Heath_Lorraine_ _Ta_jedna_lza 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

był mnie poślubić i obdarzyć mnie dziećmi w zamian za
pieniądze, które chciał przeznaczyć na odnowienie swego
majątku. Nie pozostaje mi nic innego, jak zostać przy nim
i pomóc mu w tym tak, jak potrafię.
- A jeśli on wcale nie chce twojej pomocy? - spytała
Lauren.
- Mężczyzni często nie wiedzą, czego chcą. Poza tym
mam dla niego sporo uczucia. Są chwile... - urwała. Jak ma
to jej wyjaśnić?
- Co? Dokończ - domagała się Lauren.
- Chwile, kiedy tak na mnie patrzy, jakbym coÅ› dla nie­
go znaczyła.
- OczywiÅ›cie, że tak jest... jeÅ›li ma choć odrobinÄ™ rozu­
mu. Dlaczego z uporem twierdzisz, iż żaden mężczyzna
nie może cię pokochać?
- Bo to jeszcze nigdy nie miało miejsca.
Samotność zżerała Georginę jak rdza zżera metal. De-
von nie pojawiaÅ‚ siÄ™ od trzech dni, od chwili, gdy praw­
nik pośpiesznie opuścił ich dom.
PrzesiadywaÅ‚a w swojej sypialni, czekajÄ…c, aż mąż zÅ‚o­
ży jej wizytę. Daremnie.
Noc po nocy słyszała, jak krąży po korytarzu, a potem
wraca do swojego pokoju. Jak to dobrze, że mają osobne
sypialnie.
Twarz, którą widziała, patrząc w lustro, nie budziła
w niej zadowolenia. Pod jej spuchniÄ™tymi powiekami po­
jawiÅ‚y siÄ™ ciemne półkola. MiaÅ‚a na sobie tÄ™ niebieskÄ… suk­
nię, która tak przecież podobała się Devonowi. Może to
ułatwi rozmowę.
Zebrawszy caÅ‚Ä… swojÄ… odwagÄ™, opuÅ›ciÅ‚a sypialniÄ™ i ru­
szyła do biblioteki.
Spod zamkniÄ™tych drzwi wydobywaÅ‚a siÄ™ cienka smuż­
ka światła. Z początku zamierzała zapukać, ale wolała nie
dawać mu okazji, by odprawiÅ‚ jÄ… z kwitkiem. Ujęła chÅ‚od­
ną klamkę, nacisnęła ją, weszła do pokoju i zamarła.
Jej mąż, jej drogi małżonek znajdowaÅ‚ siÄ™ w pożaÅ‚owa­
nia godnym stanie.
Podniósł na nią oczy, które były równie opuchnięte
i zaczerwienione jak jej. Twarz ocieniała mu gęsta broda.
Włosy... zazwyczaj tak starannie uczesane... sterczały
w dzikim nieÅ‚adzie, tak jak gdyby niejeden raz rozpaczli­
wie je targaÅ‚. BiaÅ‚a, luzna koszula byÅ‚a częściowo rozpiÄ™­
ta i tak pognieciona, jakby przespał w niej kilka nocy.
Na biurku walaÅ‚y siÄ™ w nieÅ‚adzie rozmaite papiery i do­
kumenty.
Z westchnieniem odchylił się na oparcie skórzanego fotela.
- Czego sobie życzysz, hrabino}
Znużenie, jakie zabrzmiało w jego głosie, pomogło jej się
opanować. Cicho zamknęła za sobą drzwi i podeszła do niego.
- Musimy porozmawiać.
- Tak, chyba musimy.
StarajÄ…c siÄ™ zachować spokój, usiadÅ‚a w fotelu naprze­
ciw niego.
- Czego się dowiedziałeś?
- %7łe twój ojciec istotnie zdołał w jakiś sposób stracić
wszystko.
Serce w niej zamarÅ‚o. Jak ojciec mógÅ‚ wrócić do hazar­
du, skoro wiedziaÅ‚, ile nieszczęścia mogÅ‚o to przynieść? Dla­
czego ryzykował? A ona sama najwyrazniej w świecie nie
zdawaÅ‚a sobie sprawy z rozmiarów jego obsesji. Tymcza­
sem wystarczyło, że zobaczył karty, i całkiem stracił głowę.
Devon pochyliÅ‚ gÅ‚owÄ™ i potarÅ‚ sobie kark. Georgina po­
prawiła się w fotelu.
- Czy nie mógÅ‚byÅ› wyjaÅ›nić, że nie jesteÅ› odpowiedzial­
ny za jego długi?
Podniósł oczy i przeszył ją lodowatym spojrzeniem.
- Dostałbym cały jego majątek, skarbie. Nie mogę więc
teraz nie spłacić jego długów.
- Ale jeÅ›li powiedziaÅ‚byÅ› tym, którym byÅ‚ winien pie­
niądze, że nie masz ich z czego spłacić...
UderzyÅ‚ pięściÄ… w blat biurka tak mocno, że, zaskoczo­
na, podskoczyła jak marionetka, poderwana nagłym
szarpnięciem.
- Nikt nie powinien wiedzieć, że brak mi pieniędzy -
wyskandował.
- Gdybyśmy nie byli małżeństwem, nie musiałbyś
przejmować się jego długami, prawda?
- Ale jesteśmy po ślubie.
- Moglibyśmy się rozwieść.
Spojrzał na nią gniewnie.
- Mężczyzni w mojej rodzinie nie dopuszczajÄ… do skanda­
lu związanego z kosztownym i czasochłonnym rozwodem.
- Mój ojciec wyrzÄ…dziÅ‚ ci szkodÄ™. Nie dotrzymaÅ‚ dane­
go sÅ‚owa. Ludzie na pewno okażą zrozumienie, jeÅ›li wy­
jaśnisz, co się stało i dlaczego mnie porzucasz.
- Wielki Boże. Każde zdanie, które wypowiadasz, jest jesz­
cze gorsze niż poprzednie. - Podniósł się powoli, oparł dłonie
na biurku i pochylił się ku niej. - Dopóki ja chodzę po tym
Å›wiecie, nikt nie ma wiedzieć o tej katastrofie. ZnajdÄ™ jakiÅ› spo­
sób, żeby naprawić naszą beznadziejną sytuację finansową.
- Gdyby tak byÅ‚o, nie musiaÅ‚byÅ› uciekać siÄ™ do małżeÅ„­
stwa ze mnÄ….
Wyraz kapitulacji, jaki pojawiÅ‚ siÄ™ na jego twarzy, spra­
wiÅ‚, że pożaÅ‚owaÅ‚a swoich słów, ale przecież musi mu wy­
jaśnić, że nie mogą pozostać razem.
- Porzuć tÄ™ swojÄ… dumÄ™ - zaczęła proszÄ…co. - Na pew­
no zdoÅ‚amy znalezć jakieÅ› wyjaÅ›nienie tej katastrofy, któ­
re obciąży tylko mnie, a ty nie będziesz musiał brać na
siebie jego długów.
- Zapewniam ciÄ™, skarbie, że zobowiÄ…zania twojego oj­
ca to najmniejszy z moich problemów. Pakuj się. Rano
wyruszamy do Huntingdon. PoleciÅ‚em mojemu peÅ‚no­
mocnikowi, żeby wystawił na sprzedaż ten dom. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rzÄ…dzÄ…, sÅ‚abych rzuca siÄ™ na pożarcie, ci poÅ›redni gdzieÅ› tam przemykajÄ… niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates