[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tego... daru.
- Daru? Już raczej ciężaru! - stwierdził dobitnie Julian.
- Tak uważasz? - Waldo spojrzał na niego pytająco. -
Naprawdę? Wcale mi się tak nie wydaje...
Julian zrozumiał, że tak łatwo nie przekona kuzyna.
- Mnie też nie, ale chyba trafiłem w czułe miejsce, co?
- Praca na wsi. - Waldo uśmiechnął się i w tym momencie
drzwi się otworzyły. - Pani Wedmore, proszę wejść.
- Tak, panie. - Gospodyni dygnęła na powitanie. -Jeśli chodzi
o pokrycie, które wczoraj przedarło się jego lordowskiej mości, to
bardzo mi przykro, lecz cała pościel jest tak cienka i przetarta...
- Chodzi o to i wiele innych rzeczy - przerwał jej i uśmiechnął
się jeszcze szerzej. - Czemu mi nie powiedziałeś, Lindeth? Pewnie
bałeś się bury od pani Wedmore. Idz teraz, a ja cię usprawiedliwię.
- Ależ, panie - zaprotestowała pani Wedmore, cała
zaczerwieniona. - Wcale o tym nie myślałam. Usiłowałam tylko
wyjaśnić...
- Rozumiem. Chcę dowiedzieć się od pani, co trzeba kupić,
żeby ten dom nadawał się do zamieszkania, i gdzie można to
najszybciej dostać.
Pani Wedmore nie pamiętała, kiedy ostatnio usłyszała coś
równie miłego. Westchnęła i powiedziała nieco zdławionym
głosem, nie mogąc ukryć wzruszenia:
- Oczywiście, jeśli jest pan rzeczywiście gotów. .. - Dostrzegła
potwierdzenie w jego oczach, wciągnęła więc głęboko powietrze i
zaczęła długą litanię najpilniejszych wydatków.
36
Ponieważ służba Walda wiedziała, że może kupić wszystkie
niezbędne w domu rzeczy, i nigdy nie budziło to, pomijając
najnowszą, rewolucyjną kuchenkę (nabytą przez jego matkę),
zainteresowania sąsiadów, nie miał pojęcia, że carte blanche, którą
dał Wedmore'om, wywoła tak ożywione komentarze w całej
okolicy.
Informację o zakupach w Broom Hall przyniosła do Staples pani
Underhill po wizycie w probostwie, gdzie umówiła się na ploteczki
z panią Chartley. Pani Wedmore przyjazniła się z panią Honeywick,
gospodynią pastora, i dlatego poznała wszystkie szczegóły
prawdziwej orgii zakupowej, która odbyła się w Leeds.
- A poza tym, że kupił pościel i zastawę, to jeszcze sprowadził
majstrów do Broom Hall. Mają ocenić, co trzeba zrobić, żeby
naprawić dach, i sprawdzić, czy belki nie są spróchniałe, więc
chyba chce tu zostać - zakonkludowała pani Underhill.
Panna Trent potwierdziła, że rzeczywiście na to wygląda.
- Ale z drugiej strony - ciągnęła pani Underhill - powiedział
Wedmore'owi, że nie będzie urządzał przyjęć i nie potrzebuje
lokajów w liberiach. Cóż, jest kawalerem, ale należałoby się
spodziewać, że zaprosi swoich przyjaciół, prawda?
Panna Trent nie zastanawiała się nad tym wcześniej, nie
wiedziała więc, co o tym sądzić, ale ponownie się zgodziła.
- Tak. - Pani Underhill skinęła głową i zmarszczyła brwi. -
Jest jednak coś, co mi się w tym wszystkim nie podoba. I to bardzo.
Sir Waldo przywiózł ze sobą lorda.
- Tak? - Panna Trent starała się nie okazywać zbytniego
zaciekawienia. - A kogo konkretnie?
- Nie wiem, bo pani Honeywick nie potrafiła powtórzyć
nazwiska. Dowiedziałam się tylko, że łączy ich pokrewieństwo i że
lord jest młody i bardzo przystojny. Cóż, żona dziedzica może
przesadzać, jej samej wydaje się, że jest arystokratką, ale osobiście
wolałabym, żeby nie kręcili się tu w okolicy przystojni, młodzi
lordowie. Nie żeby nie brakowało mi modnego towarzystwa. Kiedy
mój mąż żył, wciąż przyjmowaliśmy gości, nie mówiąc o balach w
Harrogate czy wyścigach w Yorku, gdzie zdarzało mi się spotykać
37
lordów. Co więcej, moja droga, niezależnie od tego, co myśli sobie
pani Mickleby, jej obiad na pewno zrobi mniejsze wrażenie na
gościu niż mój. Tego możesz być pewna! A właśnie,
przypomniałam sobie. Dostałam od niej zaproszenie, w którym nie
ma nawet najmniejszej wzmianki o Tiffany. Ponoć powiedziała pani
Chartley, że pewnie nie chciałabym, by zaprosiła Tiffany na
uroczyste przyjęcie, bo dziewczyna nie była jeszcze wprowadzona
do towarzystwa. Oczywiście chodzi o to, żeby nie przyćmiła jej
córek, i muszę przyznać, że nie mam do niej o to pretensji.
Widać było, że pani Underhill jest rozdarta między chęcią
zapewnienia synowi pomyślnego ożenku a przelicytowania żony
dziedzica. Nie należała do osób szczególnie inteligentnych, ale była
na tyle bystra, by zorientować się, że posunięcie pani Mickleby nie
wynika z jej łaskawości, ale protekcjonalnego traktowania. %7łona
dziedzica grała przed nią wielką damę, czego (jak kiedyś wyznała
pannie Trent) nie zamierzała znosić. To prawda, że miała ona
utytułowanych krewnych i była żoną dziedzica, ale Staples znacznie
przewyższało posiadłość dziedzica, a pani Underhill, chociaż
niższego pochodzenia, nie zatrudniała kobiety w charakterze
kucharza.
Panny Trent nie zaskoczyło to, że pani Underhill zaraz zabrała
się do ustalania listy gości, liczby dań i tego, czy po obiedzie
powinny urządzić tańce. Chodziło o to, czego oczekiwałby sir
Waldo. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates