X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wzmocnić straż na tamie.
 Wood uspokoił się, uznając, że rozstawienie nowych wart i wyznaczenie zadań
potrwa kilka minut, w czasie których Czerny i Compaigne powinni dotrzeć do skarpy. Jeżeli
tylko uda im się skok. Chybotliwą platformę dzieliły od ściany urwiska niespełna dwa metry,
ale nie odległość była największą przeszkodą.
Gwizdnął cicho. Compaigne podniósł rękę, potwierdzając, że usłyszał sygnał.
Szykował się do skoku, doskonale zdając sobie sprawę, jak jest ryzykowny. Wreszcie ugiął
nogi, odbił się i przeleciał w powietrzu dwa metry, trafiając na wystający kamień. But
ześlizgnął się po mokrej powierzchni, więc balansując przez sekundę, w podświadomym
odruchu, który miał mu przywrócić równowagę, sięgnął na oślep w bok, chwytając za pień
brzózki. Dzięki mokrej rękawiczce, którą naciągnął na dłoń, aby ochronić się przed zimną
wodą, drzewko nie wyślizgnęło się z jego dłoni. Utrzymywał się tak przez moment, aż udało
mu się przeważyć ciężar ciała i stanąć pewnie na skalnej półce. Odwrócił się i usiadł,
opierając się plecami, gotów pomóc Czernemu, który za sekundę miał powtórzyć jego skok.
 Wood przeniósł wzrok na żołnierzy na tamie. Na szczęście przerwali obchód i
stanęli na wyznaczonych pozycjach. Dwaj szli, aby podjąć wartę w miejscu, z którego
mogliby dojrzeć Compaigne a i Czernego, ale wciąż byli za daleko. Spojrzał w stronę
balkoniku -Czerny skoczył tak, że upadł całym ciałem do przodu, i leżał płasko na skarpie.
 Wood zsunął się o kilka metrów, zaparł stopami o wystające kamienie i opuścił linę,
której koniec schwycił Compaigne. Z wysiłkiem, na jaki stać tylko człowieka znajdującego się
w beznadziejnej sytuacji, wydostał się na górę i usiadł obok  Wooda , ciężko dysząc. Po
chwili to samo zrobił Czerny. Bez słowa, chyłkiem, wycofali się w stronę drogi i pobiegli do
miejsca, gdzie  Wood wynalazł kryjówkę. Zmęczenie przemogło ogromne napięcie i
Compaigne oraz Czerny zapadli w krótki, niespokojny sen.
Gl�bcke zszedł na dół, do długiego korytarza, jasno oświetlonego lampami na
ścianach pod stropem; Jorg spisywał tam zawartość skrzyń, dokładnie numerując wszystkie
urządzenia. Stanął przy nim, przyglądając się bez słowa kolumnom cyfr w notatniku Jorga.
- Mogę panu w czymś pomóc? - Jorg nie podnosił głowy, zajęty obserwowaniem
techników układających metalowe części w skrzyni wyłożonej wiórami.
- Zastanawiam się, czy pan coś słyszał.
- Nie - Jorg wciąż nie podnosił głowy - tutaj pod ziemią niewiele się mówi. A o czym
miałem słyszeć?
Pewność i spokój Jorga zbiły z tropu Gl�bckego.
- Mówię o wybuchach - wyjaśnił, bacznie obserwując reakcję kapitana. - Dwaj ludzie
wylecieli w powietrze na minach.
- Widocznie nie przeczytali ostrzeżenia albo byli pijani. Przeszkadza mi pan, czy ma
pan coś tak ważnego, że uzasadniałoby to przerwanie pakowania  Aparatu ? - Jorg opuścił
notatnik i spojrzał prosto w oczy Gl�bckego.
- Kiedy zakończy pan pakowanie  Aparatu ? - zapytał Gl�bcke po chwili milczenia.
- Jeżeli nie będzie mi pan przeszkadzał to przed świtem.
Gl�bcke odwrócił się bez słowa, słysząc kroki na kamiennych schodach - to Beer
zatrzymał się w oddali, dając znak, że ma coś ważnego do przekazania.
- Co jest?
- Dotarliśmy do trupów - Beer mówił półgłosem, pochylony nad ramieniem
Gl�bckego. - Jeden to nawet żył jeszcze, ale nie zdołaliśmy go uratować, stracił za dużo krwi.
Byli w mundurach pilotów amerykańskich.
- Co z tego?
- Wczoraj w okolicach Arnsdorf spadł amerykański samolot zwiadowczy. To jakieś
dwadzieścia kilometrów stąd. Mogli przedzierać się do rosyjskich linii i nie zauważyli, że
weszli na pole minowe.
- Pozostawili jakieś ślady? Beer pokręcił głową.
- Za mocno pada. Deszcz wszystko zmył. Psy też nie podjęły śladu.
- To skąd wiesz, że szli drogą?
- Nie mogli przejść od jeziora, tam też są miny.
- A awaria?
- Wygląda, że jakiś technik zostawił łom, który zwarł przewody. Może zrobił to
specjalnie. Sprawdzamy, kto ostatnio dokonywał konserwacji. Braliśmy ludzi z Marklissy.
Gl�bcke skinął głową.
Wyjaśnienia Beera brzmiały przekonująco. Nie odkryto niczego, co wskazywałoby, że
w okolicy działała wroga grupa. Straże na tamie niczego nie zauważyły. Być może z
nadejściem dnia uda się odnalezć ślady.
- Beer! - Gl�bcke zatrzymał esesmana, który przebiegł już kilka stopni. Słysząc
wezwanie, posłusznie wrócił.
- Stan gotowości ma trwać. Obstawić dziedziniec. Tam nie tylko mysz nie może
prześlizgnąć się niezauważona. Nawet pająk.
- Tak jest! - zasalutował Beer.
- I zapowiedz, że jeżeli złapię kogokolwiek na przekroczeniu regulaminu warty,
zostanie natychmiast powieszony. Kiedy przyjadą ciężarówki?
- Będą nad ranem.
- Natychmiast zacząć załadunek. Konwój ruszy do F�rstenstein wieczorem.
Przekażcie przez radio otwartym tekstem wiadomość, żeby rozpoczęli przygotowania do
planu  Z .
Spojrzał na zaskoczonego Beera.
- Co cię tak dziwi? Aadnie brzmi, jak  Pers Z . Beer zasalutował i zamierzał odejść.
- Czekaj! - zatrzymał go Gl�bcke. Niespodziewany pomysł przyszedł mu do głowy. -
Wezmiesz kilku żołnierzy ochrony i natychmiast wyjedziesz do F�rstenstein! Masz tam być
przed konwojem i zameldować się u dowódcy zamku. Nie pamiętam, kto to...
- Ale... - Beer był bardzo zaskoczony niespodziewanym rozkazem.
- Na miejscu będziesz nadzorował ukrycie  Aparatu - mówił dalej Gl�bcke. - Nie
wierzę dokumentom. Chcę mieć twoją relację, gdzie ukryto skrzynie i jak je zabezpieczono.
Dopilnujesz, żeby więzniowie, którzy będą przenosić skrzynie, zostali rozstrzelani, a
nadzorujący ich esesmani - natychmiast odesłani, najlepiej do obrony Berlina. Wrócisz po
wykonaniu zadania!
- Tak jest! - Beer wciąż był zdziwiony niespodziewanym rozkazem.
Gl�bcke skinieniem głowy potwierdził, że nie ma więcej rozkazów do przekazania.
Nie potrafił uzmysłowić, dlaczego pomysł odesłania swojego zastępcy nagle uznał za celowy i
ze wszech miar uzasadniony. Odczekał, aż Beer zniknął w głębi korytarza, podszedł do
telefonu wiszącego na ścianie i pokręcił korbką.
- Kto dzisiaj jest dowódcą wart?
Odczekał chwilę, aż operator w centrali sprawdził nazwisko oficera.
- Połączcie mnie z nim.
Znał Obersturmf�hrera Kropatzkiego, młodego chłopaka z Wafen-SS, nadzwyczaj
zdyscyplinowanego i twardego żołnierza. Pomyślał, że dobrze się złożyło, że to ten właśnie
oficer pełni dyżur.
- Mówi Obersturmbannf�hrer Gl�bcke. Od tej chwili nikt, powtarzam, nikt, nie ma
prawa wstępu na dolny dziedziniec. Do odwołania. Osobiście pan za to odpowiada. O
wszelkich próbach wejścia na dziedziniec powiadomić mnie, bez względu na porę.
- Tak jest - usłyszał w słuchawce i odwiesił ją, przekonany, że jego rozkaz będzie
wykonany z nadzwyczajną skrupulatnością.
ROZDZIAA DWUDZIESTY SI�DMY
Cziżykow, który przez ostatnie dni szczególnie często przesiadywał w pokoju łączności
kwatery Zawieniagina, czekając na meldunek  Z-1 , drgnął, gdy radiotelegrafista spojrzał na
niego i szybko powiedział Jest .
Sięgnął po słuchawkę telefonu i kazał połączyć się z generałem, któremu zameldował,
że  Z-1 nadaje. Potem czekał niecierpliwie i gdy tylko szyfrant podał mu kartkę z
odczytanym tekstem, wsunął ją do tekturowej teczki, w której zwykł dostarczać szefowi
najważniejsze meldunki i pognał schodami na górę.
Zawieniagin jadł śniadanie, więc tylko odsunął na bok talerz z jajecznicą, a Cziżykow
starał się ukryć zdumienie na widok liczby jajek, z których zrobiono danie na kiełbasie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.