[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gdy nagle nasz cel poderwał się i jednym susem zniknął za
drzwiami. Drewniana płyta uruchamiana jakąś sprężyną omal nie zabiła, Douga
z okropnym hukiem zamykając się tuż przed jego nosem. Za plecami ktoś wrzasnął
z bólu, Doug strzelił w miejsce, gdzie w przyzwoitych drzwiach znajduje się zamek,
ale w tym lokalu było to błędne podejście. Któryś z chłopaków Sarkissiana wysunął się
przed szefa i zmasakrował taflę zbrojonego drzewa kilkunastosekundową serią
z termita. Doug kopniakiem wyłamał spory otwór i wywrócił się, gdy deski ustąpiły
nazbyt łatwo, a noga ugrzęzła w szparze. Ominąłem go i pierwszy wpadłem
w korytarz, tuż przed zakrętem mignęła mi postać w ciemnym barniturze. Strzeliła na
chybił trafił w nasz koniec korytarza i zniknęła za zakrętem. Zacząłem biec za nim,
minąłem odnogę korytarza, w której ktoś grzebał w szafce, pognałem dalej i nagle
wyciągnąłem się jak długi, gdy podeszwy butów niczym najlepsze łyżwy wystrzeliły
w różne strony świata. Ktoś przeskoczył przeze mnie zahaczając czubkiem buta o lewe
ucho, ktoś zatańczył wirując, ale szybko odzyskał równowagę. Podniosłem się
z kałuży oleju i zacząłem masować stłuczony łokieć. Dalszy pościg nie miał już
w moim przypadku sensu, wytarłem podeszwy o suchy fragment podłogi.
Ruszyłem z powrotem, uprzytamniając sobie potrzebę zamienienia kilku słów z kelnerem,
który słysząc serię z pistoletu maszynowego spokojnie grzebie w szafce. Zerwałem się i
dobiegłem do odnogi najszybciej jak mogłem używając rozbitego kolana. Odnoga była w
rzeczywistości krótkim czterometrowym korytarzykiem z rzędami szaf po obu stronach.
Korytarzyk był pusty. Wrzuciłem biffaxa do kieszeni i szarpnąłem drzwiczki szafki, do której
zaglądał przed chwilą mężczyzna. Na prawej ściance umieszczona była duża solidna
klamka. Zakląłem i szarpnąłem ją, jednocześnie rzucając spojrzenie w prawo. Korytarz
jednak był pusty. Chłopcy Douga wyprowadzali ochronę szefa, Doug z kimś jeszcze gnał za
kelnerem. Pociągnąłem i okręciłem wokół własnej osi szafkę i rzuciłem się po schodach w
dół. Wykluczyłem możliwość zasadzki, zwalniałem minimalnie na zakrętach i nawet nie
sięgnąłem jeszcze po broń. Tym razem mój umysł pracował znakomicie nikt na mnie nie
czekał ani w korytarzu, ani w kilkumiejscowym garażu, którego drzwi właśnie opadały.
Zdążyłem jeszcze przeturlać się pod nimi i usłyszeć warkot potężnego motoru.
Wybiegłem po krótkiej stromej estakadzie na chodnik i wypadłem na jezdnię, ciemnozielony
neymak skręcał w lewo, a jego kierowca był na tyle opanowany, że nie pozwolił sobie na
pisk opon. Dobiegłem do bastaada i włączyłem się do ruchu, a po kilku metrach,
korzystając z niewielkiej luki w strumieniu samochodów, zawróciłem i ruszyłem z
maksymalnym przyspieszeniem za neymakiem. Na dwóch pierwszych
skrzyżowaniach sprzyjało mi szczęście, wykorzystałem zielone światła i moc silnika,
skorzystałem z niewielkiego ruchu i pognałem do przodu. Kilometr dalej zobaczyłem
masywny tył ściganej maszyny i zwolniłem również. W tej samej chwili odezwał się telefon.
Przeczekałem tuzin sygnałów i wyłączyłem go. Neymak godnie wpasowany w łańcuch
innych wozów poruszał się w kierunku kompleksu wypoczynkowego, pozostałości po
olimpiadzie sprzed sześciu lat. Z jednej strony było to dobre pustawe zawsze uliczki nie
narażały na niebezpieczeństwo przypadkowych mieszkańców miasta, z drugiej prawie nie
znałem tego miasteczka, a na jego wyludnionych ciągach komunikacyjnych musiałem zostać
bardzo szybko odkryty. Wyciągnąłem na ekran monitora plan kompleksu i wbijałem go
sobie do głowy kilka minut, aż do chwili kiedy kierowca w białej koszuli wykorzystał
zapalające się czerwone światło i runął do przodu zupełnie bez troski o stan bieżnika.
Wyskoczyłem z szeregu i zademonstrowałem wkurzonym kierowcom, jak powinno się w
filmowy sposób przelatywać skrzyżowanie na czerwonym. Nie było sensu ukrywać się
neymak płynnie wszedł w zakręt, zniknął mi na chwilę z oczu za długim szeregiem
nadmiernie wybujałych krzewów, a gdy zobaczyłem go ponownie, miał już ponad sto
pięćdziesiąt metrów przewagi. Uświadomiłem sobie, że nie tylko ja znam warsztaty, gdzie
za niewielkie pieniądze można bardzo wyraznie uskrzydlić samochodzik. Może nawet
kierowca neymaka znał lepsze warsztaty. Bastaad pędził na pełnych obrotach pustą aleją
centralną, ale blondyn oddalał się wyraznie. Przypomniałem sobie plan miasteczka, ale nie
znalazłem w nim sprzyjających skrótów, gnałem więc, czyhając na błąd ściganego.
Wystukałem telefon do Douga i na jego zimne: Słucham? wrzasnąłem:
Zablokuj miasteczko olimpijskie od południa. Pcham tam twojego szefa całą parą. Tylko
szybko, bo on ma szybką hulajnogę.
Wyłączyłem telefon. Neymak wciąż gnał po prostej, niemal na każdym metrze zyskując kilka
centymetrów, oddalał się stale. Wyszarpnąłem spod siedzenia elephanta i strzeliłem
dwukrotnie, starając się nie trafić w tył ściganego samochodu. Zareagował standardowo
skręcił w pierwszą przecznicę. Zyskałem na ryzykownym zakręcie kilka metrów,
przemknęliśmy obok jakiejś rozpoczętej i nie zakończonej budowy i skierowaliśmy się w
stronę Placu Jedności. Kiedy kontrolowanym poślizgiem wpadłem na jego drobnokostkową
nawierzchnię, neymak właśnie ginął za Pomnikiem. Zahamowałem i odrzuciwszy
elephanta zacisnąłem w garści biffaxa. Neymak mógł szybko wrócić tą samą drogą lub
po okrążeniu Pomnika spróbować uciec drugą
z łączących się z placem dróg. Obie miałem pod kontrolą. Kierowca neymaka nie spieszył
się, być może zrozumiał, że popełnił błąd. Dotknąłem klamki, ale jeszcze nie wysiadłem,
przyjrzałem się tylko Pomnikowi. Rok temu spędziłem przy nim dwie godziny bawiąc się z
Philem. Tworzyła go ścięta piramida z rur, na szczycie piramidy rozsiadł się skopiowany z
Gizy Sfinks, a największą atrakcją tego miejsca były owe rury. Wyglądały jak kilkadziesiąt
skłębionych wyciśniętych jednocześnie zawartości tub z pastą do zębów. Niektóre z nich
przechodziły na wylot piramidy, inne, wyposażone w system pryzmatów demonstrowały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates