[ Pobierz całość w formacie PDF ]
trawiącej pisarza do wątpi potrzeby, z jego pasji, przeżytego bólu, z niespania, konieczności
wyrzucenia czegoś z siebie, przynajmniej z zainteresowania nie zaś za pensję, zasiloną
dwudziestoma wieczorami autorskimi w promieniu ustosunkowania dyrektora placówki
przemysłowej.
Podobnie jak prawdziwej powieści o produkcji, przemianach gospodarczo-społecznych nie
wykrzesze ogłoszenie konkursu literackiego o takiej tematyce przy nawet najbardziej
ponętnych nagrodach. Sądzę, że zbytnio na siłę staramy się inspirować tzw. prozę pracy
(wciąż uważam, że miano to trudno uznać za szczęśliwe, zwłaszcza gdy się przyjrzeć
wszystkim jego implikacjom i aspektom; dla jakiej niesłusznej racji mamy miano powieści
pracy nadawać książce o hucie, kopalni, statku rybackim i spółdzielni produkcyjnej, a nie np.
o urzędzie, milicji, sporcie zawodowym, nawet przecież plebani!?), wydaje mi się, że system
bodzców materialnego zainteresowania nie pomoże w tym wypadku. Nie mamy w końcu w
Polsce problemu z powieścią o przemyśle czy rolnictwie, a mamy kłopoty z powieścią, prozą
w ogóle. Sztuczne pobudzanie, inspirowanie prozy o zainteresowaniach gospodarczo-
społecznych miałoby sens wówczas, gdybyśmy posiadali dużą grupę autorów systematycznie
wydających dobre książki niezaangażowane; rzecz polegałaby wtedy na zwabieniu uwagi
autorów na konkretne pola tematyczne. Ale jeśli każda byle wychylająca się ponad
przeciętność powieść o zielonych migdałach staje się u nas ewenementem...
Nic dziwnego, że akcja konkursowej inseminacji nie daje pożądanych efektów. Prawie
wszystkie omówione w poprzednich podrozdziałach pozycje były plonem konkursów
tematycznych (morze, kopalnia, praca w ogóle); mniemam, że 90 procent wszystkich
współczesnych książek z zakresu beletrystyki podejmującej jakiś problem społeczny,
obyczajowy powstało w związku z licznymi analogicznymi konkursami. Nie znajdziemy
wśród tych powieści i tomów opowiadań pozycji naprawdę wysokiego lotu.
Tym bardziej nie znajdziemy takiego dzieła w literaturze stypendialnej. Przypatrzmy się
powieści z tego gatunku uznawanej za najlepszą, szczycącej się dziś już bodaj pięcioma
wydaniami i kilkoma nagrodami, m. in. CRZZ, wydawców30. Widać tu jak na dłoni wszelkie
30
M. S z y p o w s k a, Wiadro pełne nieba, Warszawa 1968.
38
złe strony twórczości dostarczanej na zamówienie. Krój i barwę swej prozy dostraja
Szypowska do zapotrzebowania kontrahenta , uprzedzając jego ewentualne życzenia ideowe
i artystyczne; forma powieści nie może być zatem zbyt nowoczesna, język niezrozumiały,
postaci niezwykłe, dziwaczne. Bohaterka książki, młoda lekarka, która ma do wyboru dwie
posady i zarazem dwa różne standardy życia: wysokie stanowisko z bogatym mężem,
samochodem i innymi luksusowymi suplementami w stolicy oraz pracę w kędzierzyńskim
przemysłowym ośrodku zdrowia, wybiera oczywiście ten drugi wariant. Judymowski wątek
nie jest w Wiadrze pogłębiony pod względem psychologicznym, grzeszy mętnością i
oczywistościami, które są oczywiste tylko dla narratorki. To co znajduje się w obrębie
oddziaływania cementowni kędzierzyńskiej, jest szlachetne, sympatyczne, natomiast to co w
świecie złe, rozpustne, nihilistyczne. Naiwnie i bez motywacji przedstawia autorka
wrogość Anny do środowiska warszawskiego i męża, zaś bardzo stereotypowo samego męża,
którego arystokratyczny, snobistyczny charakter poznajemy z krótkich krytycznych
prezentacji.
Symbiozie (komercjalnej) licznych szablonów np. motywu nowicjusza, jego adaptacji,
wątku Judyma towarzyszą w książce inne dość nieznośne ustępstwa, daniny stypendysty dla
mecenasa. Przy opisie zakładu pracy widać, jak autorka pragnie oddać sprawiedliwość tym
lub owym i jak równocześnie wiele spraw zostaje w sferze niedopowiedzeń. Szereg
problemów z życia cementowni i miasteczka przedstawia Szypowska w formie
skatalogowanych obserwacji Anny bądz jej dłużących się rozmów z reprezentantami nowego
środowiska; każdy rozmówca ma za zadanie streścić swe kędzierzyńskie przypadki i aktualne
poglądy. Denerwują przy tym liczne nieporadne próby stylizacji, pseudoindywidualizacji
wypowiedzi w typie: jak ja się cieszyła , ty mnie kartę daj ; niekiedy wynikają z tego
zabawne efekty np.: I tak synek sech, sech, aż usech opowiadała z przejęciem staruszka,
radośnie błyskając równiutkimi zębami . Najmniej czasu autorka poświęca kwestii samej
pracy lekarki w zespole kędzierzyńskiej załogi, jej sukcesom zawodowym i porażkom,
przyuczaniu się do profesji, stosunkom społecznym w mikrośrodowisku zakładu itp. Ale w
jaki sposób może też Anna wygospodarować czas na leczenie, skoro ciągle ją nosi po
ludziach, poczekalniach, gabinetach, ulicach, skoro ma przede wszystkim zajmować się
przeprowadzaniem wnikliwych obserwacji socjologicznych, a na dodatek czyta stosy
różnorakich lektur: Tu każdy był przeprowadzany dziesiątkami uważnych, oceniających
spojrzeń, przed którymi nie można było się ukryć. Wiedziała, że tak będzie. Znała tę cechę z
dziesiątków powieści, reportaży, rozpraw socjologicznych .
Zadziwiająco niefrasobliwym, niewspółczesnym stosunkiem do pracy cechuje się też
inżynier Janusz z Okolicy moich przyjaciół Jerzego Wawrzaka; awansował on z pozycji
prostego robotnika i stoi w obliczu innego poważnego wyboru egzystencjalnego: pomiędzy
proponowaną mu jako wyróżnienie pracą naukową w uczelni a kontynuowaniem
obowiązków w przemyśle, hucie. Konflikt jest również i naiwny, i narysowany według
schematów, między innymi dlatego, że autor zdaje się utożsamiać pracę w hucie z postawą
szlachetną, społeczną, obywatelską, a pracę na uczelni z łatwą, przyjemną karierą. I tu da
się zaobserwować działanie dawnego systemu zapatrywań na problem pracy, którą
identyfikuje się z aktywnością w dziale przemysłowo-rolniczych zawodów.
Jawnie wypowiada swe poglądy na temat (między innymi) pracy i jej doniosłości w życiu
bohater symptomatycznej powieści Eugeniusza Iwanickiego Zmowa obojętnych31. Pewna
jego odrębność w omawianym tu nurcie polega na tym, że o ile wiele innych czołowych
personae dramatis młodej prozy stanowi mniej lub bardziej udane kopie Judyma, o tyle on
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates