[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stałym kolegą nie grywał w wista, tylko w mariasza. Starzy mniej teraz
rozmawiali ze sobą, ale za to czytywali więcej gazet. Rozejrzawszy się
zaś i skombinowawszy to, co pisały dzienniki angielskie, z tym, co nie-
kiedy bywało w niemieckich, doszli do wniosku, że Bismarck wcale
nie jest taki zły, jak się wydaje, lecz musi być ostrożny...
NASK IFP UG
Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
71
 W polityce, kochany kapitanie  mówił pułkownik  najpierwszą
cnotą jest ostrożność. To rzecz daremna!...
 Zawsze byłem tego zdania, kochany pułkowniku  odparł kapi-
tan.  I nawet, jeżeli sobie przypominasz, często broniłem Bismarcka...
 No, częściej mówiłeś, że to gałgan.
 Ja, pułkowniku?... To nieboszczyk Kudelski, a głównie Domejko,
Panie, świeć ich duszy... Potem dodał:
 Prawda, że dobrzy z nich oficerowie, ale  do polityki żaden nie
miał głowy... choć obaj są już na boskim sądzie.
Nareszcie  pewnej zimy umarł i kapitan.
Pułkownik na razie nie okazał żalu; zajął się pogrzebem i sprawił
taki, jaki należał się oficerowi dwóch armij. Nie uronił ani jednej łzy,
ale gdy nad grobem rozległy się salwy piechoty żegnającej kolegę, sta-
rzec nagle zachwiał się i padł, jak gdyby wszystkie strzały skierowano
w jego piersi.
Ledwie go otrzezwili. Przez kilka minut odpoczywał, potem bez ni-
czyjej pomocy wsiadł do fiakra i kazał się odwiezć do domu.
Na drugi dzień w miejscowych dziennikach ukazało się ogłoszenie
o sprzedaży domu pułkownika. Kupiec znalazł się prędko, a w tydzień
pózniej starzec gotował się do pożegnania gościnnej Francji na zawsze.
 Nie żal ci też, pułkowniku, opuszczać nas?  spytał go rejent, u
którego robiono akt sprzedaży.
 %7łal i nie żal  odparł starzec.  %7łal, boście szlachetny naród i
warto za was krew przelewać. A nie żal  bo się u was dużo zmieniło...
Gadacie tylko o handlu, pieniądzach, kuchni, zabawach... Wrócę ja le-
piej do moich śniegów... Tam są inni ludzie, moi ludzie. Oni zrozumie-
ją mnie, ja ich. A tu, u was, jest mi już strasznie pusto...
Rejent pokiwał głową, ale widząc gorączkę starca nie wdawał się w
perswazje. Zrozumiał on, że człowieka czasami porywa burza tęsknoty
i niesie go jak liść, który gdyby umiał myśleć, może by i myślał, że
wraca na swoje dawne drzewo i że znowu do niego przy rośnie.
Pułkownik udał się do Paryża, ułożył się o wypłacanie mu emerytu-
ry, przedstawił w ambasadzie swoje dokumenta i uzyskał paszport.
Spotkał wielu przyjaciół, którzy namawiali go, ażeby odpoczął choć do
lata. Ale na próżno. Starca, od chwili gdy powiedział sobie, iż wraca do
kraju, ogarnął taki niepokój, że po prostu  nie mógł sobie znalezć
miejsca.
W rozmowie był nieuważny, w towarzystwie cierpki. Gdy dla roze-
rwania się wziął jaki dziennik, zdawało mu się, że jest drukowany po
NASK IFP UG
Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
72
polsku. Wszędzie na coś czekał, jakby lada chwilę miał ukazać się ktoś
jeszcze nie znany, ale  od dawna wyglądany. Na bulwarach, ponad
tysiącem świateł i gwarnym mrowiskiem ludzi, widywał ciche równiny
śniegiem pokryte, na horyzoncie czarne lasy, gdzieniegdzie małe domy
ze słomianymi dachami albo stare krzyże przy drogach.
Miał jakby dwie dusze. Jedną wywiózł z kraju, druga wyrosła w
nim na obczyznie i samowładnie rządziła przez lat czterdzieści kilka.
Lecz nagle obudził się ów młody duch z całym zasobem wspomnień i
pragnień. Było mu zle w Lyonie, zle w Paryżu, zle w teatrze, zle w po-
ciągu. W dzień przeszkadzał myśleć, a w nocy zdawało się pułkowni-
kowi, że ktoś rzuca nim po łóżku, wygania go z pokoju, że w nim szlo-
cha i krzyczy rozdzierającym głosem:
 Odwiez mnie tam, do moich!...
Starzec opuścił Paryż, z wieloma osobami nie pożegnawszy się
nawet, i dniem i nocą jechał do kraju. Wyprostowana figura i charakte-
rystyczne ruchy zwróciły uwagę Niemców, którzy przypatrując się
śniadej, suchej twarzy, jego podciętym białym wąsom i białej muszce
na brodzie odgadywali, że to musi być jakiś jenerał, a bodaj czy nie
marszałek francuski.
 Pewnie jedzie z misją do Petersburga!...  szeptali Niemcy. A że
starzec wciąż wyglądał oknem, domyślali się, że bada niemieckie kole-
je, i  wróżyli wojnę na obu frontach.
Do granicy pociąg przyjechał nad ranem. Formalności paszportowe
zabrały kilka godzin czasu. Jedni pasażerowie jedli, inni drzemali. Puł- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates