[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pasujące do nich buty stały na podłodze, a torebki na półce. W komodzie leżała piękna,
jedwabna bielizna.
Idąc pod prysznic, myślała, że nie powinna przyjmować tych rzeczy. Mimo że stała się
prawną właścicielką fortuny Jordanów, nie miała do niej moralnego prawa. Ale widok
czerwonej koszuli nocnej przełamał jej opory. Nigdy przedtem nie spała w jedwabiach.
- Szkoda, że się nie wsłuchiwałam w moje lepsze ja! - westchnęła głośno, kierując
auto w stronę Legendy. Gdyby bowiem dochowała wierności swym zasadom, nigdy by nie
doszło do tej okropnej sceny w mieszkaniu Tarika.
Pan Fowler uprzedził ochronę o jej wizycie, więc bez problemu wjechała na samą górę.
Naciskając dzwonek, uświadomiła sobie nagle, że nie musi tego robić. Mieszkanie należało
do niej, a poza tym Jordana i tak z pewnością nie było w domu. Wbrew temu, co twierdził
Fowler, Kady nadal uważała Tarika za kobieciarza.
Otworzyła drzwi kluczem i rozejrzała się po apartamencie, który od razu się jej nie
spodobał. Dominował w nim chrom, skóra, szkło oraz imitacja wschodniej porcelany.
- Czyżby Tarik Jordan miał tak kiepski gust? - przemknęło jej przez głowę.
Może nie znała się dobrze na dekoracji wnętrz, ale z pewnością wiedziała, jak urządzić
kuchnię. A kuchnia Jordana okazała się zupełnie niefunkcjonalna. Kady od razu zaczęła sobie
wyobrażać, jak okropnie będą wyglądały czarne, szklane powierzchnie blatów po
przygotowaniu choćby jednego posiłku.
W sypialni - podobnie jak w całej reszcie mieszkania - przeważała bordowo-czarna
tonacja. Kady nie miała żadnych wątpliwości co do tego, że pod kapą w kolorze czerwonego
wina kryją się ciemnografitowe prześcieradła.
Gdy pchnęła drzwi do łazienki, jej oczom ukazały się całe połacie czarnego marmuru,
uchwyty z brązu oraz kryształowe lustra.
Dopiero po dłuższej chwili zauważyła z przerażeniem, że pod prysznicem stoi Tarik
Jordan z ręcznikiem w dłoni, patrząc na nią z niedowierzaniem.
118
Kady nie mogła oderwać od niego oczu. Tarik był szczupły, ale doskonale umięśniony,
nie tak pulchny jak Cole czy chudy jak Gregory. Naprawdę robił wrażenie.
Dostrzegłszy pożądanie w jego oczach, poczuła, że ma gęsią skórkę.
- Chce się pani do mnie przyłączyć? - zapytał swoim charakterystycznym niskim,
lekko chrapliwym głosem.
Dziewczyna natychmiast odwróciła się na pięcie i uciekła. A gdy już znalazła się w
salonie, potrzebowała dużo czasu, żeby dojść do siebie. Opanuj się - powtarzała sobie w
duchu. - Masz do czynienia z rekinem, więc nie pozwól się połknąć. I pamiętaj, że jesteś
multimilionerką.
Tarik wrócił do pokoju w czarnym, niedbałym, lecz z pewnością kosztownym stroju i tak
bardzo przypominał Kady mężczyznę z jej snów, że dziewczyna znów poczuła dziwną
miękkość w kolanach.
- Czego pani sobie właściwie życzy? - spytał, nalewając sobie drinka.
- Potrzebuję pańskiej pomocy.
- Doprawdy? A na cóż mógłbym się przydać tak bogatej kobiecie jak pani? Może
sobie pani przecież kupić wszystko, czego pani zapragnie. Fowler jeszcze pani tego nie
mówił? - Otaksował ją wzrokiem. - Piękna garsonka. Nie traciła pani czasu. Wydawanie
pieniędzy, na które pracowała moja rodzina, to całkiem miłe zajęcie, prawda?
Kady stłumiła nagłe poczucie winy. Wyprostowawszy plecy, popatrzyła Tarikowi prosto
w oczy.
- Nie przyszłam tutaj po to, żeby pan mnie obrażał.
- W takim razie proszę wyjść. Co ja gadam? - mruknął, uderzając się lekko pięścią w
czoło. - Przecież wszystko należy do pani, to mieszkanie również.
Kady za wszelką ceną pragnęła uniknąć kłótni z Jordanem.
- Mam dla pana propozycję. Chcę zawrzeć układ. - Zerknęła na trzymaną przez niego
szklankę. - Czy ja również mogę się napić? - spytała.
- Proszę się poczęstować. Przecież to pani trunki.
- Jest pan wyjątkowo nieuprzejmy - odparła, nalewając sobie dżin z tonikiem.
- Dlaczego po prostu pani nie powie, po co tu przyszła? Skończmy z tym wreszcie!
Chyba że chce mnie pani wyrzucić na ulicę...
- Proszę się natychmiast uspokoić! - krzyknęła. - Oddam panu cały majątek, jeśli
tylko zrobi pan to, o co poproszę.
Przez chwilę nie odrywał od niej wzroku.
- To zapewne trudny warunek, prawda? - Znów nalał do szklanki odrobinę whisky. -
Byłem bardzo ciekaw tej nieznajomej z Teksasu, która kiedyś odbierze mi fortunę Jordanów.
Gdy popatrzyła na niego nic nie rozumiejącym wzrokiem, uśmiechnął się filuternie.
- Wiedziałem o pani całe życie. Tak samo jak mój ojciec i dziad. Wszyscy zdawali
sobie sprawę, że pieniądze i spółki będą stanowić ich własność, dopóki w małym szpitaliku w
Ohio nie narodzi się Elisabeth Kady Long. Czego więc pani ode mnie oczekuje? Chce pani
dostać jeszcze więcej?
Do głowy cisnęło się jej tysiące myśli. A więc bogaci i potężni Jordanowie przez całe
życie obawiali się jej przybycia. Ciekawe, czy oglądali jej fotografie? Czy dlatego zawsze śnił
się jej Tarik? Czyżby istniała między nimi jakaś więz psychiczna? Testament Ruth posiadał
moc prawną, zanim jeszcze Kady zdążyła poznać Cole'a i jego babkę? Ona po prostu nie
miała o nim pojęcia.
- Proszę mi teraz wyjawić, jaki spisek uknuliście przeciwko mnie. Wolałbym się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates