[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rękę, nieustannie powtarzając mu kojące słowa i zapewniając, że nie jest sam. Spojrzała na Atholla,
który w skupieniu sprawdzał parametry życiowe pacjenta. Co jakiś czas wyglądał przez okno, by
zorientować się, gdzie są. Skinął głową Terry, która robiła wszystko, żeby nosze jak najmniej
podskakiwały na wybojach.
Hamish był przytomny. W jego oczach widać było cierpienie. Zaczął poruszać ustami, jakby chciał
coś powiedzieć swojemu lekarzowi. Atholl odchylił maskę i przysunął ucho do jego twarzy.
- Niech mój syn sprowadzi owce z górnego pastwiska - szepnął z wysiłkiem.
- Zajmę się tym, bądz pewien. - Poklepał go po ramieniu. - Nie martw się, wszystko będzie dobrze.
- Dziękuję - szepnął mężczyzna i zamknął oczy. Jego twarz poszarzała z bólu.
W końcu dojechali do szpitala i przekazali Hamisha
%7łYCZ MI SZCZZCIA
227
tamtejszym lekarzom. Brandy zawyła, rozpaczając z powodu rozstania z panem.
- Biedny stary Hamish... Nie wiadomo, jak to się wszystko skończy. - Atholl pochylił się i poklepał
psa.
- Zrobiłeś, co było w twojej mocy. Przynajmniej przywróciłeś mu zatokowy rytm.
Atholl pokręcił głową.
- Pracowaliśmy razem, Terry. Bez ciebie bym sobie nie poradził.
Na chwilę ich spojrzenia się spotkały. Uśmiechnęli się do siebie, szczęśliwi, że udało im się dowiezć
Hamisha do szpitala żywego.
- Dobrze. Niech Bill zawiezie nas do karetki, no i powiemy synowi Hamisha, żeby sprowadził owce.
Będę trzymał psa, żeby się nie wyrwał. Mam nadzieję, że udało się wyciągnąć karetkę z błota. To
jedyna, jaką mamy na wyspie.
Wsiedli do samochodu, odczuwając wyczerpanie wydarzeniami ostatnich godzin. Pies. leżał między
nimi nieruchomo, jakby on także był pozbawiony sił.
Atholl popatrzył na Terry, która z zamkniętymi oczami oparła głowę o zagłówek. Mokre włosy
przy-kleiły się jej do czoła, usta były lekko rozchylone. Uśmiechnął się do siebie. Zdała egzamin nie
gorzej niż mężczyzna, który znalazłby się na jej miejscu!
ROZDZIAA PITY
Land-rover jechał wąską polną drogą. Teraz, skoro pacjent znalazł się już w szpitalu, Bill chciał jak
najszybciej dojechać na farmę. Atholl wyciągnął przed siebie nogi i masował sobie kark, aby
rozluznić napięte od stresu mięśnie.
- Jeśli Hamish przeżyje, będziemy mogli zaliczyć dzień do udanych.
- Mam nadzieję, że tak będzie. - Terry odsunęła kosmyk mokrych włosów z czoła i ziewnęła zmęczona,
opierając głowę o drzwi samochodu.
Czuła się przygnębiona, mimo że prawdopodobnie uratowali człowiekowi życie. Ogarnęły ją ponure
wspomnienia. Przypomniała sobie ojca umierającego w jej ramionach, jego sine usta i urywany
oddech.
Miał mniej więcej tyle lat co Hamish i był podobnej budowy. Nagle poczuła się bardzo osamotniona i
przez nikogo niekochana. Westchnęła i, z trudem zwalczając łzy, popatrzyła na smutny pejzaż.
Atholl spojrzał na nią przelotnie. Strata ojca musiała być dla niej ciężkim przeżyciem, ale instynkt
podpowiadał mu, że chodzi o coś więcej. Coś, co dotyczy jej przeszłości i co wyraznie sprawia jej ból.
- Wszystko w porządku? - spytał miękko. - Oprzyj się o mnie, a nie o te twarde drzwi. W przeciwnym
razie wytrzęsie cię do nieprzytomności. Może jestem trochę mokry, ale przynajmniej nie z metalu.
%7łYCZ MI SZCZZCIA
229
Objął Terry i przyciągnął ją do siebie. Zawahała się, spoglądając niepewnie na jego pobrudzoną
biotem twarz. Samochód podskoczył na kolejnej nierówności, rzucając ją na twarde drzwi.
Uśmiechnęła się do Atholla.
- Dzięki. Rzeczywiście trochę tu niewygodnie. Oparła się o niego, początkowo nieco sztywno,
wkrótce jednak wygodnie umościła się na jego szerokiej piersi. Zapomniała o Billu, o psie, który leżał
obok Atholla, a nade wszystko o smutku, jaki jeszcze przed chwilą odczuwała. Rozluzniła się, chłonąc
wilgotne ciepło ciała Atholla i jego zapach.
Zamknęła oczy, rozkoszując się uczuciem, jakiego w tej chwili doświadczała. Obejmowały ją silne ra-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates