[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mochód.
- Pózniej się przejdziemy - obiecał, zapraszając ją do środka.
Przez kilka minut jechali w milczeniu.
- Ciekawi mnie ta nagroda - powiedziała nagle Alex. - Wczoraj pomniejszyłeś jej
znaczenie, a przecież hotel wiele dla ciebie znaczy. Naprawdę ci nie zależy?
Jej pytanie go zaskoczyło. Myślami wrócił do czasów, gdy mu wmawiano, że jest
nikim i do niczego nie dojdzie. Pragnął zapomnieć o tym okresie.
- Chcę wygrać - przyznał.
- Bardzo?
- Za bardzo. To tylko nagroda.
- Okej. Wygramy - powiedziała.
- Jakby to było takie proste.
R
L
T
- Wierzę w siłę pozytywnego myślenia, przynajmniej wtedy, gdy przeszkody są do
pokonania. - Na moment cień przesłonił jej oczy. A może mu się wydawało? Spojrzał na
nią z niedowierzaniem.
- Zawsze byłaś taką... optymistką?
- Chciałeś powiedzieć naiwną?
- Chciałem powiedzieć, że doceniam twój entuzjazm. Dość o nagrodach. Przed
nami szalona wycieczka przez nocne Las Vegas.
Na początek pokazał jej ważniejsze hotele. Oprowadzając Alex, zwracał jej uwagę
na rzeczy, które robią wrażenie na gościach. Odwiedzili kopię paryskiej Wieży Eiffla i
wodospady w Mirage. Alex podziwiała też hotel Luksor kształtem nawiązujący do staro-
żytnej piramidy.
- Czuję się jak turystka - oznajmiła, robiąc zdjęcia.
- Jesteś turystką. - Uśmiechnął się mimo woli, gdy spojrzała na niego z udanym
oburzeniem.
- Już niedługo. Dzięki tej wspaniałej wycieczce zamienię się w Konsjerżkę Dosko-
nałą.
Kiedy pokazał jej kanały, gondole i spacerujących artystów w Venetian, pociągnęła
go za rękaw.
- Bajeczne - szepnęła.
Jej oczy błyszczały. Wyatt marzył, by jej twarz znów rozświetlił uśmiech. Musiał
sobie przypomnieć, że obojgu im by zaszkodziło, gdyby za bardzo się do niej zbliżył.
- Te stare samochody należały do różnych celebrytów i postaci historycznych - wy-
jaśnił, wskazując na kolekcję samochodów w Imperial Palace.
- To prawdziwe muzeum - przyznała.
Ze sposobu, w jaki zerkała na małą różową torebkę, odgadł, że chciała wyjąć notes,
ale w końcu pokręciła głową i całą uwagę skupiła na autach.
- W pewnym sensie - zgodził się. - Ale te samochody są na sprzedaż, dla tych, któ-
rzy mają dość pieniędzy. Codziennie ktoś wydaje na nie swoje miliony.
Zaśmiała się.
- Zacznę oszczędzać, jak tylko spłacę sklep.
R
L
T
Wyatt ucieszył się, że to powiedziała. Przypomniała mu, że jest tutaj tymczasowo.
- Ostatni hotel - oznajmił wreszcie. - Jeden z najlepszych na świecie.
- Piękny - westchnęła, stając przed fontannami Bellagio. - Mówisz, że to jeden z
najlepszych, a przecież chcesz, by tak mówiono o McKendrick's. Po co pokazujesz mi
hotele, do których i tak nikogo nie odeślę?
- Możesz tutaj wysłać naszych gości z różnych powodów - wyjaśnił. - Do restaura-
cji, albo żeby zrobili sobie zdjęcie. Nie ma sensu promować konkurentów, ale chodzi o
to, żeby goście jak najwięcej zobaczyli. To się ostatecznie opłaca. Goście pamiętają, że
pozwoliliśmy im wyrwać się na parę godzin z naszych szponów, i do nas wracają. Poza
tym zbyt wiele ograniczeń zwykle obraca się przeciwko nam.
Zacisnął wargi. Ten temat wyraznie go poruszył. Czy jest samotnikiem, bo związki
nakładają na niego zbyt wiele ograniczeń?
Po obejrzeniu hoteli Wyatt zabrał ją do parku rozrywki i do muzeum.
- Są też wycieczki helikopterem. Miasto widziane z góry wygląda zupełnie inaczej.
Na tle ciemnego nieba światła i kolory nabierają intensywności.
- Nie miałam pojęcia, że Las Vegas ma tak wiele do zaoferowania - przyznała.
Jej zachwyt sprawił, że chciał jej pokazać więcej, co stanowiło oczywisty sygnał,
że powinni zakończyć zwiedzanie.
- Dziś pokażę ci jeszcze jedno - powiedział, a zaraz potem tego pożałował.
Zabrzmiało to tak, jakby miały nastąpić kolejne podobne wieczory. A on towa-
rzyszył Alex wyłącznie z troski o jej bezpieczeństwo. Mimo to wsiedli znów do samo-
chodu.
- Dokąd jedziemy? To tajemnica? - spytała Alex.
- Już prawie jesteśmy na miejscu. Słońce znajduje się we właściwej pozycji.
- Czy to będzie jak w filmie, gdzie słońce świeci przez szparę między skałami, od-
bija się od czegoś i w magiczny sposób otwiera wejście do ukrytej jaskini?
- Niezupełnie - odparł, zachwycony zmysłowym śmiechem Alex. - Będziemy jakąś
godzinę drogi od centrum miasta. Obiecuję, że to będzie nadzwyczajne.
R
L
T
Po kilku minutach usłyszał jej westchnienie. Promienie słońca padały na czerwone
skały, malując je w odcieniach złota, szkarłatu i głębokiego oranżu. Tam, gdzie słońce
nie docierało, królowały czarne jak węgiel cienie.
- Przepiękne! Jak to się nazywa?
- Dolina Ognia, najstarszy stanowy park w Nevadzie i moje ulubione miejsce na
jednodniowy wypad.
- Fantastyczne. Idealne dla osób, które chcą odpocząć od zgiełku. Dlatego mnie tu
przywiozłeś?
Nie wiedział, dlaczego ją tu przywiózł. Mówił sobie, że chce jej po prostu jak naj-
więcej pokazać, ale podejrzewał, że liczył na to westchnienie podziwu. Co nie miało nic
wspólnego z pracą.
To było osobiste, intymne i niedopuszczalne. Alex jest jego podwładną, a on nie
ma jej nic do zaoferowania. Ale skoro już tutaj trafili, pojechali zobaczyć najbardziej ma-
lownicze zakątki.
- Spójrz, tam ktoś bierze ślub. - Alex wskazała na kobietę w ślubnej sukni. Pan
młody wkładał jej na palec obrączkę.
- W Las Vegas ludzie się pobierają w każdym możliwym miejscu i w każdy moż-
liwy sposób - odparł.
- A w hotelu macie dużo ślubów? Wczoraj w internecie widziałam jego stare zdję-
cie. Zanim go przejąłeś, to było smutne miejsce. Nikt nie chciałby się tam pobrać.
- Teraz chcą. Wystarczyło go trochę podrasować.
- To nie jest odpowiednie słowo na to, co zrobiłeś. Twój hotel jest piękny, wyjąt-
kowy.
Czy mógłby się teraz nie uśmiechnąć?
- Jesteś obiektywna?
- W pewnym sensie jestem zupełnie nieobiektywna - przyznała. - Ale nie pozwa-
lam, żeby moje uczucia przesłoniły zdrowy rozsądek.
Te słowa powinny go uspokoić, tymczasem go zaintrygowały. Nie zachowywał się
tak przy żadnej innej kobiecie.
R
L
T
Po powrocie do hotelu, pomagając Alex wysiąść z samochodu, wziął ją za rękę.
Czuł nieopanowaną chęć, by ucałować czubki jej palców, a potem ją przytulić. A jednak
tylko przytrzymał jej dłoń trochę dłużej, niż było to konieczne. Alex miała taką minę,
jakby ją poparzył. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates