[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zrobiła swoje. Ale wolę Olek.
Janek oddałem uścisk. Ale wolę Cyna.
Wiem. Idziesz jeść?
Nie teraz, mam sprawę do kierownika wyjaśniłem.
Nie daj się namówić do współpracy doradził życzliwie na odchodnym. Konfidenci
Kierola mają tu trudne życie.
Drzwi pracowni uchyliły się gwałtownie.
O, przepraszam spłoszyła się czerwonowłosa sprzątaczka z wiaderkiem w ręku i suchą
szmatą pod pachą. Myślałam, że nieczynne, a pan tutaj. Posprzątać chciałam. Stuknęła
łokciem w kieszeń kwiecistego fartucha, z której to wystawała szyjka plastykowej butelki płynu
czyszczącego. Właśnie kupili porządny Wypróbować się należy.
Stała niewzruszenie, jakby chciała wymusić na nauczycielu wyjście do domu.
Tak, tak, należy się. Mhm... mruknął uprzejmie pan Krzywka, nie odrywając wzroku od
wypełnionych odczynnikami fiolek i słoiczków. Ja też mam właśnie kupione
181
poślinionym palcem przewrócił stronę w cienkiej książeczce o zniszczonej żółtej okładce.
Głodny pan nie jest? zagaiła sprzątaczka, wchodząc do klasy W domu obiad pewnie
czeka, żona nagotowała.
Nie nagotowała odparł lekko nieobecnym głosem.
Nie nagotowała? Niegospodarna jakaś, za przeproszeniem pana profesora.
Raczej nieżyjąca sprostował z roztargnieniem. -1 Taa, oczywiście testów paskowych nie
mieli. Jedz pan do Wrocławia, mówią. Już im pojechałem.
Co pan mówi? kobieta przeżegnała się, przewracając oczyma. Ja nie wiedziałam, nowa tu
jestem, od dzisiaj mówiąc, rozglądała się dokoła. Dostrzegła tłustą muchę siedzącą na ławce.
Opaskach?
O żonie nieboszczce pacnęła zaskoczoną muchę szmatą. Trup na miejscu zaśmiała się
jędzowato.
Chemik odwrócił się, zdjął okulary i zamrugał ze zdumioną miną.
Bardzo proszę z większym szacunkiem powiedział gniewnie. Trup, też mi coś!
Co pan mówi? kobieta znów się przeżegnała. O musze z szacunkiem?
O żonie, przecież ciągle mi pani... przerwał. Jak nazwisko szanownej pani?
Bumbulowa jestem po mężu postawiła wiadro i otarła czoło rogiem szmaty Janina
Bumbul. A za panny Pchła.
182
To są takie nazwi- ^/ ska? nauczyciel wrócił do czytania podręcznika dla toksykologów.
Ano, jak pan widzi zgodziła się sprzątaczka. Za Bumbula wyszłam, to i mam za swoje.
Skaranie boskie z tym dziadem. Panisko takie, bo maturę zaocznie zrobił uczony wielki. Wie pan
profesor, co ten magister mi dzisiaj powiedział przy śniadaniu? %7łebym se włożyła kanapki z
salcesonem prosto w...
Pani Bumbulowa chemik podniósł rękę. Mnie to absolutnie nie interesuje. Rozumiemy
się?
Eee...
A poza tym próbka próbce nierówna stwierdził, wprawiając słuchaczkę w osłupienie.
Można by zrobić identyfikację chromatografem albo, dajmy na to, badania kolorymetryczne.
Uwierzy pani, pani Bumbulowa? Choć najlepsze byłoby wejść w enzymy, o radioimmunologii nie
wspominając. Ale niech pani zrobi radioimmunologię w szkole. Wykluczone, droga pani.
183
To ja oblecę ścierą parapety na korytarzu i przyjdę. Za godzinę najpózniej zagroziła
sprzątaczka, po czym wyszła, cicho zamykając drzwi.
Zapukałem w matową szybę czubkiem palca. %7ładnej reakcji. Zapukałem nieco głośniej i
zobaczyłem gwałtownie rosnący ruchomy cień. Ktoś od wewnątrz nacisnął klamkę.
Serdecznie zapraszam szanowną dyrekcję... powitał mnie szeroki uśmiech korpulentnego
kierownika. Ty nie jesteś szanowną dyrekcją stwierdził zmieszany
Jeszcze nie jestem, ale nigdy nie wiadomo odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
W jakiejś pilnej sprawie? Podciągnąwszy mankiet koszuli, spojrzał na zegarek.
Aadny zegarek.
Wiem. Coś nagłego? Wskazał wnętrze gabinetu. Potraktowałem to jako zaproszenie.
Po tarczę przyszedłem, bo rano z tego pośpiechu po prostu... mówiłem, wchodząc. Po
prostu... powtórzyłem zdumiony O kurde mole!
Gabinet błyszczał, a raczej lśnił czystością i porządkiem. Intrygował bukietami kwiatów w trzech
kryształowych wazonach. Mamił bielą serwetek. Czarował smukłością kolorowych świec. Powalał
na kolana zapachem świeżo zmielonej kawy, cieplutkich ciasteczek i czekolady I, co najgorsze,
wprowadzał niepotrzebny mętlik w pełne ujarzmionego nieładu męskie życie.
Coś się nie zgadza? usiadł przy biurku.
184
Nic się nie zgadza, panie kierowniku.
Nie rozumiem, robaczku mężczyzna przetarł okulary, po czym wyjął z szuflady fajkę,
powąchał cybuch i schował fajkę z powrotem. Miałem pewność, że nawet nie wiedział,
co zrobił.
Podziwiam gabinet odparłem. Tak tu ładnie i nie śmierdzi jak... chciałem powiedzieć,
że nie śmierdzi jak wczoraj, ale mina pana Kierola spowodowała zmianę frontu. Ze szczerości
uciekłem w dyplomację. Nie śmierdzi jak u innych kierowników internatów w tym mieście.
Chyba że tak mankiet powędrował w górę. Dochodziła trzynasta trzydzieści.
Nagadaliśmy się i wystarczy
A co z tarczą?
Oddałem wszystkie pani Broni Dederko, bo i tak wolicie ją ode mnie. Mam na myśli pannę
Bronkę. Drzwi obok wstał, sygnalizując, bym sobie poszedł. Wówczas mi się przypomniało.
Mam małą prośbę.
Dobrze, ale jutro, robaczku.
Koniecznie dzisiaj, proszę pana. Chcę zadzwonić do domu usiadłem w fotelu przy ławie.
To dzwoń kierownik był coraz bardziej rozkojarzo-ny. Czy ja ci zabraniam?
Naprawdę mogę? Chwyciłem słuchawkę telefonu stojącego na brzegu ławy.
Niemalże mi ją wyrwał.
Chyba nie masz zamiaru siedzieć tu i ględzić z mamusią?
Przecież pan pozwolił stropiłem się.
185
Idz na miasto i dzwoń z budki powiedział, mocno zaciskając szczęki.
To wolno wychodzić? podniosłem się z bijącym sercem.
Mówiłem, że to nie więzienie, robaczku. Chyba nie masz jeszcze stu na minusie? To by sprawę
komplikowało... wsadził głowę w firankę, usiłując wypatrzyć coś za szybą. Chyba mu się udało,
bo drżącymi palcami poprawił krawat i niemal wyniósł mnie za drzwi. Zgłoś wyjście
wychowawcy Nie dłużej niż na godzinę i wróć przed siedemnastą na naukę własną. Wiem, że nie
macie nic zadane, nie obchodzi mnie to. Trzeba czytać regulamin. Do widzenia! zakończył
wywód, zamykając mi drzwi przed nosem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates