063. Woods Sherryl Piekniejsze od marzen 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sprawę, że przegrała niebezpieczną ostatnią rundę?
ROZDZIAA ÓSMY
Dobiegała końca trzecia wizyta Franka w szpitalu.
Rehabilitacja przebiegała zgodnie z planem.
- Mogłabyś mi trochę pomóc w kuchni? - spytał Jenny. -
Oczywiście, jeżeli masz czas.
Spojrzała na niego podejrzliwie. Zdumiewające, jak mu
nie dowierzała.
- To znaczy, w czym?
- Wciąż wypadają mi z rąk te małe pojemniczki do
mikrofalówki. No i często moja kolacja ląduje na podłodze.
Starał się, żeby zabrzmiało to naprawdę żałośnie, tak by
nie można było mieć wątpliwości, że jeszcze bez pomocy
umrze z głodu. Najwyższy czas podjąć na tyle radykalne
kroki, by Jenny zaczęła mu ufać poza salą rehabilitacyjną.
Chwilowo nie będzie się jednak zastanawiał nad tym, jak
Jenny zareaguje, kiedy zobaczy, że użył podstępu.
- A mama czy Karyn nie mogą ci pomóc? Może bracia, na
zmianÄ™?
Oczywiście, że wszyscy już mu pomagali, lecz przecież
nie może się przed nią do tego przyznać. Potrzebował jej
towarzystwa. Potrzebował uczucia absolutnej lekkości, jakie
ogarniało go, gdy była przy nim czuła Jenny z całym swoim
optymizmem. Chciał dzielić się z nią tą energią, która się
uruchamiała, kiedy byli razem. A najbardziej tęsknił do chwil,
kiedy samo wejście Jenny do pokoju powodowało, że
odczuwał niecierpliwość, że trawił go żar i krew pulsowała
szybciej.
- Mama przynosi mi różne rzeczy na obiad, ale kładzie je
tak, że potem mam z nimi problem. A nie chcę jej jeszcze
bardziej martwić. Karyn z kolei wyjechała z Bradem. Ale i tak
niespecjalnie dobra z niej kucharka.
- Przecież masz jeszcze pięciu braci.
Frank był jednak przygotowany na tego rodzaju
dociekliwość.
- Tim pracuje wieczorami, a w dzień się uczy. Jared
właśnie zaczął malować dom sąsiadowi. Pozostali pomagają
mi jak mogą, ale chcę być trochę bardziej niezależny. Nie
lubię, kiedy inni czują się tak bardzo zobowiązani. Jeżeli więc
pomogłabyś mi urządzić kuchnię tak, bym mógł łatwiej
używać różnych przedmiotów, to sam zacząłbym sobie radzić.
Za kilka tygodni miałbym już za sobą ten najgorszy okres,
prawda?
Znów stała się podejrzliwa. Wiedział jednak, że
jednocześnie naprawdę nie jest pewna, czy on jada porządne
kolacje.
- Przyjdę dziś wieczorem - powiedziała w końcu. - Około
szóstej.
- Jak ci wygodniej. I wciÄ…gnij to do mojego rachunku za
rehabilitacjÄ™.
- Daj spokój. Nie przesadzaj.
- Ale ja mówię poważnie. Przecież to twój zawód. Nie
chcę cię wykorzystywać. Wiem, jak ci zależy na tym, byśmy
przestrzegali zasad.
Brzmiało to tak honorowo, że Jenny powinna mu
uwierzyć. Mimo to jednak dość długo się nie odzywała, ważąc
każde jego słowo.
- Możemy razem zjeść tę kolację. To mi wystarczy jako
wynagrodzenie - odparła w końcu. Powiedziała to spokojnym
tonem, lecz już czuła podniecenie na myśl o tym, że będą
siedzieli naprzeciw siebie i spożywali posiłek. Nie patrzyła na
Franka.
- No to wspaniale - rzucił z odrobinę za wielkim
entuzjazmem. Musiał więc to skorygować, zwłaszcza że Jenny
spojrzała podejrzliwie. - To znaczy, jeżeli starczy ci czasu.
- Starczy - odparła krótko. - Chcesz, żebym coś kupiła, czy
masz wszystko w domu?
- Uwielbiam niespodzianki - powiedział patrząc na nią tak,
że przeszył ją dreszcz. Ton głosu też miał podejrzanie
uwodzicielski. - NaprawdÄ™ uwielbiam niespodzianki.
- Frank... - upomniała go.
- Tak?
- Nieważne - westchnęła. - Będę o szóstej i przyniosę
zakupy.
- Sięgnij więc do mojej kieszeni i wyciągnij mi, proszę,
portfel. Powinno wystarczyć.
Zrobiła taką minę, jakby jej zaproponował, by poszli się
natychmiast kochać na dole w schowku na bieliznę.
- Dziś ja funduję - rzuciła szybko, cofając się o krok.
- Nie zgadzam się. Jak możesz fundować, jeżeli miałem ci
się zrewanżować tą kolacją. - Spojrzał jej w oczy możliwie
najniewinniej. - Portfel jest w tylnej kieszeni. - I odwrócił się
tyłem do niej.
Jenny zgodziła się, lecz poczuła się jak złodziej
kieszonkowy. Z tym że tylko wytrawny złodziej potrafi
wyciągnąć portfel jednym zręcznym ruchem, nie dotykając
okradanego. Ona tego nie potrafiła, a poza tym kieszeń była
naprawdÄ™ ciasna.
Frank poczuł jej dotyk i serce podskoczyło mu do gardła.
Niezręczny gest był dla niego największą z pieszczot. Poczuł,
że płonie. Drgał w nim każdy nerw. Drżał jeszcze wówczas,
gdy Jenny trzymała już portfel w ręku i wyciągała z niego
dwudziestodolarowy banknot. Jeżeli doznała podobnego
wstrząsu, to starannie to ukrywała, i Frank nie wiedział, kto
wygrał tę zwodniczą potyczkę nerwów.
Kiedy jednak Jenny podniosła wzrok, miał pewność, że to
on zwyciężył. Wsunęła mu portfel z powrotem tak
zamaszyście, że dziwne, iż nie naderwała kieszeni.
- Do zobaczenia o szóstej - rzuciła i wybiegła z sali. Szedł
korytarzem uśmiechając się do siebie. Chciał poszukać Pam.
Wpadał do niej zawsze, by ją trochę rozerwać. Była w swoim
pokoju, miała nastawiony telewizor, ale leżała odwrócona do
ściany.
- Jak się masz, ślicznotko?
Lecz nie odpowiedziała, jak zwykle, łobuzerskim
uśmiechem, tylko nadal patrzyła na ścianę. Zobaczył, że
dziewczynka nie ma już bandaży na głowie. Dostrzegł
czerwoną napiętą skórę na jej policzku i poczuł, że ściska go
w gardle. Nabrał więc powietrza w płuca, chwycił krzesło i
przeszedł z nim na drugą stronę łóżka.
- A gdzie uśmiech dla mnie? - spytał patrząc jej w oczy. -
Myślałem, że się ucieszysz z moich odwiedzin.
Usiłowała odwrócić się od niego, lecz przytrzymał ją za
ramiÄ™.
- Nie rób tego.
- Ale to takie straszne - wyszeptała i łza pociekła jej po
policzku. Naciągnęła sobie na twarz poduszkę, ledwie więc
było słychać, co mówi. - Nie miałam pojęcia, że moja twarz
stanie się taka okropna. Widziałam innych chorych, ale
myślałam, że ze mną będzie inaczej.
Frank przysiadł na krawędzi łóżka, odrzucił poduszkę i
zmusił Pam, by na niego spojrzała. Rozłożył zapraszająco
ramiona i dziewczynka wtuliła się w nie ze szlochem.
- Nigdy nie będę miała znajomych ani przyjaciół. Nigdy. I
nie będę się im dziwiła. Kto by chciał patrzeć na coś takiego?
- Ja - rzucił, poruszony do głębi. - A wiesz dlaczego? Bo
to, co w tobie ważne, wcale się nie zmieniło. W środku jesteś
taką samą wspaniałą, zabawną i uroczą dziewczynką. Wiesz,
co kiedyś powiedziała mi Jenny?
- Co? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rzÄ…dzÄ…, sÅ‚abych rzuca siÄ™ na pożarcie, ci poÅ›redni gdzieÅ› tam przemykajÄ… niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates