[ Pobierz całość w formacie PDF ]
to ci j¹ odstrzel¹; wiêc zachowaj ostro¿noSæ. Przerwa³. Rozpaczliwie po-
trzebowa³ kogoS, z kim móg³by przedyskutowaæ swoje problemy; nie po to,
by zrzuciæ z siebie odpowiedzialnoSæ, lecz by samemu zyskaæ jaSniejszy
pogl¹d na sytuacjê. Brakowa³o mu Forestera.
Powiedzia³ Benedetcie, o czym mySli, ona zaS odpar³a bezzw³ocznie:
Ale¿ oczywiScie, pójdê do osady.
Powinienem by³ o tym wiedzieæ stwierdzi³ bezmySlnie. Nie po-
zwolisz siê oddzieliæ od swego drogocennego wujaszka.
To nie tak powiedzia³a ostro. Do transportowania machiny potrzebni
s¹ wszyscy mê¿czyxni. Ale jaki po¿ytek bêdzie tutaj z Jenny i ze mnie? Zaata-
kowane, mo¿emy tylko uciekaæ, a do obserwacji wystarczy tylko jedna. Czte-
ry osoby Sci¹gn¹ machinê z osady szybciej ni¿ trzy, nawet jeSli jedn¹ z nich
jest kobieta. A je¿eli nieprzyjaciel zaatakuje, Jenny nas ostrze¿e.
OczywiScie, musimy podj¹æ ryzyko powiedzia³ powoli. A im szyb-
ciej ruszymy, tym lepiej.
PrzySlij tu Jenny. Spotkamy siê przy jeziorku.
O Hara pod¹¿y³ do kryjówki i z wdziêcznoSci¹ przyj¹³ kubek gor¹cej
kawy. Pomiêdzy jednym ³ykiem a drugim poSpiesznie przedstawi³ swój plan.
Jenny, nak³ada to na ciebie ogromn¹ odpowiedzialnoSæ. Przepraszam
ciê za to powiedzia³.
Nic siê nie sta³o odpar³a cicho.
Mo¿esz oddaæ dwa strza³y, nie wiêcej. Zostawimy ci dwie naci¹gniête
kusze. JeSli zaczn¹ roboty na moScie, wystrzel dwa be³ty, a potem ruszaj do
osady, najszybciej jak mo¿esz. Przy odrobinie szczêScia strza³y powstrzy-
maj¹ ich na tyle, bySmy zdo³ali wróciæ i stawiæ im opór. I, na rany boskie, nie
strzelaj dwa razy z tego samego miejsca. Wycwanili siê i maj¹ na oku wszyst-
kie nasze ulubione stanowiska. Powiód³ wzrokiem po ma³ej grupce. Ja-
kieS pytania?
Aguillar poruszy³ siê niespokojnie.
Zatem mam wycofaæ siê do osady. Czujê, ¿e jestem wam kul¹ u nogi.
Do tej chwili nie zdzia³a³em nic, absolutnie nic.
Dobry Bo¿e w niebiosach! wykrzykn¹³ O Hara. Jest pan stawk¹ tej
gry, powodem ca³ej historii. JeSli pozwolimy im pana dostaæ, oka¿e siê, ¿e
biliSmy siê o pietruszkê.
Aguillar uSmiechn¹³ siê ³agodnie.
Wie pan równie dobrze jak ja, ¿e nie chodzi tylko o mnie.
Fakt.
Chc¹ dostaæ mnie, lecz równie¿ was nie mog¹ pozostawiæ przy ¿yciu.
Czy¿ doktor Armstrong nie zaakcentowa³ w³aSnie tej kwestii?
Armstrong wyj¹³ fajkê z ust.
132
Mo¿e i tak jest. Ale pañski stan nie zezwala na udzia³ w walce powie-
dzia³ bez ogródek. Poza tym pozostaj¹c tutaj, odwraca pan uwagê O Hary od
jego zadañ. By³oby lepiej, gdyby trzyma³ siê pan z daleka i siedzia³ w osadzie,
gdzie mo¿e pan robiæ rzeczy po¿yteczne, jak na przyk³ad nowe be³ty.
Aguillar pochyli³ g³owê.
Czujê siê s³usznie przywo³any do porz¹dku. Señor O Hara, proszê
o wybaczenie, ¿e sprawiam tyle k³opotów.
Nie ma sprawy powiedzia³ O Hara nieco skrêpowany. ¯al mu by³o
Aguillara. Ten cz³owiek mia³ odwagê, lecz tu sama odwaga nie wystarcza³a
a mo¿e nie by³ to ten w³aSciwy rodzaj odwagi. Rmia³oSæ intelektualna to
piêkna rzecz, ale we w³aSciwym miejscu i czasie.
Droga do osady trwa³a bez ma³a trzy godziny, a powodem wolnego tempa
by³a s³aboSæ Aguillara. O Hara przez ca³y czas gryz³ siê mySl¹ o tym, do czego
mog³o dojSæ przy moScie. Wprawdzie nie s³ysza³ ognia karabinowego, jednak
skoro wiatr wia³ od gór, móg³ go nie us³yszeæ. Potêgowa³o to jego napiêcie.
Na spotkanie wyszed³ im Willis.
Czy Forester i Rohde, no i oczywiScie nasz zacny druh Peabody wyru-
szyli zgodnie z planem? zapyta³ O Hara.
Wyszli, kiedy jeszcze spa³em odpar³ Willis. Spojrza³ ku górom.
Powinni byæ teraz przy kopalni.
Armstrong okr¹¿y³ trebusz, pomrukuj¹c z zadowoleniem.
Powiedzia³bym, ¿e odwali³eS kawa³ dobrej roboty, Willis.
Willis zarumieni³ siê odrobinê.
Zrobi³em, co mog³em. W czasie, jaki mi dano, i z materia³Ã³w, jakimi
dysponowa³em.
Nie rozumiem, jakim cudem ta machina mo¿e dzia³aæ wtr¹ci³ O Hara.
Willis uSmiechn¹³ siê.
Có¿, jest zdemontowana do transportu i le¿y jakby do góry nogami.
Mo¿emy potoczyæ j¹ drog¹ na osi.
MySla³em o wojnie rosyjsko-fiñskiej powiedzia³ Armstrong. Rzecz
trochê spoza mojej dziedziny, wiem, ale Finowie byli w sytuacji niezmiernie
podobnej do naszej. Mieli straszliwe braki w uzbrojeniu, co zmusza³o ich do
korzystania z w³asnej wynalazczoSci. CoS mi siê zdaje, ¿e to w³aSnie oni
wynalexli koktajl Mo³otowa.
O Hara natychmiast pomySla³ o drugiej beczce nafty i poniewieraj¹-
cych siê po ca³ej osadzie butelkach.
Mój Bo¿e, znów trafi³eS w sedno powiedzia³. Pozbierajcie wszyst-
kie butelki, jakie zdo³acie znalexæ.
Ruszy³ ku chacie, w której przechowywano naftê, i us³ysza³ z ty³u wo³a-
nie Willisa.
Jest otwarta, by³em tam rano.
133
Pchn¹³ drzwi i a¿ przystan¹³ na widok skrzyni wódki. Powoli pochyli³
siê i wyj¹³ butelkê. Zwa¿y³ j¹ w d³oni, potem podniós³ pod Swiat³o; przejrzy-
sty p³yn móg³ byæ wod¹, ale wiedzia³, ¿e tak nie jest. To by³a woda letejska,
przynosz¹ca b³ogos³awione zapomnienie, woda, która rozwi¹zywa³a wêz³y
jego duszy. Obliza³ wargi.
Us³ysza³, ¿e ktoS zbli¿a siê do chaty, wiêc szybko odstawi³ butelkê na
pó³kê i ukry³ j¹ za skrzynk¹. Kiedy Benedetta wesz³a do Srodka, pochylony
nad beczk¹ z naft¹ odkrêca³ korek.
Przysz³a ob³adowana pustymi butelkami.
Willis mówi³, ¿e s¹ ci potrzebne. Na co?
Bêdziemy robiæ coS w rodzaju bomb. Potrzebujê trochê kawa³ków
tkaniny na lonty i zatyczki. Rozejrzyj siê za czymS.
Pocz¹³ nape³niaæ butelki, a gdy po chwili Benedetta wróci³a z materia-
³em, pokaza³ jej, jak zatykaæ szyjki, pozostawiaj¹c ³atwy do zapalenia lont.
Gdzie reszta? zapyta³.
Willis mia³ jakiS pomys³ odpar³a. Armstrong i wujek pomagaj¹ mu.
Nape³ni³ nastêpn¹ butelkê.
Czy masz coS przeciwko temu, ¿eby zostawiæ tu wuja samego?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rzÄ…dzÄ…, sÅ‚abych rzuca siÄ™ na pożarcie, ci poÅ›redni gdzieÅ› tam przemykajÄ… niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates