[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Znajdz Babs albo Kate - doradził jej Claud, zanim wyszła z salonu. - Zaraz do was dołączę.
Kitty skinęła głową i wyszła. Claud patrzył, jak hrabia wolno podchodzi do kominka. Po
chwili położył rękę na ramieniu syna.
- Mój chłopcze, możesz mi wierzyć, że wszystko rozumiem. Zresztą mniejsza o pobudki
twojego postępowania, ważne są jego konsekwencje, zwłaszcza że dotyczą tej uroczej osóbki, którą
wziąłeś sobie za żonę.
Claud odwrócił się, niespodziewanie ożywiony.
- Prawda, że jest urocza?
- Nawet bardzo, ale to nie zmienia faktu, że jest, kim jest.
- Więc może wreszcie się dowiem, kim jest?! - zawołał, poirytowany. - Teraz już jestem
pewny, że to wiesz!
Lord Blakemere odwrócił się.
- Nie mogę o tym mówić.
- Aha, rozumiem.
Na twarzy hrabiego zagościł uśmiech, w którym nie było wesołości.
- Wątpię w to, mój synu.
- No dobrze, to nie ma znaczenia. Hrabina i tak w końcu będzie musiała mi powiedzieć.
- W to też wątpię.
- Skoro mam o tym nie wiedzieć, to po co tak się męczyć? - zapytał zrozpaczony Claud.
Hrabia usiadł, jakby od niechcenia zakładając nogę na nogę, co zawsze wprawiało Clauda w
stan poirytowania. Szybko podszedł do okna za szezlongiem i niewidzącym wzrokiem zapatrzył się na
ogród. Dobiegł go spokojny głos ojca.
- Mój chłopcze, myślę, że nie zdajesz sobie sprawy, jak delikatnie należy postępować w tej
sprawie.
- Dlaczego mówisz akurat o delikatności? - Claud poczerwieniał i gwałtownie odszedł od
okna. - Teraz już wszystko rozumiem! Uważasz, że jestem pozbawiony uczuć. Zapewniam cię, że nie
będę do niczego jej zmuszał, jeśli o tym myślisz. Mamy dużo czasu. Poza tym za mało się zna my,
żeby od razu wskakiwać do łóżka!
Zapanowało milczenie. Claud zauważył zdumienie a może było to zaskoczenie? - na twarzy
ojca.
- Dlaczego tak mi się przyglądasz?
Lord Blakemere został wyrwany z zadumy.
- Dziękuję ci za zaufanie, mój chłopcze. Cieszę się, że jesteś tak wrażliwy, ale niewłaściwie
mnie zrozumiałeś.
- Co w takim razie miałeś na myśli?
- Myślałem raczej o najbliższej przyszłości. Wykonałeś swój ruch, ale co zrobisz teraz?
Claud popatrzył ojcu prosto w twarz.
- Nie doceniasz mnie. To był nie tylko ruch. A jeśli chodzi o przyszłość, nic się nie zmieni.
Jestem żonaty i zamierzam pozostać w tym stanie. A może chciałeś mnie spytać, jak zamierzam
rozwiązać sprawę przynależności Kitty do naszej rodziny? Uważam, że to zadanie dla lady
Blakemere.
- A jaką rolę ma w tym wszystkim odegrać Kitty? - Ojciec nie ustępował.
Claud poczuł zniecierpliwienie.
- O co ci znów chodzi, ojcze? Przecież jest moją żoną!
- I kim jeszcze?
- A to już wiesz lepiej ode mnie!
Hrabia cmoknął z niezadowoleniem.
- Cały czas omijasz główny problem, synu. To nie ty będziesz narażony na ohydne plotki. Nie
ty nieustannie będziesz musiał wykazywać się odwagą i stawiać czoło światu. I na koniec to nie ty,
Devenick, będziesz cierpiał.
Claud w osłupieniu patrzył na ojca. Chciał protestować, dowodzić swych racji. Był
przekonany, że miał pełne prawo postąpić według swojego uznania i że po uwzględnieniu wszystkich
okoliczności powinien zostać oczyszczony z zarzutów. Pamiętał też, że cel uświęca środki.
Niepokoiło go jedynie wspomnienie bladej twarzy Kitty. Wtedy gdy zawiózł ją do domu w
Haymarket, przynajmniej nie ponosił winy za to, co się stało. Jednak teraz biedaczka przeżyła istne
piekło wyłącznie po to, by Claud mógł osiągnąć satysfakcję. Widział, jak bardzo była przerażona. Z
pewnością pamiętała nieuprzejme potraktowanie jej przez ciotkę Silvię i musiała potwornie się bać
osądu całej rodziny. A on w ogóle nie wziął tego pod uwagę.
Zaczął niespokojnie przemierzać salon matki zupełnie tak jak ona w czasie pamiętnej
rozmowy. Znaczenie słów ojca dotarło do niego ze zdwojoną siłą. Pragnął osiągnąć swój cel, myśląc
tylko o sobie. Nie zastanowił się nad konsekwencjami. Wydawało mu się, że to nie ma żadnego
znaczenia; liczyła się tylko jego walka z hrabiną. Ale to nie on został przez nią upokorzony w tym
pokoju!
Zatrzymał się i popatrzył na ojca.
- Kitty nazwała mnie egoistą. Naprawdę taki jestem? Myślałem, że to określenie dotyczy
wyłącznie hrabiny.
Lord Blakemere nadal spoglądał na syna.
- Nie tylko pod tym względem jesteś do niej podobny, mój chłopcze. Zawsze patrzyłem na
was jak na dwa jelenie, ścierające się na rykowisku.
Claud roześmiał się.
- To było trafne porównanie, ojcze. Hrabia uśmiechnął się.
- Obawiam się, że ponoszę część winy za twoją obsesję. Chyba zbyt często zostawiałem cię
samego.
Claud nie mógł temu zaprzeczyć, więc się nie odezwał. Czuł się coraz bardziej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates