[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prosta sprawa. Te przepisy to jest kołomyja do podłożenia pod tramwaj. Praw-
ne. Na dobrą sprawę oni mogli tkwić w tej mafii całkiem jawnie i nikt by im nic
nie zrobił, a forsa z tych wszystkich przestępstw jest strasznie wielka i żywią się
nią różni tacy od samej góry. Ministrowie i tak dalej. Ale ci tacy trochę poniżej
boją się, że w razie czego na nich się skrupi, więc wolą się nie pchać na oczy
i jednak ciągle udają, że skąd, w niczym nie biorą żadnego udziału, nic nie robią,
ukrywają się, żeby nie można im było niczego udowodnić. Na wszelki wypadek.
Taki Purchel, na przykład. Może znać osobiście tych prokuratorów, posłów. Lew-
ków i kogo popadnie, ale za nic się nie przyzna, że zna złodziei. Dlatego z tym
przedstawicielem złodziei spotyka się na podwórzu i nijak inaczej.
 Coś podobnego!  wykrzyknęła z oburzeniem Janeczka.  To jeszcze
gorzej niż u Arabów!
 A pewnie. A pan Wolski rzeczywiście ma rozmaite dowody i siedzi na nich.
Nikomu nie da, tylko dalej będzie robił swoje, bo on ich tym sposobem umoralnia.
Tak powiedział.
Dziwnym wzrokiem Janeczka popatrzyła na brata.
 W takim razie myśmy ich też umoralniali  zauważyła już spokojnie. 
I będziemy umoralniać dalej, niech tylko ojciec wyjedzie. Zanim wróci na zawsze,
może sobie z nimi dadzą radę.
Pawełek zawahał się odrobinę.
 Tak prawdę mówiąc, to specjalnie mi na tym pośpiechu nie zależy. Cała
robota Bartka by się zmarnowała. . .
Pan Chabrowicz wysiadł z samochodu śmiertelnie zmęczony i bezgranicznie
szczęśliwy. Wszystko wydawało mu się zachwycające, dom, żona, dzieci, pies
i cała reszta rodziny. Przygotowany na jego przyjęcie garaż powitał z najwyższą
ulgą, bo całą drogę martwił się, rozmyślając o tych okropnych kradzieżach sa-
mochodowych, stanowiących plagę Europy. Wyładował bagaż i wszedł do domu
w licznej asyście. Moment na okazanie anielskich cech Janeczka wybrała z naj-
większą starannością, dbając, żeby się przypadkiem nie zmarnował. Odgadła, że
bezpośrednio po podróży ojciec będzie wykończony, na żadne poważne tematy
rozmawiać nie zdoła i matka to z pewnością uwzględni. Poza tym szczęście po-
bytu w domu opromieni mu wszystko. Potem będą prezenty, wigilia i świąteczne
dni, których nikt nie ośmieli się zatruwać żadnym dysonansem. Potem się ta eu-
foria trochę uspokoi i wtedy należy rozpocząć prezentację nadziemskich zalet.
163
 Jutro możecie sobie odpocząć  zawiadomiła łaskawie rodziców pierw-
szego poświątecznego wieczoru.  My zrobimy obiad. Będą potrawy specjalnie
dla ojca. I pózniej też możemy robić obiady, nie mówię, że codziennie, ale od
czasu do czasu. No, może nawet często.
 A co to za potrawy specjalnie dla mnie?  zaciekawił się pan Roman.
 Zobaczysz  odparła jego córka tajemniczo.  Niespodzianka.
Najukochańszą zupę ojca, zwyczajną kartoflankę z zacierkami i okrasą ze
skwarek i cebuli, Janeczka umiała robić już dawno. W miejsce zacierek stoso-
wała wprawdzie makaron-muszelki, ale zupełnie jej to nie szkodziło. Zupa nie
zaliczała się do potraw skomplikowanych i dała sobie z nią radę bez straty czasu
i siły, i nawet bez pomocy Pawełka. Pawełek wpadł do kuchni zadyszany, akurat
kiedy należało przystąpić do dalszego ciągu.
 Widziałem się ze Stefkiem  oznajmił.  Ma tę listę od pani Polińskiej!
 Bardzo dobrze  powiedziała Janeczka.  To teraz rób sobie, co chcesz,
ale musisz rozklepać to mięso na takie strasznie wielkie klabzdrony. Już się wresz-
cie zdecydowałam, co zrobimy.
 No. . . ?
 Postanowiłam, że niech ma już wszystko. Tej chińskiej mieszaniny napcha-
my do środka, zawiniemy w wieprzowinę panierowaną, a na wierzch damy placki
kartoflane. Wielkie, żeby wystarczyły dookoła. Więc potem przepuścisz kartofle
przez robot. . .
Państwo Chabrowiczowie pojechali na miasto, bo pan Roman chciał obejrzeć
sklepy i stwierdzić, co się zmieniło. Kiedy wyjeżdżał, niczego nie można było
dostać, teraz podobno zaopatrzenie eksplodowało niczym bomba, wręcz trudno
mu było w to uwierzyć i chciał zobaczyć zjawisko na własne oczy.
Rodziców zatem nie było i nie przeszkadzali, ale do kuchni zajrzała babcia,
zwabiona potwornym łomotem, który rozlegał się po całym domu. Pawełek z za-
pałem spełniał polecenie siostry Babcia popatrzyła wokół i poczuła się nieswojo.
 Zwracam wam uwagę, że wasz ojciec to jest mój rodzony syn  powie-
działa słabo  To wszystko zamierzacie podać mu na jeden obiad?
 Tak  odparła stanowczo Janeczka, krojąc w drobną kostkę kawałki kury [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates