[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wspólnego z rzeczywistością.
Natomiast Marcie popadła w stan zbliżony do euforii. Była pewna, że
nigdy przedtem nie była bardziej szczęśliwa. Podejrzewała - nie, była pewna, że
pokochała Chance'a Fowlera. Lecz ten jej Chance Fowler na pewno nie był tym,
o którym pisano w gazetach. Nie był to także znany dziedzic olbrzymiej fortuny.
A już na pewno nie przypominał jej tamtego bezczelnego aroganta, który dopadł
ją na ulicy i pocałował.
Jej Chance Fowler był tym, który przyjechał do Crestview Bay, by oddać
jej książki, choć mógł odesłać je pocztą. Był tym, który zajmował się
potrzebującymi pomocy, bez rozgłosu i reklamy. Był wreszcie mężczyzną, który
spytał, czy chciałaby się z nim kochać, a nie zakładał od razu, że to oczywiste.
Chance przerwał ciszę panującą w sypialni. Aagodnie pocałował Marcie
w czoło. Pogładził ją po krągłym biodrze. W jego głosie słychać było wciąż nie
wygasłą namiętność.
- Zostań ze mną na noc - poprosił. - Chciałbym kochać się z tobą wciąż od
nowa.
Przeciągły jęk rozkoszy wydobył się z jej krtani, gdy trącił językiem jej
sutkę.
- Na całą noc? - wyszeptała.
- Jutro jest święto. Nie musisz jechać do pracy. A sama powiedziałaś, że
nie masz żadnych planów. Przecież mamy razem żeglować, więc możesz
spędzić noc u mnie.
- Ale nie mam ze sobą ani czystych ubrań, ani...
- 62 -
S
R
- Wiem, że jesteś niezwykle schludną osobą. - Pocałował ją, by rozwiać
resztkę jej wątpliwości. - No dobrze. Zgodzę się na kompromis. Ale tylko na
jeden: z samego rana pojedziemy do ciebie. Tam przebierzesz się, zrobisz, co
będzie konieczne, i dopiero potem pojedziemy na przystań. - Uśmiechnął się.
Marcie odpowiedziała uśmiechem.
- Wygląda na to, że wszystko już ustaliłeś - powiedziała. - Mnie pozostało
już tylko zgodzić się. - %7łartobliwie pociągnęła go za ucho.
Chance odsunął z jej czoła niesforny kosmyk i pogłaskał ją po policzku.
- Masz może na coś ochotę? - spytał z troską. Nagle poderwał się. Usiadł
gwałtownie. - Wiem! Założę się, że jesteś głodna. Przecież obiecałem ci coś do
jedzenia. Szczerze mówiąc, też bym chętnie coś zjadł. - Wyskoczył z łóżka. -
Zobaczę, co da się znalezć w kuchni.
Pochylił się i z czułością pocałował ją w usta.
- Zaraz wrócę - rzucił.
Marcie ułożyła się wygodniej w miękkiej pościeli. Miała wiele spraw do
przemyślenia. Swoje uczucia i emocje. Lecz jednego była najzupełniej pewna.
Zwyczajnie i po prostu kochała Chance'a Fowlera.
Naciągnęła koc aż po szyję i zamknęła oczy. Czuła się pewnie i
bezpiecznie. Jak w kokonie utkanym ze złotych nitek miłości. Nie wiedziała, co
przyniesie jej przyszłość. Lecz dopóki przyszłość oznaczała bycie z Chance'em
Fowlerem, wszystko powinno dobrze się układać.
Chance nie poddawał się euforii tak łatwo.
Gdy znalazł się w kuchni, nalał sobie wina i z kieliszkiem w dłoni stanął
w drzwiach wiodących na patio. Nie mógł zaprzeczyć, że Marcie znaczyła dla
niego więcej niż ktokolwiek dotąd. Jednak to właśnie napawało go lękiem.
Miał trzydzieści sześć lat. Nigdy przedtem nie był tak naprawdę
zakochany. Pożądał wielu kobiet, skorzystał z wielu okazji. Lecz nigdy nie
kochał. Teraz też nie wiedział, czy to jest miłość. Tak jak nie był pewien, czy
zdoła zmienić swoje zdanie na temat małżeństwa.
- 63 -
S
R
Stał, wsparty o szklane drzwi, ze wzrokiem wbitym w mrok. Wiedział,
czego chce. Ale wcale nie był pewien, czy potrafi zrobić wszystko, by to
osiągnąć. Czy Marcie zgodziłaby się spędzić z nim resztę życia? Czy postąpiłby
uczciwie, gdyby jej to zaproponował?
- Chance?
Jej głos wyrwał go z zamyślenia. Odwrócił się gwałtownie. Była
urzekająco ponętna i cudownie piękna. Zmierzwione włosy wskazywały, że
wyszła właśnie prosto z łóżka. I zachęcały, by znów ją tam zaprowadzić. Pode-
szła do niego. W oczach miała lęk i niepewność.
- Wszystko w porządku? - spytała. - Nie wracałeś tak długo. Niepokoiłam
się.
Przytulił ją. Słowa uwięzły mu w gardle. Jęknął tylko cicho, gdy ujął jej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates