[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyciągniętą ręką czekając na nadchodzącą stewardesę, przechodząca dama nie
obdarzyła nawet cieniem uwagi i Joe pomyślał przelotnie, że jeśli to jej widok wywołał
tak wielkie poruszenie jego nowego znajomego, to musiało być ono zupełnie
jednostronne. Najwyrazniej nie znała go zupełnie.
Stewardesa nadeszła trzymając w jednej ręce paczuszkę pozostawioną przez pana
Knoxa, a w drugiej czerwoną damską parasolkę, którą Alex zdążył już wcześniej
zauważyć.
To, zdaje się, należy do pana... podała Knoxowi paczuszkę. A która z pań
pozostawiła tę parasolkę? Wymawiając ostatnie słowa, zbliżyła się do młodej
kobiety idącej obok wózka, na którym tragarz popychał jej potężny kufer-szafę.
Och, dziękuję pani! Taka jestem roztrzepana! Młoda kobieta w nazbyt obcisłym
kostiumie wzięła parasolkę i przyjrzała się jej, jak gdyby obawiając się, że ktoś mógł
uszkodzić ten bezcenny i tak dopasowany kolorystycznie do reszty jej stroju
przedmiot.
Tragarze podjechali do wagi, gdzie szybko ważono bagaż, przyczepiając do rączek
waliz kolorowe tekturki z nazwiskami pasażerów i lotniskiem przeznaczenia.
Jeden wózek po drugim wjeżdżał w drzwi oznaczone wielką czarną cyfrą 3 , skąd, po
okazaniu paszportów znudzonemu młodemu człowiekowi w mundurze, poszli dalej
szerokim korytarzem.
Joe dopełnił formalności i ruszył za panem Knoxem. Walizy czekały już uszeregowane
na lśniącej, niklowej ladzie, za którą stało czterech, najwyrazniej sennych, celników.
Czy ktoś z państwa ma do zadeklarowania jakieś przedmioty podlegające opłacie
celnej? zapytał jeden z funkcjonariuszy. Pytanie było swobodne, ale Joe, który lubił
przyglądać się maleńkim wydarzeniom, dostrzegł nieznaczną zmianę w zachowaniu
celników. Zauważył, że oczy ich wędrują od niechcenia po twarzach pasażerów
stojących po przeciwnej stronie lady.
Na pytanie zadane przez celnika odpowiedziało milczenie. Najwyrazniej nikt z
odlatujących nie wierzył, aby w jego bagażu mogło znajdować się coś, co Unia
Południowoafrykańska chciałaby uznać za godne obłożenia cłem.
Czy nikt z państwa nie ma w bagażu lub przy sobie zakupionych lub otrzymanych
w podarunku diamentów w stanie surowym, pochodzących z naszego kraju?
Znowu milczenie.
... lub brylantów oszlifowanych o wadze powyżej jednego karata?
Młody olbrzym mruknął coś pod nosem.
Słucham? celnik zwrócił się ku niemu.
Och, nic Fighter Jack machnął dłonią, która przypominała wielki bochen
chleba. Czy nie dosyć, że musimy godzinami przesiadywać, czekając na waszym
lotnisku, żeby teraz czekać jeszcze dłużej, póki nie znudzą się wam te głupie pytania?!
Kto nie ma brylantów, nic wam nie powie, bo nie ma nic do powiedzenia, a kto je ma,
też nie rzuci ich wam na ladę, jeżeli zdecydował się zaryzykować.
Celnik otworzył usta, spojrzał groznie na stojącego przed nim człowieka, któremu,
choć sam nie był ułomkiem, sięgał głową do ramienia, ale nic nie odpowiedział. Dodał
tylko, nie spuszczając z niego oczu:
Przypominam jedynie wszystkim, że odkrycie drogich kamieni podczas kontroli
celnej spowoduje ich konfiskatę i pociągnięcie do odpowiedzialności karnej osoby,
która je chciała przewiezć.
Ponieważ i teraz nikt nie odpowiedział, zwrócił się do stojącej naprzeciw niego,
pierwszej w szeregu pasażerów, sztywnej, wyprostowanej damy, która stała
nieruchomo, wpatrzona w ścianę, zdając się w ogóle nie zwracać uwagi na jego słowa:
Czy to pani walizka?
Tak.
Nadal nie zwróciła głowy ku niemu.
Czy ma pani w niej wyłącznie osobiste rzeczy?
Nie.
Odpowiedz najwyrazniej zaskoczyła nie tylko jego, ale i innych celników, którzy
tymczasem zbliżyli się do lady, chcąc rozpocząć odprawę następnych pasażerów.
Alex poszedł oczyma za spojrzeniem nieruchomej kobiety. Wbite ono było w wiszący
na ścianie barwny plakat, na którym człowiek stojący na ciele zabitego lwa i wsparty
na długiej strzelbie myśliwskiej proponował wszystkim spędzenie najbardziej
uroczych i podniecających wakacji w Kenii, krainie dziewiczego buszu.
Co pani tam ma w takim razie?
Oprócz rzeczy osobistych mam także materiały naukowe z kongresu, na który
zostałam tu zaproszona.
Naukowe? W głosie celnika zabrzmiało wahanie. Alex zrozumiał je. On także
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates