[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Uśmiechnęła się, pochylając się i jednocześnie patrząc jej w
197
oczy. Zcisnęła jej twarz, , zmuszając twarde, wredne usta,
aby ułożyły się w parodię nadstawionych do pocałunku warg.
Z tych zniekształconych ust wydobył się krzyk.
Za drzwiami, niezaczepiana przez nikogo, Lori usnęła,
zmęczona płaczem.
Ale Cassie gwałtownie się obudziła.
* * *
Nie krzyknęła na głos  dodające otuchy chrapanie
Isabelli nie zostało zakłócone. Starając się uspokoić bijące
zbyt szybko serce, Cassie potarła kark. Czuła na twarzy
mrozne grudniowe powietrze, okno było otwarte. Okno
wychodzące na Paryż, nie Cranlake Crescent. Nie była
dziesięciolatką w piżamie w dziecięce wzory: ta, którą miała
na sobie, była może tania, ale w jej rozmiarze. I jeśli
cokolwiek skradało się w ciemnościach na dworze, to na
pewno nie był miejski lis.
Co za sen. Co za koszmar.
Ześlizgując się z łóżka, podeszła do okna i wychyliła
się przez nie, wciągając w płuca zimnie powietrze. Zakręciło
się jej w głowie.
Uważaj. Możesz spaść.
 Oczywiście, że nie spadnę!
Zesztywniała wpatrzona w rozświetlone siecią świateł
miasto. To nie był prawdziwy głos szepczący jej do ucha.
Dlaczego więc odpowiedziała?
 Estelle?  szepnęła.
Nic. Odetchnęła głęboko. To głupie.
Co jest głupiego w sprawiedliwości, moja droga?
Możesz ją mieć, wiesz o tym.
 Co?
198
Wiesz, że to jest możliwe. Wiesz, czego chcesz.
Obiecałaś mi, że wezmiesz to, co chcesz. Obiecałaś.
Cassie cofnęła się, łapiąc za parapet, wpatrzona
skupionym wzrokiem w noc.
Pozwoliłaś, żeby uszło jej to na sucho, Cassandro.
Prawda?
 A co miałam zrobić? Co mogłam zrobić? Nic!
Bo się bałaś. To wszystko. Wpuść mnie, Cassandro!
Wpuść mnie, a już nigdy nie będziesz się bała. Nikogo!
Razem, ty i ja! Wpuść mnie!
Cisza, długa, ciągnąca się cisza. Wyobraziłam sobie
ten głos, zdecydowała Cassie. Lunatykowałam. To wszystko.
To były halucynacje.
Któregoś dnia odszukamy ją, Cassandro.
Cassie zatkała uszy.
 Zostaw mnie!
Będzie na nas czekała. Aatwa zdobycz. Wpuść mnie!
 Nie!
 Cassie?  zaspane mruknięcie Isabelli sprawiło, że
odskoczyła od okna i odwróciła się.  Cassie, co się stało? Z
kim rozmawiasz?
 Z nikim  jej głos nieco się trząsł.  Przepraszam,
Isabella, coś mi się przyśniło.
 Przy oknie?  siadając, zapytała dziewczyna
sceptycznie.
 Chciałam eee... zażyć trochę świeżego powietrza. I
zaczęłam przysypiać. Idz spać.
 Dobrze się czujesz?
 Tak  Cassie odwróciła się do okna i patrząc w noc,
mruknęła:  Obie się dobrze czujemy.
Odczekała, aż przyjaciółka zapadnie w sen i zacznie
chrapać, a potem na palcach przeszła do łazienki. Zciągnęła
199
górę od piżamy i przyjrzała się w lustrze swoim plecom.
Znak na jej ramieniu nie był tak wyrazny jak u Richarda ani
tak wściekle rozżarzony jak u umierającej Keiko. Wyglądał
na nieco rozmazany, wydawało się, że brakuje kilku linii  w
tych miejscach wzór był przerwany. Ale był tam.
Teraz już nie zaśnie. Starając się zrobić to najciszej jak
się da, Cassie otworzyła szafę i wyciągnęła sukienkę, którą
Isabella uparła się jej kupić.  Na litość boską, zamknij się i
nazwij to wczesnym prezentem gwiazdkowym! .
Versace  ten, którego Cassie nie potrafi wymówić.
Uśmiechnęła się. Materiał zaszeleścił, kiedy położyła
sukienkę na łóżku, i zamarła, ale przyjaciółka nawet nie
drgnęła. Nigdy nie reagowała, pomyślała z czułością. Ona nie
przespała dobrze ani jednej nocy od wydarzeń sprzed dwóch
tygodni, ale jej nocne wędrówki nie zakłócały snu
współlokatorki. To, oczywiście, znak czystego sumienia.
Cassie pogłaskała przepiękną sukienkę. Czy tafta
miała zielonożółty, czy żółtozielony kolor? Nie mogła się
zdecydować. Isabella mówiła, że pasuje do jej oczu.
Szkoda, że Cassie nie miała partnera na bal. Nie mogła
już nawet wykorzystać Richarda, pomyślała z poczuciem
winy. Unikał jej jak wirusa. Zarazliwego i śmiertelnego.
Właściwie prawie z nikim nie rozmawiał, od kiedy został
wezwany do gabinetu sir Alrica, dzień po ceremonii przy
Auku Triumfalnym. Nikt nie wiedział, co Richard usłyszał od
dyrektora, ale był potem cichy i pełen wstydu, unikał
kontaktu. Nie był sobą.
Ha, ha. Nie był sobą! To na pewno.
Ona też nie.
Richardowi i innym i tak się upiekło w porównaniu do
ich przywódczyni. Cassie, zza kolumnady rzucających cień [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates