[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- A ty pojedziesz do Grecji. - Rozebrany do
spodenek kąpielowych, Kay podszedł do steru. - Musimy
odpocząć pełne dwanaście godzin, zanim znowu
zanurkujemy. Teraz trochę przesadziliśmy.
- W porządku. - Kate ściągała piankę. Potrzebowała
tych dwunastu godzin, nie tylko z powodu szkodliwego
działania azotu.
Niewiele rozmawiali w drodze powrotnej. Powinni
być w euforii. Kate wiedziała o tym, jednak jej serce nie
biło już tak mocno jak na widok pierwszej monety.
Doszła do wniosku, że gdyby się dało, cofnęłaby
czas do momentu, gdy złoto było odległym celem, a
poszukiwanie wszystkim, co się dla niej liczyło.
Do końca dnia przenosili znaleziska z Wiru do domu
Kaya, żeby je posegregować i opisać. Kate postanowiła
skontaktować się z Park Service. Tam uzyska najlepszą
poradę, co zrobić ze skarbem. Po zapłaceniu podatku
zbuduje ojcu symboliczny pomnik. Kayowi podaruje to, co
on zechce zatrzymać.
Ich wstępna umowa już straciła dla niej znaczenie.
Jeśli Kay zechce dla siebie połowę znalezisk, dostanie je.
Kate zdała sobie sprawę, że tak naprawdę pragnie
zachować tylko pierwszą miskę, którą znalazła, poczerniałą
srebrną monetę i tę złotą, która doprowadziła ich do
kolejnych pięciu.
- Moglibyśmy zainwestować w małą wannę elek-
trolityczną - rzekł Kay, obracając w dłoniach coś, co
przypuszczalnie było srebrną tabakierką. - Dzięki temu
sami oczyścilibyśmy wiele z tych przedmiotów. -
Podejmując decyzję, odłożył tabakierkę. - Powinniśmy też
222
pomyśleć o wynajęciu większego statku i bardziej
zaawansowanego sprzętu. Najlepiej byłoby nie nurkować
przez kolejne dwa dni i poświęcić ten czas na sprawy
organizacyjne. Minęło już sześć tygodni, a my ledwie
dotknęliśmy powierzchni tego, co znajduje się na dole.
Kate skinęła głową, niezupełnie pewna, dlaczego
zbiera jej się na płacz. Kay miał rację. Pora zrobić krok
naprzód. Tylko jak miała mu wyjaśnić, że nie chce już z
morza niczego więcej, skoro sama sobie nie potrafiła tego
wytłumaczyć. Słońce zachodziło, a ona uważnie
przeglądała listę wydobytych z dna przedmiotów.
- Kay... - Urwała. Nie znajdowała słów, by nazwać
wypełniające ją emocje. Smutek, pustka, pragnienia?
- Co się dzieje?
- Nic. - A jednak wstając, wzięła go za ręce. -
Chodzmy teraz na górę - powiedziała cicho. - Kochaj się ze
mną, zanim słońce zajdzie.
Przez głowę przemknęło mu wiele pytań naraz, ale
uznał, że mogą poczekać. Jej pożądanie obudziło jego
pożądanie. Pragnął dać jej siebie i dostać w zamian coś,
czego nie znajdował nigdzie indziej.
Sypialnię zalewało ciepłe światło zachodzącego
słońca. Niebo z wolna czerwieniało, kiedy Kay położył się
obok Kate. Wyciągnęła ręce i przyciągnęła go bliżej.
Rozchyliła wargi. Nie chcieli się spieszyć. Rozbierali się,
żeby nic ich nie dzieliło. Potem leżeli obok siebie nadzy.
Zetknięci wargami.
Pocałunki - długie i głębokie - zabrały ich oboje
poza granice tego świata i czasu. A tutaj czekały na nich
dziesiątki nowych doznań. I żadnych pytań. Tutaj nie
istniała przeszłość ani jutro, tylko ta chwila. Jej ciało
223
odpływało pod nim, jej spragnione wargi nie przerywały
poszukiwań.
Nikt inny... Nikomu innemu nie udało się zabrać jej
do tej innej rzeczywistości tak łatwo, bez wysiłku. Nikt
dotąd nie sprawił, że była tak świadoma swojego ciała.
Lekki jak muśnięcie piórkiem dotyk Kaya budził w niej
rozkosz nieodpartej mocy.
Ich skóra wciąż pachniała morzem. Rozpływali się
w tej rozkoszy, jakby byli głęboko pod powierzchnią
oceanu i poruszali się wolni od żelaznych praw grawitacji.
Tutaj nie obowiązywały żadne reguły.
Najpierw dłonie Kaya wyzwoliły ich emocje, potem
Kate zrobiła dla niego to samo. Głaskała jego plecy, blisko
łopatek. Z radością odkryła drobną różnicę między dwiema
łopatkami. Jego skóra była gładka, napięta; jego ręce
delikatne, ale dłonie szorstkie. Był szczupły, lecz
pozbawiony miękkości.
Dotykała go bez ustanku, smakowała, chciała go w
siebie wchłonąć. Pragnęła przeżyć wszystko to, czego
dotąd wspólnie doświadczali. Pamiętała, że kochali się już
tutaj, po raz pierwszy. Po raz pierwszy... i po raz ostatni. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates