[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pozostawały w sferze nieświadomości; nie wiedziała nawet, że marzy. Aż do tego
dnia nie miała pojęcia, że zakochuje się we własnym mężu.
Przez większą część nocy leżała bezsennie, przewracając się z boku na bok i
wciąż na nowo przeżywając upokorzenie. Po raz pierwszy w życiu została odrzu-
cona. Teraz dopiero pojęła, jak wielkie znaczenie w tym rajskim zakątku miała dla
niej obecność Ezry.
Jej problem - o czym Ezra prawdopodobnie wiedział - polegał na zupełnym
braku doświadczenia seksualnego. Za to odpowiedzialne były dwa czynniki: ojciec
oraz kryzys gospodarczy. Wszyscy chłopcy, z jakimi się dotychczas spotykała,
śmiertelnie obawiali się jej ojca. Wzrok, jakim ich obrzucał, mówił im wyraznie, że
jeśli niewłaściwie potraktują jego córkę, będą mieli z nim do czynienia. W ciągu
dwóch lat, gdy wszyscy dokoła eksperymentowali z wielką tajemnicą płci, Pawnee
i Cree wracały do domu pod eskortą chłopców, którzy wiedzieli, że będą musieli
S
R
spojrzeć w oczy Jackowi Walkerowi.
A potem kraj ogarnęła recesja i ojciec z desperacją walczył o utrzymanie far-
my, zżeranej przez nieprawdopodobnie wysokie odsetki od kredytów zaciągniętych
na początku lat osiemdziesiątych. %7łycie towarzyskie Pawnee niemal przestało ist-
nieć. Od rana do nocy zajęta była pracą. W końcu, za namową ojca, niechętnie
zgodziła się rozpocząć studia rolnicze. Teraz rozumiała, że ojciec już wtedy prze-
widywał, co się może wydarzyć, i chciał jej zapewnić niezależność materialną.
Może nawet miał nadzieję, że jego córka wyjdzie za mąż za syna jakiegoś farmera.
Ona jednak widziała w studiach wyłącznie sposób na zmodernizowanie i ocalenie
farmy.
Miała wówczas już dziewiętnaście lat i od przeszło dwóch z nikim się nie
spotykała. Czuła się jak zapóznione w rozwoju dziecko, jakby cała reszta świata
znała sekret, którego jej nigdy nie udało się zgłębić. A poza tym nic nie wiedziała o
muzyce, filmach, bardzo niewiele o polityce... dlatego też odrzucała zaproszenia,
nie chcąc wyjść na zupełną ignorantkę.
Potem odkryła na uczelni basen i choć zdawała sobie sprawę z własnych mo-
tywów, pływanie okazało się dobrym ujściem dla energii i od tej pory życie stało
się łatwiejsze. Gdy już nie mogła znieść dziwnego napięcia, szła popływać. Ale
pływanie w towarzystwie mężczyzny, który wzbudzał w niej seksualne napięcie,
było czymś zupełnie innym.
Dzień po dniu Pawnee patrzyła na Ezrę, zdrowego, dojrzałego mężczyznę o
lśniącej skórze i silnych mięśniach, aż w końcu przekaz, który płynął do niej z głębi
własnego ciała, dotarł do świadomości i zupełnie ją ogłuszył.
Nałożyła maskę i zanurkowała głęboko w tajemniczą, zieloną głębinę. Więk-
szy basen był w zasadzie naturalnym zagłębieniem między skałami, które tylko
nieco powiększono. Przy skalnej ścianie pływały małe rybki, skubiąc porastające
ścianę wodorosty.
Pawnee uświadomiła sobie ze zdziwieniem, że te rybki nigdy nie opuściły
S
R
rajskiego ogrodu. %7łyły tak samo jak ich przodkowie sprzed tysięcy lat, w świecie
pełnym obfitości. Wystarczyło tu tylko wyciągnąć rękę, by otrzymać wszystko,
czego się pragnęło. Uświadomiła sobie, że raj to właśnie miejsce, w którym dostaje
się wszystko, nie wiedząc nawet, że właśnie tego się potrzebuje.
Pawnee do tej pory żyła w tym raju, teraz zaś została z niego boleśnie wyrzu-
cona. Było bowiem jasne, że choć Ezra również doświadcza seksualnych pragnień,
nie uważa jej jednak za kobietę, która mogłaby je zaspokoić.
ROZDZIAA DZIESITY
Tego ranka Ezra zachowywał się jak ranny niedzwiedz i to nie tylko z powo-
du fizycznych dolegliwości. Bardziej niż ciało bolała go dusza. Co go właściwie
opętało? Pawnee pragnęła go, całowała go, był pewien jej pożądania, czego więc
się przestraszył? Na samo wspomnienie poprzedniego popołudnia znów zaczynało
w nim wzbierać pożądanie. Czuł w sobie zarazem dzikość i frustrację, jak pantera
zamknięta w klatce. Nigdy jeszcze nie czuł się tak sfrustrowany.
Nie rób tego więcej, Ezro" - powiedziała Pawnee poprzedniego wieczoru.
Przypomniał sobie te słowa i potrząsnął głową. Czego ma nie robić? Nie próbować
się do niej zbliżyć czy też nie przerywać tego, co zaczął? Był pewien, że jeśli taka
sytuacja się powtórzy, to po raz drugi nie będzie w stanie się zatrzymać. Trucizna
dziadka przestała wreszcie działać. Ezra nie obawiał się już siebie. Po wielu latach
spotkał się w końcu oko w oko z bestią ukrytą we wnętrzu własnej duszy i przeko-
nał się, że pragnęła ona tylko jednego: jak największej przyjemności dla siebie oraz
dla Pawnee.
Przypuszczał, że jego dziadek nigdy nie zrozumiał, iż kobietom seks może
sprawiać przyjemność, i może dlatego nauczył się uważać swoje pragnienia za zło.
Ezra jednak zrozumiał jego przekaz inaczej; nieświadomie uznał, że bestia" skryta
w jego duszy jest zła z natury. Dla siedemnastolatka była to przerażająca wizja.
S
R
Kobiety w przeszłości skarżyły się, że Ezra za bardzo się kontroluje, a on nie
mógł zrozumieć, o co im chodzi. Wydawało mu się, że każda normalna kobieta
pragnie, by jej partner nie tracił głowy. Przy Pawnee jednak przestawał panować
nad sobą i teraz już rozumiał, że kontrola wcale nie była potrzebna. Pawnee była
spięta, ale nie bała się go, nie miała po temu żadnego powodu. Musiał ją tylko
przekonać, że znów jej nie odepchnie, sprawić, by zechciała się przed nim otwo-
rzyć tak jak poprzedniego dnia.
Musiał znalezć jakiś sposób, by uwieść własną żonę.
Odpływ odsłonił wąski skrawek piasku biegnący wzdłuż urwiska. Pawnee
wiedziała, że prowadzi on do sąsiedniej zatoki, nad którą budowano hotel, ale nig-
dy nie próbowała tędy przejść, bo nie miała ochoty patrzeć na dewastację przyrody.
Póznym popołudniem siedziała na plaży, gdy naraz fala opadła, odsłaniając różową
ścieżkę prowadzącą do Ezry. Pokusa była zbyt wielka. Nie zastanawiając się wiele
nad konsekwencjami tego kroku, Pawnee wstała i ruszyła przed siebie.
Wkrótce miał się zacząć przypływ. Wiedziała, że nie zdąży wrócić, zanim
woda zakryje piasek, nie myślała o tym jednak. Spragniona była widoku Ezry. Mu-
siała go zobaczyć.
Okrążyła skalny załom i stanęła w miejscu, patrząc z niedowierzaniem na
rozrzucone między drzewami budynki. Kompleks składał się z tuzina niewielkich,
nie wykończonych jeszcze chat i przypominał dwustuletnią wioskę rybacką. W za-
głębieniu terenu, wtulony między skały, zaczynał już być widoczny spory, ośmio-
kątny basen. Ze skalnej ściany spadał wodospad i rozpryskiwał się w serii zagłę-
bień otoczonych bujną roślinnością.
Po terenie budowy krzątali się mężczyzni w kapeluszach. Przy brzegu basenu
stały żółte baraki i dzwig. Na drzwiach jednego z baraków przybita była tabliczka z
napisem: Biuro.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates