[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kocham. Ja też nie jestem idealna, ale kiedy jesteśmy razem, czuję się...
W oczach Toma pojawił się uśmiech.
- Jak delfin? - spytał pół żartem, pół serio.
Imogen przypomniała sobie delfiny wyskakujące z wody w promieniach słońca.
- Tak, właśnie tak się przy tobie czuję.
Tom ją pocałował, pozbawiając ją tchu. Kiedy odchylił głowę, by złapać powie-
trze, objęła go i oddała mu pocałunek.
Nie miała pojęcia, jak długo się całowali. Gdy w końcu się ocknęli, Tom stał opar-
ty o biurko, ona zaś stała w kleszczach jego nóg. Z westchnieniem oparła głowę na jego
ramieniu, a on głaskał jej plecy.
- Skoro mnie kochasz, dlaczego chciałaś wyjechać? - spytał.
- Bałam się, że jak zostanę, pójdę w końcu na kompromis. Byłeś przekonany, że
nigdy się nie zakochasz. Już widziałam, jak latami żyję nadzieją na cud.
- Tak jak z Andrew?
R
L
T
Przytaknęła skinieniem głowy.
- Powiedziałam sobie, że muszę pogodzić się z faktami. Nie sądziłam, że widząc
cię codziennie, będę do tego zdolna. W Australii byłoby mi łatwiej. I nagle ty stanąłeś
tutaj przed tymi wszystkimi ludzmi i wyznałeś mi miłość. Wciąż nie wierzę, że to się na-
prawdę działo.
- To prawda - rzekł Tom, całując ją. - I musimy teraz spojrzeć tej prawdzie w oczy.
Imogen wtuliła się w niego.
- Bardzo chętnie.
Przytulił policzek do jej włosów.
- Pamiętasz tę ceremonię na mierzei? Jak mogłaby o tym zapomnieć?
- Tamtego dnia po raz pierwszy zrozumiałam, że cię kocham - oznajmiła. - Każde
słowo, które wtedy wypowiedziałam, jest prawdą, a ja, podobnie jak ty, dotrzymuję
obietnic.
- Miło mi to słyszeć - odrzekł Tom. - Czy zalegalizujemy nasz związek i pobierze-
my się jak należy?
Oczy Imogen błyszczały. Uniosła głowę i uśmiechnęła się do Toma.
- Tak, zróbmy to - odparła, a on uśmiechnął się w odpowiedzi.
- A dokąd chciałabyś pojechać w podróż poślubną?
Imogen zaśmiała się, przypominając sobie, że już kiedyś, pewnego deszczowego
styczniowego dnia, zadał jej to samo pytanie.
- Już byliśmy w podróży poślubnej.
- Pojedziemy po raz drugi - oznajmił Tom pracoholik. - Wszystkim się zajmę.
Przypadkiem znam pewne idealne miejsce...
Starzec w bieli czekał na nich na piaszczystej mierzei tak samo jak poprzednio.
Niebo lśniło złotem, które z wolna rozpalało się do czerwoności. Tom wziął Imogen za
rękę i razem ruszyli po piasku.
Pobrali się tydzień wcześniej w małym kościółku na wsi, gdzie Imogen dorastała.
To był tradycyjny ślub i bardzo szczęśliwy dzień, który spędzili z rodziną i przyjaciółmi.
Ta ceremonia była tylko dla nich.
R
L
T
Od ich poprzedniego pobytu na Kokosowej Wyspie minęło pół roku, ale laguna
była piękna jak zawsze. Spędzali czas tak jak wtedy. Wieczorami siadywali na werandzie
i obserwowali nietoperze, które pojawiały się po zachodzie słońca. Wszystko było tak
samo - poza tym, że Tom był teraz mężem Imogen, a nie jej szefem. Imogen nie miała
pojęcia, że takie szczęście jest w ogóle możliwe.
Bardzo przeżywała swój ślub, a jednak czuła, że dopiero ta ceremonia przypieczę-
tuje ich związek. Miała na sobie suknię ślubną, w której szła nawą wiejskiego kościoła,
ale którą wybrała z myślą o tych drugich zaślubinach. Tym razem była na bosaka, a war-
stwy szyfonu kołysały się poruszane morską bryzą. Splotła palce z palcami Toma i stanę-
ła razem z nim w narysowanym na piasku kole.
Tym razem nie było wahania ani skrępowania.
Tym razem to było naprawdę.
Jeżeli stary mężczyzna widział coś dziwnego w tym, że tak szybko odnawiają swo-
ją przysięgę, nie okazał im tego. Podszedł do ceremonii z powagą, a każde jego słowo
odbijało się echem w sercu Imogen.
- Kochajcie się, bądzcie ze sobą szczerzy, znajdujcie w sobie nawzajem pokój -
powiedział na zakończenie. - Znajdujcie w sobie nawzajem radość.
Tom i Imogen uśmiechnęli się.
- Przyrzekamy - powiedzieli jednocześnie i gorąco się pocałowali.
R
L
T
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates