwlekał z odpowiedzią. Posłał jej za to
jedno tych długich spojrzeń, z których Gillian niczego
nie mogła wyczytać.
Prawdę mówiąc, nie stwierdził w końcu, kiedy
już zaczynała się robić nerwowa. Wstał i wyciągnął do
niej rękę.
Kiedy wychodzili z pokoju, ze splecionymi w uścis-
ku palcami, niemal jak para przyjaciół lub kochanków,
Hunter zastanawiał się, jak zareagowałaby Gillian,
gdyby dowiedziała, że jest pierwszą kobietą, przy
której czuje potrzebę poświęcenia czasu na uwodzenie.
Przede wszystkim jednak, Gillian powinna była się
wycofywać. Kiedy weszli do biblioteki, Hunter uznał,
że jeśli ma jeszcze choć trochę instynktu samozacho-
wawczego, musi czym prędzej salwować się ucieczką.
Tego wieczora ogień rozgorzał na dobre. Za szklaną
ścianą ocean i niebo stopiły się w czarną, atłasową
pościel. Gillian stała w drzwiach i obserwowała, jak
Hunter niedbale przechadza się po pokoju, zapalając
w kandelabrach świece, które rzucały migotliwą, złoci-
stą poświatę na cedrowe ściany.
W blasku świec, Hunter zdawał się wyższy niż
naprawdę, i przywodził Gillian na myśl Bestię z tamtej
baśni z dzieciństwa. Albo może Ducha w Operze,
pomyślała przenosząc wzrok na fortepian.
Coś nie tak z żarówkami?
Tak jest praktycznie. Zdmuchnął długą zapałkę.
Prąd na wyspie często wysiada.
Nie masz generatora?
Oczywiście, mam. Ale czasami wolę świece.
Trzydzieści nocy 117
Znowu ją zadziwił. Gillian nigdy nie posądzałaby
mężczyzny o tak nowoczesnym podejściu do życia
i tak silnie rozwiniętym samczym instynkcie o gus-
towanie w nastrojowym oświetleniu. Czy był po temu
jakiś konkretny powód? Może powinni stąd wyjść,
zanim sprawy posuną się za daleko.
A może wolisz świece, ponieważ ich blask łagodzi
blizny na twojej twarzy zapytała. Ponieważ zarzekał
się, że nigdy jej nie skłamie, czuła, że to ważne, aby
oboje byli wobec siebie szczerzy.
Widziała zaskoczenie na jego obliczu, które szybko
opanował.
Niektóre kobiety uznałyby, że moje rysy pod-
sycają ich namiętność.
Niektóre kobiety powinny nauczyć się patrzeć
trochę głębiej.
Przyznaj, Gillian, czy w duszy nie jesteś przerażo-
na zmianami w moim fizycznym wyglądzie?
Nie.
Nie czujesz obrzydzenia?
W żadnym razie. Nie jestem jakąś kruchą, przesa-
dnie wrażliwą artystką, która musi chodzić otulona
wełnianym szalem, Hunter. Dawałam koncerty chary-
tatywne w najbardziej spustoszonych wojną regio-
nach świata. Fizyczne deformacje nie robią na mnie
wrażenia powiedziała cicho. Chyba, że prowadzą
do deformacji emocjonalnych.
Jednak ciekawi cię... naciskał nadal, szukając
w niej słabych punktów.
Przez chwilę Gillian odczuła pokusę, by skłamać, ale
szczerość zwyciężyła.
Oczywiście. Jestem ciekawa wszystkiego, co
118 JoAnn Ross
z tobą związane. Twojej pracy, tego, co robiłeś od
chwili opuszczenia MIT, jak to się stało, że jesteś tutaj
i żyjesz jako bogacz-eremita...
...jak połowa mnie wyleciała w powietrze.
Wskutek czego masz pokiereszowaną twarz i pro-
tezę dłoni. To niezupełnie połowa ciebie.
Zwięta racja. Uśmiechnął się dziko, napastliwie.
Nie przejmuj się, dziecinko, wszystkie te części,
o które powinnaś się martwić, są na swoim miejscu.
Nie mam pojęcia, dlaczego ja tego wysłuchuję.
Stwierdziła, że taka riposta wystarczy, i przysunęła
stołek od fortepianu. I nie nazywaj mnie dziecinką,,.
Mam na imię Gillian.
Do licha, ależ miała temperament! Hunter wystar-
czająco dobrze znał jej ojca, żeby wiedzieć, iż zapędzo-
ny w kozi róg George wolał wyzwiska i grozby. Jej
matka z kolei bez wahania uciekłaby się do kobiecych
sztuczek, z których korzystała zawsze, gdy pojawiał
się w domu Cassidy ego w Cambridge.
Gillian, w której żyłach płynęła krew obu tych
samolubnych istot, miała zupełnie inną naturę. Po raz
kolejny uzmysłowił sobie, że ta dziewczyna jest tward-
sza niż na to wygląda. Hunter od zawsze lubił kontra-
sty, a im dłużej obserwował Gillian, tym bardziej był
nią zafascynowany.
Jak sobie życzysz. Rozsiadł się na skórzanej
kanapie. Zagraj tę pieśń, którą grałaś na irlandzkim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates