[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gawrona . Gawron już lata - a on, Kazmierz, śpi, uzbrojony w niepotrzebną już latarkę.
Przetarł oczy kułakiem i spiesznie wdrapał się na górkę. %7łelazne łóżko Zenka było
puste. Kazmierz dopadł go jednym susem i pomacał poduszkę, czy jeszcze ciepła.
Aóżko było zimne, jak wczorajszy barszcz.
- Ot, pomorek - mruknął do siebie Pawlak. Poczuł się oszukany - a co najmniej winny
temu, że nie dopilnował lokatora. Pełen najgorszych przeczuć, przemierzył podwórze i wpadł
do domu Kargula, odprowadzając nienawistnym spojrzeniem przelatujący mu nad głową
samolot.
Kargul nie słyszał samolotu, bo elektryczna maszynka, którą się właśnie golił,
warczała jak ciężarówka, której urwał się tłumik.
Maszynka była radziecka. Kargul dostał ją w prezencie od Zenka, który z kolei nabył
ją od Tatara z wycieczki radzieckich kołchozników. Kargul przesuwał zgrzytającymi ostrzami
po swojej brodzie i nie docierał do niego ani ryk samolotu, ani głos Pawlaka.
- Ania śpi? - dopytywał się Kazmierz, starając się przekrzyczeć hałas maszynki. Nie
mógł zrozumieć Kargula: on by nawet do trumny nie dał się ogolić czymś takim, co może
człowieka prądem porazić.
Widząc wytrzeszczone pytająco oczy Kargula, Pawlak wyrwał sznur maszynki z
kontaktu i ryknął na całe gardło, zapominając, że warkot już ustał:
- Ty bambaryło! Pytam, czy Ania śpi?
- Tsss - Kargul położył palec na wargach, jakby od snu wnuczki zależała cała ich
przyszłość. - Taż pewnie, że śpi, dziewuchna nasza.
- Ale czy aby sama? - Kazmierz patrzył nieufnie na Kargula.
Widząc, że Pawlak pcha się na schodki, wiodące na facjatkę, Kargul odciągnął go do
sieni.
- A ty czego tu przyszedł szukać?
- Jego - gestem ręki Pawlak wskazał swój dom. - Bo po nim łóżko już dawno
wystygłszy. Taż wiadomo, tam kot, gdzie szperka!
- Jego upilnować był twój święty obowiązek!
- %7łeb' jego wilcy, no! - zaatakowany Pawlak przekrzywił wojowniczo głowę. - Taki
mój jak i twój!
- Daj ty mnie jego do pilnowania a sam śpij spokojnie.
- Ot, ciekawość, czy nasza Ania taka bardzo wyspana by była! - Widząc, że Kargul
wtyka kontakt i przykłada warczącą jak kosiarka maszynkę do brody, wrzasnął na całe gardło:
- Jak ty taki nowoczesny, że brzytew dla ciebie to przeżytek, tak może i być, że dla ciebie
grzechu nie ma! Zawsze takiego biedo-łacha udaje, a stać jego na takie cudeńka grosz
wyrzucać!
Kiedy Kargul wyjawił, że jest to prezent od Zenka, Pawlak jeszcze bardziej
podejrzliwie zaczął się przyglądać sąsiadowi:
- Odkąd to łapówkę za nic daje sia?
- Taż jaka to łapówka, Kazmierz? - Kargul zadarł brodę i jezdził warczącymi ostrzami
po gardle. - Przecie on już samo-swój, w rodzinę wejdzie.
- %7łeb' tylko nie wszedł jak lis do kurnika! - Pawlak nie wytrzymał lekkomyślnej
tolerancji Kargula: Jednym szarpnięciem znowu wyrwał sznur z kontaktu. Kargul pokiwał
głową, jakby litował się nad stanem nerwów Kazmierza:
- A na cóż ta denerwacja? Daj jego do mnie, a kłopotu zbędziesz sia.
Pawlak podparł się pod boki, jak przekupka na targu.
- A po jaką zarazę?! Ja jego dla Ani zatrzymał, tak i u mnie jego miejsce.
- Wnuczka wspólna i on wspólny.
- Póki co, każde musi być oddzielnie, żeb' za dziewięć miesiąców jakiego żniwa nie
było - ściszając głos, powiedział nieomal poufnie prosto do Kargulowego ucha. - Pamiętaj,
Władek, że każda baba, letka do grzechu, bo ma górę ciężką!
Gestem obu rąk zarysował obły kształt piersi przed sobą. Kiedy tak pouczał Kargula o
słabości babskiej natury, nagle sam jakby doznał olśnienia, że Ania, choć strzeżona, wcale nie
musiała zostać ustrzeżona.
- Gdzie drabina?
- A na co ona tobie?
- Mnie na nic - Pawlak już przebierał nogami, chcąc sprawdzić, czy jego podejrzenia
nie są zasadne. - Ale jemu mogła przybliżyć do raju. Dla kota raz w roku marzec, a dla
narzeczonych caluteńki.
Kargul położył swoją potężną łapę na ramieniu Kazmierza. Na jego twarzy malowała
się satysfakcja: miał prawo triumfować, gdyż tym razem wyprzedził nawet szybko myślącego
Pawlaka. Pokazał mu gruby łańcuch, którym drabina była przykuta do ganku. Pawlak
szarpnął za kłódkę i z uznaniem spojrzał na Kargula:
- Ot, nawet i politycznie pomyślał. Przyszłościowo.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates