[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czaiły się pod powiekami!, przesłoniły jej wzrok.
- Wszystko będzie dobrze - zapewnił z przekonaniem Jed,
najwyrazniej zle odczytując, co skłoniło ją do płaczu. - Jestem pewien, że
rozmowa z twoją matką wszystko zmieni. Chociaż... tak się
zastanawiałem... Skoro nie należę do rodziny - jak oboje wiemy, jestem
osobą całkowicie obcą - czy nie byłoby lepiej, gdybym dołączył do was
trochę pózniej?
Zmusiła się, by rzucić mu pokrzepiający uśmiech.
- Oczywiście - skinęła głową. - Wyjaśnię wszystkim, że piszesz. Z
pewnością to zrozumieją. - Co zresztą mogło być prawdą; była pewna, że
po południu Jed znowu pracował nad książką. - Sądzę, że czas, abym się
przebrała - dorzuciła stanowczo, próbując powstrzymać łzy. - Inaczej moja
rodzina wyśle kogoś na poszukiwania. Za pózno! - skrzywiła się, słysząc
ciche pukanie do drzwi.
Chwilę pózniej do środka wszedł ojciec.
118
R S
- Otworzyliśmy szampana na dole, może przyłączycie się do nas? -
rzucił lekko, choć namysł w jego przymrużonych oczach zdradził Meg, że
wychwycił napięcie pomiędzy nią a Jedem.
- Nie zdążyłam się przebrać.
- Och, nie martwiłbym się tym - rzucił lekceważąco. - To tylko
zimna kolacja i wydaje mi się, że wszyscy postanowili zostać w tym, w
czym są.
Otworzyła szeroko oczy: kolejna zmiana. W tej rodzinie zawsze
przebierano się do kolacji.
- Wydaje mi się, że Jed wolałby zostać na górze i zająć się pisaniem.
- O nie, nie. Nie ma mowy. - Ojciec zmarszczył brwi. - Nie ma
mowy.
Spojrzał uważnie na młodego człowieka. Nie miała pojęcia, co sobie
bez slow powiedzieli, wiedziała tylko, że to zrobili.
Jed wzruszył ramionami i oznajmił, że zmienił zdanie, że wiadomość
o szampanie jest bardzo zachęcająca.
- Ale...
- Daj mu spokój, Meg. Każdy ma prawo zmienić zdanie, kiedy
podają szampana - zażartował ojciec.
Tyle że wszyscy wiedzieli, że nie z tego powodu Jed zmienił zdanie.
Jed ujął Meg pod ramię i ścisnął je lekko, gdy wchodzili za jej ojcem
do salonu, gdzie siedziała reszta rodziny. Podążył za nią przez pokój, gdy
zdecydowała się zająć krzesło ustawione nieco na uboczu. Stanął za jej
krzesłem, gdy David wręczył im obojgu po kieliszku szampana.
- Chodz tu, Meg - zachęciła ją matka, poklepując miejsce obok siebie
na kanapie. Drugą kanapę zajęli Sonia i Jeremy. - Przede wszystkim -
Lydia uśmiechnęła się niepewnie - chciałabym wypić za zdrowie mojego
119
R S
cudownego męża Davida, który jest o wiele mądrzejszy i odważniejszy ode
mnie. I któremu zawdzięczamy, że razem spędzamy te cudowne święta.
Dziękuję, Davidzie.
Podniosła kieliszek do ust i wypiła trochę, reszta rodziny poszła za
jej przykładem ze słowami  zdrowie taty" lub  Davida".
- I za zdrowie moich pięknych córek - ciągnęła Lydia ze
wzruszeniem. - Mojej uroczej Soni, takiej pięknej i zdolnej. I Meg...
Jed wstrzymał oddech, czekając, co będzie miała do powiedzenia na
temat drugiej córki. W jego oczach Meg była tą piękniejszą z blizniaczek,
jej wewnętrzne piękno sprawiało, że po prostu jaśniała. Nadal jednak nie
wiedział, czy Lydia była w stanie to zobaczyć.
- Mojej ślicznej, ślicznej Meg. - Lydia zwróciła się do córki, oczy
lśniły jej ze wzruszenia. - Taka jestem z ciebie dumna - ciągnęła
schrypniętym głosem. - Jesteś piękna, ciepła, pełna miłości, jesteś
cudowną matką dla Scotta, taką matką, jaką powinnam być dla moich
córek, a nigdy nie mogłam. Za moje wspaniałe córki. Wzniosła toast,
mężczyzni poszli za jej przykładem.
Jed poczuł lekkie rozluznienie w mięśniach ramion. Nie wiedział, co
teraz nastąpi, ale był pewien, że nie będzie to nic, co mogłoby zranić Meg.
- Chciałabym wznieść jeszcze jeden toast - ciągnęła drżącym głosem
Lydia. Wyciągnęła rękę i mocno zacisnęła ją na dłoni Davida, stojącego u
jej boku.
- David i ja długo rozmawialiśmy i postanowiliśmy powiedzieć wam
wszystko o...
- W porządku, Lydio, ja to powiem - wtrącił David.
- Wznoszę toast za naszego ukochanego i niezapomnianego syna,
Jamesa Davida.
120
R S
Jed poczuł, że Meg drgnęła z zaskoczenia, szybkie zerknięcie na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates