[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nigdy z nikim niewtajemniczonym nie rozmawiają na ten temat.
Ostatnio Grey opatrywał rany Brendy, a Joseph przyszedł z nią
porozmawiać. Pomógł jak najlepszy psycholog. Tylko oni dwaj
wiedzą, że ta kobieta przebywa w moim domu. Teraz ty też już
wiesz – dodała cicho. Westchnęła i podeszła bliżej.
– Pewnie mi nie uwierzysz – mówiła – ale chciałam ci o
wszystkim powiedzieć jutro rano, gdy Brenda będzie już w
drodze.
Nagle usłyszeli trzask łamanej gałązka. Oboje odwrócili się w
stronę, z której przyszli. Na ścieżce stał mały chłopiec.
102
– Scotty? Co ty tu robisz po ciemku? – spytała zaskoczona
Mattie. – Kochanie, czy mama wie, że tu jesteś? Powiedziałeś
jej?
Chłopiec pokręcił głową.
– Będzie zła, gdy zauważy, że wyszedłem z domu, ale
martwiłem się o ciebie, Mattie. Możesz już wracać?
Patrzył zmartwiony na dziewczynę, a Connerowi rzucił pełne
lęku spojrzenie, jakby się obawiał, że mężczyzna uderzy go.
– Chyba nie chcesz, żebyśmy spóźnili się na autobus – ponaglał
Scotty. – Musimy zaraz jechać do miasta.
Conner dopiero teraz zrozumiał wszystko do końca.
– Zabieracie dziecko jego ojcu! – zawołał takim tonem, jakby
oskarżał Mattie o morderstwo. Według niego to, co Mattie i
Brenda zamierzały zrobić, było ciężkim przestępstwem.
– Mattie, chcę stąd iść – nalegał Scotty.
Conner zbyt był pochłonięty własnymi emocjami, żeby zwrócić
uwagę na prośby przerażonego dziecka. Nie odrywał oczu od
twarzy Mattie.
– Czy ty wiesz, co robisz? Czy zdajesz sobie sprawę, jak to jest
dorastać bez ojca? Mattie, chłopiec go potrzebuje. Nie
rozumiesz?
Conner starał się pomóc Scotty’emu. Z własnego doświadczenia
wiedział, jakie będzie jego życie bez ojca. On sam nigdy nie
zapomniał, jak bardzo cierpiał w dzieciństwie.
– Nie mogę pozwolić, żebyś to zrobiła – powiedział. – Nie mam
zamiaru uczestniczyć w czymś takim.
– Conner! – zawołała z determinacją. – Zabieram Brendę i
Scotty’ego na dworzec autobusowy – oświadczyła stanowczo. –
I nic mnie nie powstrzyma. Jeśli byłby jakikolwiek inny sposób,
żeby im pomóc, już dawno bym z niego skorzystała.
Scotty stanął obok Mattie.
– Chodźmy już, Mattie, proszę.
103
Conner zauważył wreszcie, że chłopiec drży z przerażenia.
Kucnął przed nim i spojrzał mu w oczy.
– Nie rozumiesz, co tu się dzieje, Scotty. Podaj mi swoje
nazwisko. Chcę ci pomóc.
– Conner, to ty niczego nie rozumiesz. Ten chłopiec widział i
przeżył już za dużo zła – odezwała się rozzłoszczona Mattie. –
On naprawdę nie marzy o tym, żebyś odsyłał go do ojca. Nie
zdajesz sobie sprawy, co to za człowiek. Wiem, że chcesz jak
najlepiej, ale Scotty nie potrzebuje twojej pomocy.
Conner podniósł się i spojrzał na nią.
– Dobrze, że w końcu dowiedziałem się, jaka jesteś naprawdę –
zaczął. Na szczęście zdołał się powstrzymać przed ostrzejszymi
słowami. Od dzieciństwa wpajano mu, że mężczyzna nie
powinien ujawniać wrogowi, co naprawdę o nim myśli. W tej
chwili traktował Mattie właśnie jak wroga.
A Mattie poczuła nagle, że opuszcza ją złość. Przełknęła ślinę,
odetchnęła głęboko i odezwała się spokojnie:
– Conner, proszę, posłuchaj mnie przez chwilę. Spróbuj
zrozumieć, że niektórzy mężczyźni nie zasługują, by być ojcami
– powiedziała, po czym wzięła chłopca za rękę i ruszyła ciemną
ścieżką przez las w stronę domu.
Conner uderzył w pień siekierą i jednym ciosem ściął niewielkie
drzewo. Potem poobcinał gałęzie i rzucił je na szczyt sterty
drewna. Nigdy dotąd nie zdawał sobie sprawy, że można tak
szybko zmieniać spojrzenie na pewne sprawy. Dopiero ostatniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates