[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spokojnie leczyć rany.
Z uporem trzymała się dawnej rutyny. Chodziła na długie spacery,
utrzymywała pokoje w pedantycznej czystości. I cały czas tęskniła. Za Lukiem,
za Jenny, za swoją sypialnią w jego domu.
124
RS
Ostateczną decyzję o wyjezdzie do Nowej Zelandii odłożyła na potem.
Przyszły pracodawca dał jej sześć tygodni na odpowiedz, więc nie musiała się
spieszyć.
Po kilku dniach, które przetrwała w stanie dziwnej hibernacji, w jej życiu
nastąpił kolejny wstrząs. Niespodziewanie przeżyła szok, jaki trudno nawet
sobie wyobrazić.
Telefon zadzwonił wczesnym wieczorem, gdy siedząc na tarasie, myślała
o tym, że świat wokół jest taki cudny, a ona ma to gdzieś.
W pierwszej chwili w ogóle nie zamierzała odbierać, ale ten, kto dzwonił,
był wyjątkowo natarczywy.
Kelly? Mówi Paul Briard usłyszała głos kolegi. Od razu wyczuła, że
jest strasznie zdenerwowany.
Błagam, nie rozłączaj się. Sprawa jest bardzo poważna. Jesteś nam tu
pilnie potrzebna.
Ale o co chodzi?
O Luca. Rano był na spacerze w lesie koło swojej posiadłości. Pech
chciał, że akurat trwało polowanie. Dostał postrzał w plecy. To był
nieszczęśliwy wypadek, myśliwi strzelali ze śrutu, ale pocisk utkwił w
kręgosłupie. Trzeba go natychmiast operować. Myśliwi wezwali pogotowie,
które przywiozło go do nas.
Właściwie powinna zemdleć, tymczasem w jakiś niewytłumaczalny
sposób zdołała utrzymać nerwy na wodzy i całkowicie odciąć się od emocji.
Zmusiła się, by zapomnieć, że sprawa dotyczy mężczyzny, którego
kochała nad życie.
Jak poważna jest rana?
Mówiłem już, poważna odparł Paul. Ustabilizowaliśmy go,
chwilami odzyskuje przytomność.
125
RS
Wystąpił paraliż?
Jeszcze nie. Jest unieruchomiony, ale wyniki prześwietlenia nie są
dobre. Musi się nim zająć specjalista. Naprawdę nie mamy chwili do stracenia.
W takim razie przetransportujcie go do szpitala, który ma oddział
neurochirurgiczny.
Po pierwsze szpital jest za daleko, po drugie według mnie transport
mógłby mu tylko zaszkodzić. Trzeba będzie operować go na miejscu.
W przychodni! A co z chirurgiem? Macie kogoś?
Podobno jest tu jakiś chirurg na wakacjach. Próbujemy się z nim
skontaktować. Kelly, myślę, że damy radę, jeśli nas wesprzesz.
Już jadę. Nie róbcie niczego beze mnie.
Zaparkowała, gdzie popadło, i pobiegła do budynku. W recepcji czekał
na nią Paul.
Jak sytuacja? rzuciła bez zbędnych wstępów.
Bez zmian. Ale pocisk w każdej chwili może się przesunąć, a wtedy...
wiadomo... Chcesz go najpierw zobaczyć?
Oczywiście, że chcę. Przecież to facet, którego kocham, pomyślała.
Jednak zakochana kobieta musiała ustąpić miejsca kobiecie chirurgowi.
Za chwilę do niego pójdę oświadczyła spokojnie. Jednak najpierw
chcę zobaczyć rentgen i twój raport. Mów, słucham cię!
Pocisk małego kalibru utkwił w jednym z kręgów grzbietowych, na
szczęście nie przebił się do rdzenia kręgowego. Niestety, siedzi między dwoma
kręgami i jeśli się przemieści...
Nastąpi całkowity lub częściowy paraliż ciała dokończyła za niego.
Wzdrygnęła się. Rokowania nie są najlepsze.
A ten chirurg, o którym wspominałeś, już jest?
126
RS
Tak, czeka w moim gabinecie. Nazywa się Albert Delacroix i właśnie...
Paul zawiesił głos przegląda medyczne podręczniki.
W czym się specjalizuje?
Chwilowo w niczym. Dopiero zaczyna specjalizację. Już operował, ale
nigdy samodzielnie.
No a teraz? naciskała. Jest gotów się tego podjąć?
Zauważyła, że Paul starannie dobiera słowa.
Podobnie jak my zdaje sobie sprawę, że natychmiast trzeba coś zrobić.
Dobrze, pokaż mi prześwietlenia, a potem pójdę porozmawiać z tym
Albertem. Czy sala jest już gotowa? No i co z anestezjologiem? Zajmiesz się
tym?
Tak, Kelly. Wszystko jest gotowe. Brakuje nam tylko chirurga.
Jasne. Więc bierzmy się do roboty!
Zauważyła, że Paul dziwnie jej się przygląda. Dopiero po chwili
zrozumiała, dlaczego. Jeszcze nigdy nie widział jej w takiej sytuacji, więc
pewnie jest zdumiony, że potrafi być taka rzeczowa, twarda i zdeterminowana.
A przecież ona właśnie taka jest. A raczej, kiedyś taka była.
Ze zdjęciami w ręce poszła porozmawiać z Albertem, który okazał się
bystrym młodym człowiekiem, ani przesadnie zadufanym w sobie, ani
nadmiernie skromnym.
Szybko doszła z nim do porozumienia co do taktyki, którą przyjmą.
Nigdy nie wyjmowałem kuli z kręgosłupa przyznał szczerze a
wiem, że pacjent jest pani dobrym znajomym. Czy to nie będzie dla pani
problemem? Jeśli trzeba, będę operował, ale uważam, że pani ma o wiele
większe doświadczenie.
Kelly spojrzała na Paula, który w milczeniu przysłuchiwał się ich
rozmowie.
127
RS
Chcę zobaczyć pacjenta oznajmiła. Czy to możliwe, doktorze?
Tak. Jest właśnie znieczulany, ale powinien jeszcze panią rozpoznać.
Dobrze. Panowie, możecie już się myć.
Kiedy wchodziła do sali, w której leżał Luc, była opanowanym, odciętym
od wszelkich emocji chirurgiem. Wystarczyło jednak, że spojrzała na jego
bladą i ściągniętą bólem twarz, a spokój minął.
Luc? szepnęła drżącym głosem. Słyszysz mnie? To ja...
Wolno uniósł powieki i uśmiechnął się kącikiem ust.
Kelly? Dasz radę...
Mówił tak cicho, że ledwie go usłyszała. Siedziała przy nim jeszcze
chwilę, załamana, zgarbiona, chyłkiem ocierając łzy. Zaraz jednak wstała i
wyprostowała plecy.
Spróbuję wyjąć kulę. Albercie, będzie mi pan asystował. Paul, do ciebie
należy anestezja. Rozumiem, że mamy tu instrumentariuszkę? Tak?
Doskonale. Zaczynamy za piętnaście minut.
Delikatnie rozcinała kolejne warstwy tkanki. A więc niczego nie
zapomniała! Rękę ma pewną jak zawsze! Nerwy trzyma na wodzy. Prawdę
mówiąc, działała jak sprawna maszyna, która nigdy nie popełnia błędów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates