[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drogę na tamten świat. Jaś Kostera stanął najpierw przed bramą niebieską i
zapukał.
- Kto tam?
- Jaś Kostera!
- Ach, tego nam tu nie potrzeba, idz sobie precz! Poszedł więc do bramy czyśćca
i znów zapukał.
- Kto tam?
- Jaś Kostera.
- Ach, dość tu mamy biedy i udręki, nie możemy grać w karty, idz sobie precz!
Poszedł Jaś do bramy piekieł i tam go wreszcie wpuszczono. Nie zastał jednak
nikogo oprócz starego Lucypera i paru koślawyc diabłów (wszyscy prości byli
akurat zajęci na ziemi); ledwie J a
Kostera przestąpił próg piekła, a już zasiadł do gry. Lucyper nie
-- - - . . -r -" V f^
miał
rvvicia jji.AWiMcyjii jjiwg, piA^jviu., u JI-AA ^ujic- -^ L,ij " *-*-j r
tpra
żadnego majątku, prócz kilku koślawych diabłów, i Jaś KOS ^ wygrał ich, bo
grając swoimi kartami musiał zawsze być górą. ^ ^ z sobą koślawych diabłów i
udał się razem z nimi na pole chrnie o
83. Szczęśliwy Jaś
J
aś służył u swego pana przez siedem lat, po tym czasie rzekł: - Panie, chcę już
wrócić do swojej matki, pozwól mi odejść i zapłać mi za czas służby. A pan
odpowiedział:
- Służyłeś mi wiernie i uczciwie; jaka praca, taka płaca - i dał mu kawał złota,
tak wielki jak Jasiowa głowa.
Jaś wyciągnął z kieszeni chusteczkę, owinął w nią bryłę złota, zarzucił ją sobie
na ramię i ruszył w drogę.
Gdy tak sobie szedł i jedną nogę wysuwał przed drugą, ujrzał Jezdzca, który
świeży i wesół siedział na ładnym koniku i poganiał go.
- Ach - westchnął Jaś głośno - co to za piękna rzecz ta konna Jazda! Siedzi
sobie człowiek jak na krześle, nie potyka się o kamienie, ^e niszczy obuwia i
przebywa drogę, sam nie wiedząc kiedy.
Jezdziec, który to wszystko słyszał, przystanął i zawołał:
- Hej, Jasiu! dlaczego to idziesz piechotą?
- Bo muszę - odparł Jaś - mam tu bryłę, którą niosę do domu. est to co prawda
złoto, ale nie mogę podnieść głowy i strasznie mi plecy.
lik
384 - Wiesz ty co - rzekł jezdziec - zamieńmy się: ja ci dam konia, krwe->
wciąż w stronę matczynej wsi. Upał był wielki i ciągle 385
a ty mi daj swoją bryłę. wzrastał, im bliżej było południa. Jasiowi było
tak gorąco i tak był
- Ach, chętnie - rzekł Jaś - ale uprzedzam pana, że się pan spragniony, że
mu się język do podniebienia przylepiał,
porządnie zmęczy! - Temu łatwo zaradzić - pomyślał - wydoję sobie krowę i będę
Jezdziec wziął bryłę złota, zsiadł z konia, posadził na nim Jasia, się mógł
napić mleka,
dał mu wtedy wodze do ręki i rzekł: Przywiązał ją do drzewa, a ponieważ nie miał
żadnego naczynia,
- Jeżeli zechcesz, żeby prędko jechał, musisz mlaskać językiem podstawił swoją
skórzaną czapkę, ale jakkolwiek się trudził, ani
i wołać: hop! hop! kropli mleka nie wydoił. I w dodatku, ponieważ
niezręcznie się do
Jasio był bardzo szczęśliwy, że siedzi na koniu, i uradowany tego zabrał,
zniecierpliwiona krowa kopnęła go tak silnie w głowę, że
pojechał naprzód. Po pewnej chwili zachciało się Jasiowi, żeby koń Paclł na
ziemię, straciwszy przytomność,
popędził trochę prędzej; zaczął więc mlaskać językiem i wołać: hop! Na
szczęście pewien rzeznik przewoził tamtędy prosiaka,
hop! Koń ruszył galopem i nim się Jasio spostrzegł, leżał już w rowie, - Cóż to
za głupie żarty! - zawołał i pomógł Jasiowi wstać,
który dzielił pole od traktu. I koń uciekłby mu, gdyby go nie Jaś opowiedział
mu wszystko, co zaszło. Rzeznik podał mu
zatrzymał pewien wieśniak, który szedł właśnie drogą, prowadząc na butelkę i
rzekł:
postronku krowę. - Masz> napij się! Ta krowa nie da ci mleka! To jest stara
krowa
Biedny Jaś, potłuczony i pobity, wylazł z rowu. Był bardzo zły i nadaje się
tylko na zabicie,
i rzekł do wieśniaka: - Oj, oj! - zawołał Jaś łapiąc się za głowę - kto by to
pomyślał!
- To kiepska sprawa ta konna jazda, szczególnie na takim Co prawda dobrze jest
zabić taką krowę, ma się wtedy dużo mięsa,
szybkim koniu! Wyrzucił -mnie z siodła, że o mało nie skręciłem ale mnie nie
smakuje krowie mięso. O, żeby to mieć takiego
karku; już nigdy w życiu nie wsiądę na niego. Ale podoba mi się prosiaka! To ma
zupełnie inny smak, szczególnie kiełbasa z niego!
wasza krowa, jest spokojna i człowiek ma z niej wielki pożytek, daje -
Słuchaj, Jasiu - rzekł rzeznik - zrobię to dla ciebie i zamienię
chyba co dzień mleko, ser i masło. Ach, dałbym wiele za to, żeby mieć się z
tobą, wezmę twoją krowę, a zostawię ci prosiaka,
taką krowę! ~ B8 wam zaPłać za waszą życzliwość! - podziękował Jaś, dał
- No - odparł wieśniak - jeżeli ci się tak bardzo moja krowa mu krowę i
uszczęśliwiony poszedł naprzód, prowadząc przed sobą
podoba, to mogę się z tobą zamienić, dasz mi za nią swego konia. prosiaka.
Jaś zgodził się natychmiast, dziękując mu gorąco. Wieśniak Rozmyślał przy tym,
jakie też to on ma szczęście, że wszystkie
wsiadł na konia i odjechał szybko. )e życzenia natychmiast się spełniają.
Jaś gnał swoją krowę naprzód i rozmyślał o szczęśliwej za- Tą samą drogą szedł
pewien chłopiec, który niósł pod pachą
mianie. Zna- biała- gęś- Przez pewien czas szli razem i Jaś zaczął mu
- Mam, przypuśćmy, kawałek suchego chleba, a tego mi chyba opowiadać o swoim
szczęściu i jakie to on za każdym razem robił
nigdy nie zabraknie, to mogę sobie posmarować masłem, pojeść oobre zamiany.
niego sera; mam pragnienie, to wydoję sobie krowę i już mam mleK- ^
Chłopiec opowiedział mu, że niesie tę gęś w podarku chrzes-
Czegóż mi więcej trzeba? -e ym-
Kiedy przybył do gospody, uradowany zjadł wszystkie sw j^ ^ _. Zobacz no-rzekł
podnosząc j ą za skrzydła-jaka ona ciężka!
pozostałe zapasy, obiad i kolację, i za ostatnie pieniądze kaza!.SOobą s też
chyt>a przez osiem tygodni tuczona. Kto będzie ją jadł, temu
podać kufel piwa. Potem poszedł naprzód, poganiając przed so maiec z ust
będzie kapać.
387
386 - Tak -rzecze Jaś ważąc gęś w ręce. -O, ma ona wagę, ale i mój
prosiak jest niczego sobie.
Nagle chłopiec zaczął się rozglądać na wszystkie strony, potrzą-
sając głową.
- Słuchaj - rzecze po chwili do Jasia - z twoim prosiakiem to nie bardzo jest w
porządku. Kiedy przechodziłem przez wieś, słyszałem, że wójtowi skradziono
prosiaka, już wysłali ludzi na poszukiwania. Tak mi się jakoś zdaje, że to ten
właśnie prosiak został skradziony wójtowi. Kiepsko będzie z tobą, jak cię z nim
złapią. Może cię nawet wsadzą do ciemnego więzienia.
Jasiowi zrobiło się smętnie.
- Ach, Boże - rzecze - wybaw mnie z tego kłopotu! Ty tu lepiej znasz okolicę,
ciebie nie złapią, wez mojego prosiaka, a daj mi swoją
- Naturalnie, że ryzykuję dużo - odparł chłopiec - ale nie chcę się przyczynić
do twego nieszczęścia.
Wziął więc prosiaka i poszedł z nim, zbaczając z drogi. Jaś szedł naprzód
zadowolony, trzymając gęś pod pachą, i myślał sobie:
- Nawet dobrze wyszedłem na tej zamianie: po pierwsze, będę miał wspaniałą
pieczeń, następnie wytopię smalec i będę miał na jakie pół roku do smarowania na
chleb, a w końcu piękne białe pierze, którym sobie każę wypchać poduszkę i będę
zasypiał na niej jak ukołysany. Ach, jakże się moja mateczka ucieszy!
Kiedy przechodził przez ostatnią wieś, zobaczył szlifierza, który stał ze swoją
osełką; koło furczało, on przyśpiewywał sobie:
Ostrzę nożyce, że aż iskry lecą,
Już są jak brzytwa i ślicznie się świecą.
Jaś przystanął i zaczął mu się przyglądać. Po chwili rozpoczął
rozmowę:
- Musi się wam, szlifierzłi, dobrze powodzić, kiedy wam tak
wesoło.
- O, tak - odparł szlifierz - jest to złote rzemiosło. Prawdziwy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates