[ Pobierz całość w formacie PDF ]

słodkie słówka Megan. Czy on nie widzi stalowego pancerza, ukrytego pod
zewnętrzną słodyczą?
Ale nawet zatrute strzały Megan i rozdrażnienie Charlesa nie wyjaśniały
do końca jej zniecierpliwienia. Może było ono związane z otaczającą ją ze
wszystkich stron błyszczącą tandetą; z sezonowymi korkami ulicznymi, w
których musiała tkwić, gdy jechała przez ulice; z wesołym harmidrem
tłumów, biegających w przedświątecznej gorączce zakupów po sklepach.
Czuła, że ona jest poza tym, z boku. Jak gdyby radość i śmiech nie
przypadały jej w udziale.
 Może jestem już za stara na cieszenie się z Bożego Narodzenia 
powiedziała z westchnieniem do ciotki Hester.
 Na to nie można być za starym! Polly podparła brodę rękami.
 Kiedy przestaje się wierzyć w Zwiętego Mikołaja, czar pryska i już
nigdy nie wraca.
RS
61
 Cyniczna bzdura  odparła ciotka szorstko. Po chwili, niby
przypadkiem, dodała:  A jak było w Dorset?
Polly zmrużyła oczy i pochyliła się nad stołem w stronę Hester.
 Własne chciałam o tym powiedzieć. Jak głęboko jesteś
wtajemniczona?
 Ja?  Szmaragdowe oczy rozszerzyły się niewinnie.  O jakim
wtajemniczeniu mówisz?
 Wiesz bardzo dobrze  powiedziała Polly groznie.  Mówię o tym
łotrze, Leonie Hammondzie, który mnie podstępnie zwabił do swojego
domu.
 Chyba coś mi o tym wspominał, gdy rozmawialiśmy przez telefon.
 I przypadkiem podałaś mu mój numer.
 Ależ mógł go znalezć gdziekolwiek  powiedziała ciotka Hester z
udawanym zaskoczeniem.  W książce telefonicznej czy spisie telefonów
zakładów usługowych. Ja tylko...
 Tylko mu to troszkę ułatwiłaś.
 No to co? Czy coś się stało? Czy dom okazał się okropną ruiną? Och,
kochanie, tak mi przykro...
 To było cudowne miejsce  westchnęła Polly.
 Więc o co chodzi?
 O właściciela Old Radbourne  rzekła ponuro.
 Za dużo w nim mężczyzny jak dla ciebie, czy tak?  Ciotka
wycisnęła sok z cytryny na swoją solę z Dover.  Gdybym ja miała
dwadzieścia lat mniej...
 I teraz jesteś nieznośna  powiedziała Polly.  Bezczelnie z nim
flirtowałaś!
 Dwadzieścia lat temu, moja droga, nie miałabym w głowie tylko
flirtu. Raczej dziki, namiętny romans.  Uśmiechnęła się kusząco. 
Bardzo namiętny. Jakie on ma spojrzenie... Nurtujące głębie, jakiś rodzaj
tygrysiej zmysłowości...
 Oszczędz mi tego  jęknęła Polly.
 ... a wszystko połączone w doskonałą mieszankę męskich muskułów,
dobrego humoru, przenikliwej inteligencji i, wydaje mi się, domieszki wręcz
sentymentalnej wrażliwości. O cóż więcej może prosić kobieta?
 O to, żeby zejść z tematu Leona Hammonda!
 O ile pamiętam, to ty kochanie, zaczęłaś o nim mówić  powiedziała
RS
62
ciotka wesoło.
Polly z pasją rzuciła się na krwisty, pikantny befsztyk.
 I to był mój błąd.
 Ależ oczywiście, zapomniałam!  wykrzyknęła ciotka Hester. 
Jesteś zaręczona z Charlesem, a dziewczyna, która ma poślubić wypchaną
mumię z lodowatą wodą w żyłach i sercem bijącym z pasją islandzkiego
dorsza, raczej nie zainteresuje się prawdziwym mężczyzną z krwi i kości,
wydolnym seksualnie kwiatem męskości.
Polly z brzękiem upuściła widelec.
 Jesteś moją ciotką  wycedziła przez zaciśnięte zęby  ale więzy
krwi można zerwać.
 No więc Leon...  zaczęła ciotka, nie zbita z tropu.
 Przestań o nim mówić!
Ciotka Hester uśmiechnęła się. Miała w zanadrzu kolejne zjadliwości.
 No już, kochanie  uspokajała.  Nie powin- " naś się tak
żołądkować. To szkodzi na trawienie. Leon na pewno okropnie by się
zmartwił, gdyby się dowiedział, że sam dzwięk jego nazwiska wyprowadza
cię z równowagi.
 Nic mu nie mów! Ja nie... Dlaczego...  bełkotała Polly.
 Chyba zmienimy temat  powiedziała ciotka Hester współczująco.
 Masz wypieki na policzkach. Jesteś pewna, że nie złapałaś
drobnoustrojów od Charlesa? Wprawdzie nie sądzę, żeby kiedykolwiek
zbliżył się na tyle, by je przenieść, ale może wirusy potrafią skakać jak
lekkoatleci olimpijscy.
Polly pogroziła jej nożem. Ciotka rozpromieniła się.
 Czy mówiłam ci o tym bosko zapowiadającym się rejsie na Karaiby i
do Meksyku, który zarezerwowałam na luty? Zawsze uważałam, że to taki
smutny miesiąc w Anglii. A święta spędzę u przyjaciół w Cheltenham, na
domowym przyjęciu.
Ten wieczór nie przysłużył się do przywrócenia równowagi duchowej
Polly. Gem, set i mecz dla ciotki Hester, myślała ponuro. Powinna być
mądrzejsza i nie dać się wciągnąć w tę chytrą pułapkę ciotki i pozwolić jej
 mistrzyni w tego rodzaju grach  podkopać jej fortyfikacje.
Ten człowiek! Wysyłała go myślami na dno oceanu, w najdalsze zakątki
przestrzeni kosmicznej, gdziekolwiek, byle jak najdalej od jej mózgu, gdzie
obraz jego śniadej postaci wydawał się, niczym domowy duch, na dobre
RS
63
zagościć. Kiedy była zajęta, potrafiła o nim zapomnieć, ale w momencie
gdy odrywała się od pracy, już tam był, jak upiór wyłaniający się nagle zza
szafy.
W jej głowie kłębiły się irytacja, smutek i gniew. A także przerażenie. Bo
ten natarczywy obraz był czymś, nad czym nie mogła zapanować. To było
irracjonalne, wręcz perwersyjne. Zagrożenie dla jej równowagi umysłowej.
Rzuciła sią w wir pracy. Na szczęście miała mnóstwo zajęć. Każdy chciał
mieć wszystko załatwione przed przerwą świąteczną. Doszły do tego
dodatkowe rzeczy: trzyminutowe nagranie dla rozgłośni radiowej,
wycieczka do Oxfordu z zestawem fotografii na wiosenną wystawę,
wreszcie nieuniknione przedświąteczne zakupy. I, na szczęście, Charles na
tyle wyzdrowiał, by wrócić do pracy i podjąć na nowo ich regularne wyjścia
do lokali.
Cieszyło ją towarzystwo Charlesa. Wróciła mu już jego normalna
uprzejmość i Polly z wdzięcznością pozwoliła mu wziąć na siebie plany na
święta, ochoczo zgadzając się na wszystko, co proponował. Była
zadowolona, że minął już ten irytujący okres w ich stosunkach. Każdy
związek, wmawiała sobie, ma swoje smugi cienia. I tak mieli szczęście, że
przez większość czasu było im ze sobą dobrze.
Tydzień przed świętami Charles wydawał w swym domu przyjęcie dla
kolegów ze środowiska zawodowego, ich żon, ważnych klientów, a także
kilku znajomych, którym należała się gościnność. Polly znała niektórych z
nich, ale, podobnie jak na zeszłorocznym przyjęciu, czuła się trochę
nieswojo. Zrażała ją oficjalność całego przedsięwzięcia, choć wszystko było
doskonale zorganizowane: wynajęty na tę okazję barman, pani Sheppard
krążąca z tacami przekąsek, przytłumiona muzyka w tle, Charles witający
gości i przedstawiający ich sobie nawzajem. Do niej należało tylko
lawirować wśród gości, rozmawiać o pogodzie i uprzejmie się uśmiechać.
Uśmiech zastygł jej na wargach, gdy nagle stanęła twarzą w twarz z Megan
Lacey.
 Chyba powinienem ją zaprosić  wyjaśniał jej wcześniej Charles, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates