[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wściekła, bo rzucił jej tylko jedno spojrzenie i nic nie powiedział.
Powoli wypuściła z płuc powietrze, starając się w ten sposób odreagować. Dopiero po
chwili uświadomiła sobie, \e odczytała jego myśli w sposób ludzki, a nie herfronicki:
językiem ciał, a nie sondowaniem umysłu.
Znów z przestrachem zdała sobie sprawę z zachodzących w niej zmian. Obok d\ipa Dana
zatrzymał się samochód z dwoma młodymi ludzmi. Jeden z nich wysiadł i ruszył w ich
kierunku. Dan z uśmiechem rzucił mu kluczyki.
Dobra, chłopaki, zostawcie d\ipa w dole rzeki na pierwszym parkingu za kanionem
Santa Elena.
W porządku. Jeden z przybyłych wskoczył do d\ipa. Po chwili oba samochody
zniknęły na szosie.
Dan przyjrzał się dokładnie tratwie, sprawdzając, czy wszystko jest w porządku,
pociągnął za linkę mocującą jedną z lodówek i mruknął z zadowoleniem.
Wsiadaj powiedział do Kendry, ruchem głowy wskazując tratwę.
Przyjrzała się z obawą temu bardzo niepewnemu środkowi lokomocji, który mógł zawieść
na wartko płynącej, pełnej progów rzece.
Gdzie mam usiąść?
Na dziobie. W najwę\szym miejscu.
Zdając się na Dana, przestąpiła podniesioną burtę tratwy i usiadła na przymocowanej
lodówce turystycznej. Tratwę wypełniało du\o ró\nych przedmiotów. Znowu odwołała się do
wspomnień Kendry, \eby móc je nazwać. Cztery wiosła. Dwie lodówki. Trzy kamizelki
ratunkowe w jaskrawo-pomarańczowym kolorze. Pojemnik zawierający śpiwór i karimatę
oraz kilka osobistych drobiazgów. Papier toaletowy, zapałki, mała saperka, osiem litrów
wody pitnej.
Włó\ kamizelkę ratunkową. Dan podał jej kapok, sam sięgnął po drugi. Z ulgą wzięła
kamizelkę i rozplatała troki, ale zaprotestowała gniewnie:
Przestań mi ciągle rozkazywać!
Zaskoczony uniósł wzrok. Jego Kendra nigdy nie robiła mu uwag, nawet spokojnym
tonem. Zaczerwienił się.
Przepraszam. Zamyśliłem się.
Nie miała zamiaru odczytywać jego myśli, by przekonać się, co go zajmowało. Od kiedy
zdała sobie sprawę, \e doświadcza ludzkich emocji, nie ufała własnym reakcjom. Nie
powinna zdradzać przed nim swego stanu ducha, a gdyby próbowała mówić myślami, na
pewno by się o niej wszystkiego dowiedział.
Wsunęła ręce w otwory kamizelki ratunkowej i przyglądając się, jak Dan dopasowuje
swoją, naśladowała jego ruchy, a\ kamizelka wydawała się właściwie zało\ona.
Dan wprawnymi, silnymi ruchami odepchnął tratwę od brzegu, sięgnął po wiosła i
skierował ją w główny, rwący nurt rzeki.
Kendrę opanował głęboki smutek. Ju\ tylko dwa dni spędzi z Danem, a potem opuści go
na zawsze.
W miarę jak zagłębiali się między skaliste ściany kanionu Kolorado, Dana odeszło
napięcie i zmęczenie. Nareszcie, po raz pierwszy od powrotu z zagranicy, wiedział, co ma
robić. Spływ rzeką był czymś rzeczywistym, nad czym mógł zapanować i z czym potrafił
sobie poradzić. Kierował tratwą ze zręcznością wynikającą z długiej praktyki. Starał się nie
zauwa\ać szczupłych, kobiecych pleców zaledwie pół metra przed sobą. Kendra zerknęła
przez ramię z uśmiechem, który wydał się Danowi tak kojący, jak szum płynącej wody.
Czy\ tu nie jest pięknie? Wydawała się zdziwiona, jakby nie spodziewała się, \e ta
wyprawa mo\e okazać się dla niej interesująca i atrakcyjna.
Owszem. '
Wpatrywała się w niego i czuł, jak promienieje sympatią i zrozumieniem.
Powinieneś mieszkać tutaj, a nie w wielkim mieście. W głębi duszy jesteś wiejskim
chłopakiem.
Zmru\ył oczy.
Zdaje mi się, \e zjawiłaś się dopiero parę dni temu. Co, do diabła, mo\esz wiedzieć o
wiejskich chłopakach?
Szkolono nas tak, byśmy mogli funkcjonować w dowolnym miejscu na Ziemi. Potem
dokonano spośród nas wyboru. Mój przydział przewidywał początkowo Stany Zjednoczone, z
czasem zawę\ono go do San Antonio.
Wiosła zawisły w powietrzu.
Chcesz powiedzieć, \e przybyło was tu więcej? Przytaknęła, a wyraz jej twarzy
świadczył, \e wie, jakie będą następne pytania.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates