[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dave, jak daleko od Los Angeles jesteśmy?
- Parę godzin - odparł. - Z pięć.
Przełknęłam z trudem ślinę. Nie mam szans zdążyć na czas. Poczułam, jak łzy
napływają mi do oczu.
- Ingrid... musisz zabrać Julię do Yinelandii.
139
23
Eee... Ingrid? Czy Julia nie powinna już się zjawić? - spytałam, czując, jak
pocę się z nerwów, a sukienka z lnu przykleja mi się do pleców. Siedziałam z
tyłu limuzyny z Froken Killroy, której oczy prawie wwiercały się w moją twarz.
Siedziałyśmy w samochodzie od dwudziestu minut, a ona nawet nie mrugnęła. Nawet
raz.
- Nie martw się, zadzwoni - uspokajała mnie Ingrid, zerkając na swój telefon
komórkowy. Przycisnęła kilka guzików i zorientowałam się, że pisze SMS. Starając
się wyglądać jak najbardziej naturalnie, wyciągnęłam szyję, żeby odczytać
wiadomość, JEST W DRODZE! BDZIE NA MIEJSCU!
Lepiej, żeby była, pomyślałam, kiedy Killroy zmrużyła oczy. Opadłam z powrotem
na siedzenie i wyjrzałam przez okno na znajome ulice L.A. Była prawie trzecia po
południu, a ja nadal grałam księżniczkę. Bardzo nerwową, zżeraną poczuciem winy
księżniczkę, której groził lot samolotem. Za każdym razem, gdy P.B. stawał na
czerwonym świetle, zastanawiałam się, czy nie wyskoczyć i nie ratować życia. Ale
zważywszy na to, że za nami jedzie samochód z ochroną Cariny, to chyba nie jest
najlepszy pomysł.
Tylko pojedz na lotnisko, powiedziała w hotelu Ingrid. Ona spotka się tam z
nami. Po prostu... zaspała.
Powinnam odmówić. To nie było częścią naszej umowy. Powinnam była opuścić hotel
punkt dziesiąta rano. Ale czy mogłam teraz odmówić Ingrid i Carinie? Po tych
wszystkich kłopotach, które spowodowałam? Zgodziłam się więc jak głupia i teraz
jechałam na lotnisko w L.A., gdzie czekał na nas wyczarterowany samolot, który
miał zabrać Carinę na całkiem inny kontynent. Czynnik ryzyka po prostu za bardzo
wzrósł. Jeśli nie zgramy
140
się w czasie, to Fróken Killroy będzie oczekiwała, że wsiądę do samolotu. Jeśli
będę stawiała opór, pewnie wykręci mi rękę i zaciągnie do środka.
- Carino - warknęła - siedz prosto.
Wyprostowałam się i wygładziłam rondo czarnego filcowego kapelusza, do którego
włożenia zmusiła mnie Ingrid. Schowałam pod nim włosy, żeby Carina - gdy
spotkamy się na lotnisku - mogła go włożyć i ukryć fryzurę w kolorze brąz.
Oczywiście, gdy dotknęłam kapelusza, od razu pomyślałam o mamie, która pewnie
teraz potwornie się denerwuje. Na pewno już znalazła list, czekała do wpół do
jedenastej, kiedy jak powiedziałam - miałam się zjawić, a teraz wpadła w
panikę. Pewnie już jest przed ambasadą Vinelandii i wrzeszczy na ochronę.
Już nie żyję.
Limuzyna skręciła w zjazd na lotnisko. Zaczęły mi się pocić dłonie. Cały czas
zerkałam na Ingrid, ale ona mnie ignorowała. Podjechałyśmy pod terminal. Cały
czas rozglądałam się za Cari-ną- za dziewczyną w ciemnych okularach i czapce z
daszkiem. Ale nigdzie jej nie widziałam.
P.B. otworzył mi drzwi. Wysiadłam z samochodu, potknęłam się ze zdenerwowania i
wpadłam prosto w jego ramiona. Dałabym wszystko, żeby teraz być z powrotem w
domu, w Ve-nice, cała i zdrowa, w naszym obskurnym mieszkaniu, z tym workiem
pcheł, moją kotką, i spanikowaną mamą.
Kiedy Fróken Killroy wydawała polecenia bagażowym, Ingrid podeszła do mnie i
wcisnęła mi coś w dłoń. Gdy zobaczyłam vinelandzki paszport, zaschło mi w
ustach. Otworzyłam i ze zdjęcia uśmiechnęła się do mnie Carina.
- Co ja mam z tym zrobić? - syknęłam.
- Daj to pani za kontuarem, a ona da ci bilet. Oddasz wszystko Carinie, gdy się
Strona 55
PDF created with FinePrint pdfFactory Pro trial version http://www.fineprint.com
Brian Kate (Scott Kieran) - Ksiezniczka i zebraczka
tu zjawi - szepnęła.
Rozejrzałam się znowu z nadzieją, że może za pierwszym razem jej nie zauważyłam.
Proszę, niech ona tu będzie. Proszę!
141
Modliłam się w myślach. Przysięgam, że już nigdy w życiu nie zrobię niczego
nieuczciwego.
- Księżniczko! Proszę się nie ociągać! - Fróken Killroy przytrzymała mi otwarte
drzwi.
Odetchnęłam głęboko i weszłam do klimatyzowanego wnętrza terminalu. Kobieta za
kontuarem ledwo mogła wydusić z siebie słowo, gdy wręczała mi bilet. Spojrzałam
na pasek papieru i przysięgam, poczułam się, jakbym usłyszała wyrok śmierci.
W chwili gdy Ingrid odeszła od kontuaru, złapałam ją za rękę i odciągnęłam na
bok.
- Gdzie ona jest? - zapytałam ostro. Ingrid wyrwała rękę.
- Słuchaj, gdy tylko się zjawi, P.B. zatrąbi. Wtedy powiesz, że zostawiłaś coś w
samochodzie, spotkacie się tam i zamienicie ubraniami.
- Dobrze, ale kiedy? - Serce biło mi jak szalone. - Samolot odlatuje za
piętnaście minut.
- Uspokój się - rzuciła Ingrid szorstko. - Jeśli nie zapanujesz nad sobą,
zorientują się, że coś kręcimy.
Spróbowałam się opanować. Naprawdę. Ale reszta grupy już przekraczała linię
wyjścia. Czas uciekał.
- Pobiegnę do łazienki - powiedziała nagle Ingrid, zerkając przez ramię. - Zaraz
wracam.
Zanim zdążyłam otworzyć usta, zniknęła. I wtedy poczułam na ramieniu czyjąś
rękę. Serce prawie wyskoczyło mi z piersi.
- Czas iść, Carino - powiedziała Froken Killroy.
- Nie! Ja... Ingrid jest w toalecie!
-Nie, nieprawda! Jest tam! - stwierdziła Killroy, wskazując na wyjście.
Odwróciłam się. Zobaczyłam Ingrid, jak mija ochronę lotniska, żeby wsiąść do
samolotu. Rzuciła mi przepraszające spojrzenie.
O mój Boże, pomyślałam. Wzrok mi się zamglił. Carina nie przyjdzie, a Ingrid o
tym wie. Wystawiły mnie!
142
Fróken Killroy ciągnęła mnie w stronę wyjścia, a ja prawie się nie opierałam.
Jakbym nagle nie mogła zapanować nad mięśniami. Milion myśli przelatywało mi
przez głowę. Porwano mnie. Zostałam wrobiona. Czy zmuszą mnie do życia cudzym
życiem, udawania kogoś innego? Czy od początku tak wyglądał plan?
- Carino! Co ty robisz? Idz jak człowiek! zbeształa mnie Killroy.
- To... to jest pomyłka! - Usłyszałam własny głos. - Ja nie należę do tego
świata!
- I dlatego zabieramy panią z powrotem do domu, Wasza Wysokość - powiedział
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates