[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dużo.
Wkrótce Frank wyszedł z kajuty i w samych szortach zaczął krążyć po salonie, toteż Johnny
powiódł spojrzeniem za jego potężną sylwetką, rejestrując rząd kolistych blizn na plecach
i złamaną łopatkę. Clem powiedziała, że został potrącony przez ciężarówkę, ale wyglądało to tak,
jakby przejechał po nim traktor.
Znacznie pózniej, po tym jak rzucili kotwicę w kolejnej odludnej zatoczce i zjedli kolację,
kiedy znieczulające działanie alkoholu pomogło zmienić atmosferę na przyjemniejszą, niebo
najpierw się zaróżowiło, a potem ziemia odwróciła się plecami do słońca. Gdy dziewczęta na
zmianę poczytały Kleks bajki na dobranoc, posłuchały skocznej muzyki i potańczyły
w kambuzie, a Frank i Johnny w sterówce opróżnili butelkę czerwonego wina, nocne niebo
odegrało specjalnie dla nich szczególnie spektakularny pokaz. Tam, w górze, musiało się dziać
coś ważnego, bo na całym niebie, gdziekolwiek spojrzeć, zapalały się spadające gwiazdy. Trwało
to godzinami.
Frank leżał na ławce wzdłuż prawej burty, z nogami na rumplu, spoglądał w niebo
i wypytywał Johnny ego o jego doświadczenia żeglarskie. Ten opowiedział mu więc o tym
jedynym wypadku, kiedy przeżył sztorm na otwartym morzu w Zatoce Biskajskiej, gdy wiatr
wiejący z prędkością stu kilometrów na godzinę w porywach osiągał sto trzydzieści. Razem
z Robem zostali zaskoczeni dziesiątką w skali Beauforta na jedenastometrowym drewnianym
jolu. Morze zrobiło się całkiem białe, wiatr zwiewał płaty gęstej piany z grzyw fal. Zwinęli
wszystkie żagle i przywiązali się do relingu w nadziei na przetrwanie. Doskonale pamiętał, jak
w pewnym momencie znalezli się pod samą podstawą przerażająco wielkiej fali i gdy spojrzał
w górę, ujrzał tylko wąziutki skrawek nieba, resztę zakrywała gigantyczna ściana wody, która za
chwilę miała się na nich zwalić.
 Jezu  mruknął Frank, odwracając się w jego stronę.  O czym wtedy myślałeś?
 Kurczowo trzymałem się nadziei, że ta cholerna łajba to wytrzyma.
 Aha! Nie zapominajmy jednak, że jesteś w czepku urodzony  rzekł Frank, kręcąc młynka
resztką wina w szklaneczce.
Johnny się zaśmiał.
 Ale chyba czułeś strach?
Przyjmował z satysfakcją, że udało mu się wywrzeć wrażenie na Franku. Mimowolnie
promieniał z radości.
 Strach, podniecenie& To prawie to samo, co nie?  odparł. Nawet nie próbował niczego
wyolbrzymiać, mówił prawdę: jedynym uczuciem, które pamiętał z tamtej chwili u podstawy
wielkiej fali, była bezgraniczna euforia.
Frank skwitował to śmiechem.
 Podobasz mi się, Johnny.
Usiadł, wystukał papierosa z paczki, chwycił go ustami, przypalił, odchylił się na oparcie,
zakładając jedną nogę na ławkę, i wydmuchnął dym w niebo. Drugą stopą zaczął wystukiwać
rytm muzyki i obrzucił Johnny ego intymnym, niemal pożądliwym wzrokiem, aż ten poczuł się
nieswojo, choć nie do końca było to wrażenie nieprzyjemne. Nawiedziła go ponura, dziwaczna
myśl, że gdyby był kobietą, Frank z pewnością zaliczałby się do tych mężczyzn, którzy
natychmiast by się w nim zakochali.
 Mam wrażenie, że bardzo długo czekałem na ciebie, Johnny  odezwał się Frank, świdrując
go spojrzeniem.  Sądzę, że nasze drogi musiały się kiedyś przeciąć.
Johnny poczuł, że się rumieni. Nigdy dotąd nie szukał u nikogo tego rodzaju aprobaty. Starał
się nie pęcznieć z dumy, tylko zachować spokój, ale gdy pociągnął łyk wina i spojrzał w niebo
nad głową, odniósł wrażenie, że coś w nim także rozbłysło.
 Nie wierzę w przypadki  dodał Frank, spoglądając na niego dziwnym wzrokiem, jakby
ujrzał go po raz pierwszy.  To tylko kwestia zbieżności okazji i przygotowania.
Dla Johnny ego to była zupełna nowość, cały ten pomysł, że nic nie dzieje się bez przyczyny.
Jego matka nawiązywała kiedyś do tej idei i nawet lubił słuchać, jak mówiła w ten sposób, ale od
czasu jej śmierci stał się absolutnym racjonalistą. Człowiek żyje, potem umiera, to wszystko.
Wsunął skręta do ust i zaciągnął się, zasłuchany w przyjemny trzask rozpalających się drobin
tytoniu.
 Ale jest też w tobie coś groznego, prawda, Johnny?
Nie był pewien, jak należy to rozumieć. Odchylił się nieco do tyłu, oparł głowę o krawędz
daszka kajuty i zamyślił się nad tym pytaniem. Wysoko nad nimi kolejny meteor wdarł się do
ziemskiej atmosfery.
 Chyba tak  odparł.
 I czułeś dzisiaj strach?  zapytał Frank półgłosem.
 Nie, to było najwyżej pięć w skali Beauforta.  Powoli wydmuchnął dym i popatrzył, jak
się rozwiewa w nocnym powietrzu.
 Nie chodzi mi o żeglowanie  wyjaśnił Frank, wciąż mówiąc półgłosem.  Mam na myśli
to zdarzenie na wzgórzu& kiedy dotykałeś mojej żony.
Johnny zamarł. W ciemności obejrzał się na Franka i mimo głośnej muzyki dobiegającej
z salonu usłyszał wyraznie donośne łomotanie własnego serca i poczuł ucisk w piersi, jakby ktoś
ściskał go obręczą.
 To było podniecające?  zapytał szeptem Frank.
Wyprostował się i pochylił ku niemu.
 Powiedziała ci?  tak samo zapytał szeptem.
 Mówi mi o wszystkim, Johnny.
Zaniemówił. Przełknął ślinę, próbując pokonać ucisk w gardle, i utkwił spojrzenie
w pokładzie. Annie i Clem przestały tańczyć po całym kambuzie i pochyliły się nad jakąś
książką. Zaczął się przesuwać po ławce.
 Przepraszam, Frank. Bardzo przepraszam. Nie wiem, jak to się stało& Nie umiem
wyjaśnić, co we mnie wstąpiło&
 Hej  mruknął Frank, pochylając się w jego stronę. Położył swoje wielkie łapsko na
ramieniu Johnny ego.  Spokojnie. Nic się nie stało. To bez znaczenia.  Machnął ręką
w powietrzu, jakby to rzeczywiście nie miało żadnego znaczenia.
Nic się nie stało. Czuł, jak masywne palce Franka lekko ugniatają mu ramię, rozluzniają go,
udzielają rozgrzeszenia. Tyle że to nie miało sensu.
 Mnie interesuje tylko strach  wyjaśnił Frank, po czym wyprostował się i zaciągnął
dymem.  Poza tym Annie może robić wszystko, co jej się podoba. Nie wierzę w skuteczność
represji. Nie wierzę też w celowość ograniczeń. Powinniśmy zawsze być sobą.
Johnny popatrzył na niego zdumiony.
 Naprawdę?
 Wyrzeczenia kłócą się z moimi zasadami  odparł poważnie, z błyskiem w oczach.
 Niezwykły z ciebie człowiek, Frank.
Tamten poczęstował go papierosem i Johnny skorzystał. Ręce mu się trochę trzęsły.
 Musimy być wolni, żeby móc być sobą, Johnny. Takie jest życie. Inne podejście nie ma
sensu!
 Nie powiesz o niczym Clem?  zapytał Johnny, zerkając na niego z ukosa, pochyliwszy
głowę do płomyka zapalniczki, którego blask wyłowił z mroku ciemną, zachmurzoną twarz
Franka.
 Nie powiem, jeśli ci na tym zależy.
 Annie też jej nie powie?
 Czego się boisz?  Frank puścił przycisk zapalniczki i jego twarz znów zniknęła
w ciemności.  Podobno strach i podniecenie to jedno i to samo?  dodał z uśmiechem,
czochrając włosy Johnny ego, jakby miał do czynienia z małym chłopcem.
Przez chwilę milczał, wreszcie pochylił się ku niemu i rzekł:
 W miłości nie ma miejsca na strach, Johnny.
Ten zapatrzył się na niego, wciąż nie rozumiejąc. Czasami przy Franku odnosił wrażenie, że
do tej pory spoglądał na świat do góry nogami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates